Brak umiarkowania w jedzeniu i piciu prowadzi do obsesji. Przesadny nacisk kładziony na duchowość żywności, sprawia, że zaczyna się już mówić o „kulcie jedzenia” czy „duchowości kuchennej” albo wręcz o religii. W rzeczywistości obsesja na punkcie żywienia staje się swoistym symptomem narcyzmu, egocentryzmu, bałwochwalstwa (J. Petry Mroczkowska).
Clive Staples Lewis w swoich Listach starego diabła do młodego wskazuje na ignorancję wobec problemu obżarstwa. Stary diabeł Krętacz poucza młodego Piołuna: Lekceważenie, z jakim wyrażałeś się w twym ostatnim liście o obżarstwie jako o sposobie zdobywania dusz, jest świadectwem twojej ignorancji. Jednym z wielkich osiągnięć ostatniego stulecia jest takie znieczulenie ludzkiego sumienia na tym punkcie, że obecnie, jak Europa długa i szeroka, trudno by ci było usłyszeć kazanie piętnujące obżarstwo lub znaleźć sumienie nim zaniepokojone.
Nadmiar jedzenia prowadzi do otyłości. W starożytnym Rzymie wraz z podawanymi pokarmami stosowano środki wymiotne, aby uwolnić się od nadmiernego tycia. W historii mody były trendy, które preferowały osoby grube, czasem wręcz otyłe. Wystarczy wspomnieć siedemnastowieczne kobiety malowane przez Rubensa i Velasqueza czy barokowe aniołki. Również dziś w niektórych kulturach, zwłaszcza Wschodu bardziej cenione są kobiety o obfitych kształtach. Szczupłe są oznaką biedy. Na Zachodzie mamy do czynienia z pewnym dualizmem. Z jednej strony propaguje się model sylwetki szczupłej i lekkiej, pięknie opalonej, czasami wręcz chudej (kobiety) albo muskularnej, atletycznie zbudowanej (mężczyźni). Niemal wszystkie kolorowe czasopisma prześcigają się w ofercie diet i programów treningowych oraz promują piękne, wiecznie młode ciała. W kulturze obsesyjnie oddającej cześć ludziom sławnym niewiele jest poważniejszych grzechów od bycia otyłym (G. Tomlin). Z drugiej strony proponuje się coraz więcej i coraz bardziej wyrafinowanych form konsumpcji. Interesującym jest fakt, że na pierwszym miejscu wśród reklamowanych produktów jest żywność, a na drugim produkty, które mają zwalczać jej negatywne skutki. Do tego dochodzi „zdrowa dieta”, która często przybiera wymiary ideologii. Jak grzyby po deszczu powstają nowe ośrodki duchowości i domy rekolekcyjne, które bardziej skupiają się na promowaniu zdrowego stylu życia niż na wartościach duchowych. Czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że cel uświęca środki.
Bardziej subtelnym odcieniem nieumiarkowania w konsumpcji jest smakoszostwo. Osiągnęliśmy ten sukces głównie przez ześrodkowanie wszystkich naszych wysiłków na obżarstwie Smakoszostwa, nie zaś na obżarstwie pochodzącym z Nadmiaru (C. S. Lewis). W Listach starego diabła do młodego jako przykład służy starsza dama, która poprzez swoje wyrafinowanie (i lekki cynizm) jest postrachem pań domu i służących: Zawsze odwraca się od tego, co jej podano, aby z delikatnym westchnieniem powiedzieć: „Ależ błagam… wszystko, czego mi potrzeba, to filiżanka herbaty, słaba, ale nie za słaba, i naprawdę malutki kawałek kruchej grzanki. W dalszym ciągu stary diabeł instruuje młodego: Ponieważ to, czego żąda, jest mniejsze i mniej kosztowne od tego, co jej podano, nigdy nie uzna za obżarstwo swej stanowczej chęci otrzymania tego, czego pragnie, chociażby to było bardzo kłopotliwe dla innych. W chwili prawdziwego folgowania swemu apetytowi wierzy, że praktykuje umiarkowanie […] Samo nieumiarkowanie w jedzeniu jest o wiele mniej cenne niż smakoszostwo. Jego główne zastosowanie jest czymś w rodzaju przygotowania artyleryjskiego do ataku na czystość.
Smakoszostwo, wykwintność, sublimacja smaków mają nie tylko wymiar konsumpcyjny, ale stanowią formę ucieczki od życia i braku akceptacji codzienności, zwłaszcza jej monotonii. Są ponadto wyrazem snobizmu i pychy. W Polsce szlacheckiej wykwintne uczty były wyrazem statusu społecznego. Dzisiaj cechują szczególnie tak zwanych „nowobogackich”; ludzi, którzy dorobili się fortuny (nie zawsze w uczciwy sposób) i manifestują swój status najdroższymi towarami. Sądzą, że zaimponują innym ceną spożywanych towarów i gardzą ubogimi, choć być może byli nimi sami w przeszłości.
fot. Stock