Wrogość, niechęć czy uprzedzenia wobec migrantów oraz uchodźców to zjawiska bardzo stare. Występują zarówno w krajach ubogich, jak i wysoko rozwiniętych. Nie są one efektem wyłącznie doraźnych polityk czy medialnych narracji, lecz mają przyczyny głęboko zakorzenione w ludzkiej psychice i kulturze. Warto zadać sobie pytanie: skąd bierze się ten społeczny lęk i czy – dzięki odwołaniu się do refleksji i rozeznawania oraz szeroko pojętej duchowości w przeciwieństwie do odruchowego, emocjonalnego działania na zasadzie bodziec-reakcja – jesteśmy w stanie go przezwyciężać?
Psychologiczne i socjologiczne podłoże uprzedzeń
Lęk przed nieznanym (neofobia) jest naturalną reakcją obronną człowieka, wykształconą na przestrzeni ewolucji w celu ochrony grupy przed potencjalnymi zagrożeniami. Gdy pojawiają się nowe, obce osoby lub kultury, uruchamia się w nas pod wpływem lęku niemal automatyczna reakcja dystansowania się wobec tego co nieznane i nowe. Jeśli nie podejmujemy świadomych wysiłków, by zrozumieć i przełamać ten lęk, może on przekształcić się w trwałą i bezrefleksyjną reakcję niechęci, która izoluje nas od drugiego człowieka i blokuje społeczną integrację. Nam samym również szkodzi, gdy podążamy za tym impulsem bezrefleksyjnie. Wtedy nasze serce twardnieje. A w głowie ugruntowujemy się w przekonaniu, że obcy to wróg (najeźdźca, a nie uchodźca).
Z drugiej strony trzeba zaakceptować poczucie lęku i zagrożenia, które rodzi się w wielu nas Polakach. Wynika ono z faktu, że Polska przez ok. 200 lat wysyłał na świat wielu migrantów. Od ok. 10 lat sytuacja zmieniła się diametralnie. Do Polski przyjeżdża teraz więcej osób, niż z niej wyjeżdża. Nikt nas na to specjalnie nie przygotował. Zmiana krajobrazu nie tylko dużych miast, ale często miasteczek lub nawet wsi, gdzie np. kierowca autobusu ma na głowie turban może być dla wielu z nas szokiem. Nie trzeba się temu dziwić. Dopiero uczymy się inności. Potrzebujemy na to czasu.
Konstruktywną postawą w obliczu lęku może stać się ciekawość i otwartość, które rozwijają empatię i zdolność do budowania relacji. Cenię sobie bardzo możliwość zmiany w mojej codziennej posłudze kapłańskiej i zakonnej, która pojawiła się wraz z dyspozycją bycia posłanym do pracy w Jezuickiej Służbie Uchodźcom (JRS). Sam musiałem przejść i chyba nadal przechodzę proces przekraczania własnych lęków i uprzedzeń. Dzięki bezpośrednim kontaktom z uchodźcami z całego świata włączyła mi się nie tylko ciekawość drugiego człowieka, ale także poczułem wiele współczucia dla tych, którzy przybyli do Polski w poszukiwaniu bezpiecznego, chronionego życia. To dzięki wsłuchiwaniu się w ich historie, dzięki spotkaniu twarzą w twarz. Co więcej, pojawiło się i pojawia wiele pytań: Jak ja sam zachowałbym się w sytuacji tych uchodźców?
Instynkt ochrony a otwartość na innych
Innym instynktem obecnym w nas jest obrona dobrobytu, tego, co mamy, co zdobyliśmy często wielkim wysiłkiem. Jest to instynktowna potrzeba zabezpieczenia swoich podstaw egzystencji. I jest to zdrowy odruch, o ile nie przekracza pewnych granic. Obawy o utratę pracy z powodu obecności cudzoziemców, niższe zarobki czy ograniczenie dostępu do pomocy zdrowotnej czy społecznej – jeśli zaczynają krążyć obsesyjnie po głowie, mogą prowadzić do postaw obronnych i wrogości wobec migrantów. Poddając się tym obawom, ryzykujemy utratę otwartości i solidarności, które są fundamentem zdrowego społeczeństwa. Konstruktywną postawą jest współpraca i wzajemne wsparcie, która wzmacnia wspólnotę. Oraz odkrywanie, że mamy wiele dóbr, którymi możemy się dzielić. Jezus mówił, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Nie mówimy tu o bezkrytycznym pozbawianiu się zabezpieczeń koniecznych do życia.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na uprzedzenia może być kolektywny narcyzm i potrzeba przynależności. Z jednej strony wzmacniają one w nas poczucie więzi i tożsamości narodowej. Z drugiej strony kiedy zamykamy się na innych z powodu ich inności (która nie mieści się w naszym narcystycznym ja osobistym czy zbiorowym), ograniczamy prawdziwą wspólnotę. Im bardziej potrafimy zaakceptować różnorodność (w ramach wyznawanych wartości), tym mocniejsza staje się nasza więź ze sobą nawzajem. Nie musimy odwoływać się wtedy do podziału: my – oni. Zamiast tego pojawia się przestrzeń ludzkiej solidarności. Warto pamiętać, że wszyscy jako ludzie dążymy do tych samych wartości: szczęścia, pokoju, zdrowia itd. Różnimy się jedynie sposobami w jakie chcemy te wartości realizować.
