Hebron położony jest w kotlinie na południu Zachodniego Brzegu na wysokości 930 metrów n.p.m. To liczące około sto pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców miasto arabskie należy do jednych z najstarszych miast świata. „Według Biblii został założony siedem lat wcześniej niż Soan (grec. Tanis), stolica Dolnego Egiptu (Lb 13, 22), i nazywał się pierwotnie Kiriat Arba. (…) Jest to typowe miasto arabskie, z białymi domami, z przykrytymi dachem bazarami, ciągnącymi się wzdłuż wąskich i krętych uliczek. Stanowi ważny ośrodek handlowy dla południowych regionów kraju” (D. Baldi). Arabowie nazwali go al-Chalil, czyli „przyjaciel”, gdyż znajduje się w nim grób Abrahama, przyjaciela Boga.

Starożytny Hebron wznosił się na stokach Dżabal ar-Rumeideh, na zachód od dzisiejszego miasta. Został założony w drugim tysiącleciu przed Chrystusem. W Mamre w pobliżu Hebronu osiedlił się pod namiotami Abraham. Gdy zmarła jego żona Sara, zakupił od Efrona Chetyty pieczarę Makpela („grota podwójna”), w której ją pochował. W tym miejscu spoczęli również Abraham, jego syn Izaak z żoną Rebeką oraz syn Izaaka Jakub z żoną Leą. Grób patriarchów stał się miejscem świętym i celem pielgrzymek. Powoli wokół niego ukształtowało się miasto.

W późniejszym czasie Hebron przeszedł w ręce lewitów i pełnił funkcję „miasta-ucieczki” (por. Joz 21, 13). W Hebronie Dawid koronował siebie na króla i panował w nim siedem i pół roku. Później miasto przechodziło kolejno w ręce Idumejczyków i Machabeuszy. Zniszczone przez Rzymian, swoją świetność odzyskało dopiero w czasach arabskich. Po kilkudziesięcioletnim panowaniu krzyżowców, którzy nazwali je „Zamkiem świętego Abrahama”, Saladyn odzyskał miasto dla Arabów. Odtąd stał się świętym miastem islamu, a po podboju osmańskim również jednym z czterech świętych miast Izraela (obok Jerozolimy, Tyberiady i Safedu).

Sanktuarium patriarchów, zwane przez Arabów Haram al-Chalil („Świątynia Przyjaciela”), jest równoległobokiem otoczonym murem z czasów Heroda Wielkiego, zbudowanym z monumentalnych kamiennych bloków. Analogicznych użyto do budowy świątyni jerozolimskiej. Arabska legenda głosi, że przy ich wznoszeniu pomagały dżinny. Na narożnikach górują dwa zachowane do tej pory minarety. Wewnątrz dziedzińca wznoszą się liczne budowle, wśród których dominuje miejsce spoczynku patriarchów. Jest nim kościół zbudowany około 1115 roku przez krzyżowców na ruinach dawnej świątyni bizantyjskiej i zamieniony później przez muzułmanów na meczet.

Pierwotne groby patriarchów znajdują się pod posadzką. „Badania przeprowadzone we wczesnych latach siedemdziesiątych XX w. ujawniły prosty korytarz łączący komorę grobową ze schodami” (J. Murphy-O’Connor). Natomiast w meczecie zbudowano symboliczne pomniki grobowe (cenotafy). Po stronie południowej znajdują się cenotafy Abrahama, Izaaka i Jakuba, natomiast po stronie północnej Sary, Rebeki i Lei. Cenotafy Abrahama i Sary zostały ustawione w ten sposób, że można je oglądać zarówno od strony meczetu jak i zbudowanej obok w 1967 roku synagogi.

Mój pobyt w sanktuarium patriarchów rozpoczynam od synagogi. Nasza niewielka grupa jest jedyną w tym miejscu, możemy więc spokojnie przyjrzeć się życiu, które w niej pulsuje. Niektórzy z obecnych tam mężczyzn  czytają Biblię, inni przyozdobieni w tałesy (chusty modlitewne) i tefilin (dwa czarne skórzane pudełeczka zawierające fragmenty Tory, umieszczane na czole i lewym przedramieniu) modlą się na głos nie skrępowani naszą obecnością, jeszcze inni rozmawiają. W jednym z pomieszczeń synagogi trwa edukacja młodych chłopców. Mam wrażenie, że wszyscy mówią, nikt nie słucha. Ale w taki sposób również uczy się Tory. Przez głośne powtarzanie i zapamiętywanie. Gdy myślę o naszych katolickich kościołach, to zachwyca mnie w nich cisza i nastrój modlitewny, którego brakuje w synagodze. Nawet przy grobach wielkich patriarchów.