Z kolei autorytaryzm i konserwatyzm — a także ich odcienie, takie jak nacjonalizm czy fundamentalizm — wprowadzają sztywne hierarchie społeczne i normy, które mogą wykluczać lub marginalizować tych, którzy nie wpisują się w z góry przyjęty porządek. Przyjmowanie migrantów, zwłaszcza o odmiennych zwyczajach i kulturze, może być wtedy postrzegane jako zagrożenie dla utrzymania ładu, co wzmacnia barierę niechęci. Bez nieustannego dialogu i refleksji te postawy utrudniają otwartość i tolerancję. Budowanie mostów porozumienia i przestrzeni spotkania oraz dialogu jest kluczem do integracji. Są to elementy tak samo ważne w procesie integracji jak chociażby nauka języka kraju pobytu, czy integracja przez podjęcie pracy.
Media i ich odpowiedzialność
Rola mediów w kreowaniu stereotypów i akcentowaniu negatywnych incydentów jest ogromna. Niestety często nasilają społeczny niepokój i utrwalają nieracjonalne obawy. Jeśli akceptujemy bezkrytycznie te przekazy, nasze postawy ulegają uproszczeniom i uprzedzeniom bez szans na głębsze poznanie konkretnych osób. Krytyczne podejście do informacji oparte na faktach, walka z dezinformacją stanowi konstruktywną postawę sprzyjającą integracji i zrozumieniu. W mediach nie może dominować atmosfera lęku i stresu społecznego w opisywaniu kryzysów migracyjnych. Trudno się zgodzić na sformułowania odnoszące się do ludzi typu „zalew”, „masa” czy „hordy”. Prowadzi to wprost do wykluczenia i dystansu wobec osób przybywających, co obserwujemy szczególnie w społeczeństwach państw wysoko rozwiniętych. Rozwiązaniem jest krytyczny odbiór mediów i sprawdzanie podawanych przez nie danych, jak również tonu, w jakim informacje te są przekazywane.
Dehumanizacja: nie widzieć twarzy bliźniego
Dehumanizacja to zjawisko, w którym drugi człowiek przestaje być dla nas osobą – kimś obdarzonym uczuciami, historią i godnością – a staje się jedynie przedstawicielem jakiejś grupy, symbolem lub etykietą („uchodźca”, „obcy”, „ci z tamtego kraju”). To proces często nieuświadomiony, który zaczyna się od drobnych dystansów emocjonalnych i językowych: od mówienia o nich, zamiast z nimi. Gdy zanika wrażliwość na indywidualność drugiego człowieka, łatwiej przychodzi usprawiedliwienie braku empatii, a w skrajnych przypadkach – agresji i przemocy.
Dehumanizacja jest przeciwieństwem spojrzenia ewangelicznego, które w każdym człowieku widzi brata lub siostrę. Odczłowieczając migrantów czy uchodźców, sami odbieramy sobie własne człowieczeństwo. Odczłowieczeniem usprawiedliwiamy nasze mniejsze lub większe akty wrogości lub wręcz przemocy. Myślimy nie przyznając się do tego: ponieważ nie jest to już człowiek taki jak my sami, to możemy go potraktować wedle własnych uprzedzeń. Wartość brata, siostry została bowiem albo poważnie osłabiona lub całkowicie zniszczona w spojrzeniu na drugiego.
Wymiar duchowy i moralny
Spojrzenie duchowe czyli oczyma serca przypomina, że każdy człowiek ma niezbywalną godność i prawo do życia, bezpieczeństwa i szacunku. Odrzucenie bliźniego, zwłaszcza tego potrzebującego, to naruszenie fundamentalnych zasad moralnych.