Z synagogi udaję się do arabskiej części sanktuarium. Wejście prowadzi przez schody i wielobarwną bramę z czasów mameluckich. Przed wejściem do meczetu należy się odpowiednio przygotować. Mężczyźni zdejmują obuwie i zakładają pantofle, za które pobiera się opłaty przy wyjściu. Kobiety muszą ubrać się w błękitne stroje, płaszcze z kapturami na głowę; swoim wyglądem przypominają teraz członków Ku Klux Klan. Niektóre z pań protestują (bezskutecznie), inne podchodzą do nowego stroju z humorem.

Meczet swym kształtem architektonicznym przypomina kościół. Nic dziwnego, gdyż muzułmanie zmienili tylko wystrój wnętrza. „Składa się on z trzech naw, przedzielonych czterema filarami z kolumienkami o kapitelach korynckich” (D. Baldi). Moją uwagę, oczywiście oprócz cenofatów, przyciąga minbar, czyli kazalnica. Mieści się ona po prawej stronie mihrabu (niszy modlitewnej).  Została wyrzeźbiona w drewnie w Aszkelonie w 1091 roku i podarowana sto lat później przez Saladyna. Z kolei obok trybuny wykonanej z elementów chrześcijańskiego średniowiecznego prezbiterium znajduje się kopuła, a pod nią jedyne wejście do groty Makpela. Zaglądam jeszcze do małej kapliczki obok cenotafu Abrahama. Zawiera ona odcisk stopy Adama. Według legendy arabskiej praojciec ludzkości tak często modlił się w tym narożniku, że jego stopa pozostawiła wyraźny odcisk w kamieniu.

W meczecie, w przeciwieństwie do synagogi, panuje cisza. Mam więc okazję, by chwilę pomedytować. Przypominam sobie sposób, w jaki Abraham nabył to miejsce wiecznego spoczynku (Rdz 23). Na Wschodzie cześć wobec zmarłych miała wyjątkowe znaczenie. Grób był traktowany jako przedsionek ostatecznego spoczynku zmarłego. Stąd pozbawienie pogrzebu i grobu uznawano za największe nieszczęście. Uważano, że skazuje ono zmarłego na wieczny niepokój, zagubienie i odrzucenie. W obliczu takich przekonań, Abraham postanowił nabyć jedną z pieczar na miejsce grobu żony. Opis targu i umowy, charakterystyczny dla ludzi Wschodu ukazuje determinację Abrahama, wypływającą przede wszystkim z miłości do Sary. Umowa dokonuje się w sposób niemal humorystyczny poprzez serie wzajemnych komplementów i uprzejmości. Wydaje się zaszczytem dla obydwu stron. Transakcja kończy się nabyciem posiadłości, ziemi i znajdującej się na niej pieczary, w pobliżu Mamre za „niewielką cenę” czterystu syklów srebra. Owa niewielka cena była w rzeczywistości majątkiem. Wystarczy wspomnieć, że Jeremiasz zapłacił za pole siedemnaście syklów (Jr 32, 9). Mały skrawek własnej ziemi sprawił, że Abraham nie był już w ziemi kananejskiej pielgrzymem, obcym i przybyszem, ale osiadł w niej na stałe. Odtąd wokół groty Makpela będzie rozrastać się terytorium przyszłego narodu.

Gdy się zastanawiam nad śmiercią Sary i jej pochówkiem, przypominam sobie słowa kardynała Gianfranco Ravasi. Pisze on, że „dla człowieka wierzącego śmierć nie jest końcem miłości, ale jej celebrowaniem”. Te słowa dodają otuchy. Poprzez śmierć bliskiej osoby, wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości „sięgają Boga”. W tym sensie śmierć jest nie tylko bramą do obcego świata, ale do mieszkania, gdzie są już osoby bliskie i kochane. Im więcej bliskich nam ludzi umiera, tym większa część nas samych przebywa w domu Ojca.

Więcej w książce: „Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej”, WAM