Dekalog przypomina o zakazie zabijania (w myślach, w spojrzeniu i fizycznie) i nakazie miłości bliźniego. Nauczanie Jezusa podkreśla szczególnie przyjęcie przybysza jako przyjęcie samego Boga: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25, 35) oraz „Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego” (Mk 12,31). Nie jest to tylko przekaz religijny, ale podstawa etyki społecznej. Jeśli go zabraknie, na czym będziemy budować nasze relacje? Co przekażemy młodemu pokoleniu Polaków?
Nauka Społeczna Kościoła kładzie nacisk na szczególną uważność na najsłabszych (tzw. grupy wrażliwe: chorzy, starsi itp.). Podkreśla solidarność społeczną i sprawiedliwość jako fundament życia wspólnotowego. To zachęta nie tylko do udzielania pomocy, ale do budowania społeczeństwa opartego na wzajemnym wsparciu, zrozumieniu i szacunku. Antropologia chrześcijańska przypomina, że choć skażeni jesteśmy grzechem pierworodnym, który objawia się nieufnością i egoizmem, to nosimy w sobie ogromny potencjał dobra, dzięki któremu jesteśmy zdolni do największych aktów miłości, poświęcenia i miłosierdzia. To właśnie takie osoby nazywamy siłaczkami, bohaterami lub świętymi. To one świadczą swoim życiem, że naprawdę jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Na szczęście nie brakuje takich świadków w naszej historii, także tej najnowszej. Warto wspomnieć, chociażby postać bł. Jana Beyzyma SJ (1850–1912), który w wieku 52 lat podjął decyzję o wyjeździe na Madagaskar, by pracować wśród chorych na trąd, nie bacząc na ryzyko zarażenia się. Przez swój heroizm i wierność wartościom pomimo cierpień stają się oni częścią naszego narodowego sumienia. Są moralnymi drogowskazami na naszej drodze do człowieczeństwa osobistego i wspólnotowego.
Prawo do bezpieczeństwa
Solidarność wobec migrantów nie oznacza rezygnacji z porządku społecznego i prawa do ochrony wspólnoty. Katechizm Kościoła Katolickiego jasno stwierdza, że państwo z zachowaniem dobra wspólnego ma prawo i obowiązek regulowania migracji wymagając od imigrantów poszanowania prawa, tradycji i aktywnego udziału w życiu społecznym (zob. KKK 2241).
Zrównoważone podejście do kwestii migracji oznacza, że respektujemy godność i potrzeby migrantów, jednocześnie chroniąc stabilność i bezpieczeństwo państwa przyjmującego. Integracja powinna odbywać się w duchu wzajemnego szacunku i odpowiedzialności.
Zdrowy strach wobec realnych zagrożeń jest naturalny i potrzebny, by zachować bezpieczeństwo, ale nie powinien przeradzać się w irracjonalny lęk przed nieznanym, który zamyka nas na drugiego człowieka. Trzeźwe rozeznanie, oparte na rozumie i wierze, oraz nauka płynąca z doświadczeń innych krajów w radzeniu sobie z przyjęciem osób migranckich lub uchodźczych mogą pomóc nam unikać błędów i skutecznie zarządzać wyzwaniami.
Co w nas zwycięży: lęk czy miłosierdzie?
Zrozumienie psychologicznych i kulturowych przyczyn niechęci jest podstawą dla budowy mostów porozumienia i solidarności. Empatia, świadomość i otwartość na innych pozwalają przełamać naturalny lęk i kierować się wartościami sprawiedliwości i miłości bliźniego, przy jednoczesnym poszanowaniu dobra wspólnego i bezpieczeństwa wspólnoty. Jeśli w przekazie religijnym, politycznym i medialnym brakuje tych elementów, niech skłania nas to do krytycznego podejścia do informacji o uchodźcach i proponowanej narracji. Rozwój wewnętrzny i uważność są naszym osobistym i społecznym zadaniem. I nikt w tym nie może nas zastąpić. Obyśmy umieli świadomie wybierać drogę zrozumienia i współczucia, budując świat, w którym inność nie dzieli, lecz łączy, a wspólnota staje się miejscem prawdziwej solidarności.
Dariusz Michalski SJ
tekst ukazał się na oficjalnej stronie JRS Poland
Photo: JRS Poland











