Moi przyjaciele, Artur i Damian, to ludzie ciężkiej pracy. Nie marnują czasu. Przekonaliśmy się o tym przez te ponad dwadzieścia lat wspólnego życia w zakonie – mówił w homilii o. Mateusz Janyga. W niedzielę w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Nowym Sączu nasi współbracia, Artur Niechwiej i Damian Pawlik, złożyli uroczystą profesję w Towarzystwie Jezusowym.

Niedzielna Eucharystia, podczas której nasi współbracia złożyli swoje ostatnie śluby zakonne, odprawiona została w dniu wspomnienia o. Jana Beyzyma, misjonarza z Madagaskaru i opiekuna trędowatych. Kaznodzieja przypomniał fragment listu świętego, który napisał on podczas swojej choroby. Skarży się w nim nie na osobiste cierpienia, ale na to, że brak mu sił, by pracować i pomagać Malgaszom.

Ojciec Beyzym, choć uskarżał się, że nie może pracować, to jednak swój stan przyjmował jako wyraz woli Bożej. – Z dumą i radością mogę powiedzieć, że moi przyjaciele, Artur i Damian, to są ludzie ciężkiej pracy. W czasie zachowują się jak ojciec Beyzym: „szkoda czasu na chorowanie, jest tyle do zrobienia”. To ludzie, którzy nie marnują czasu. Przekonaliśmy się o tym przez te ponad dwadzieścia lat wspólnotowego życia – przyznał kaznodzieja.

SONY DSC

Damian, to człowiek nie tylko pracowity, ale i poukładany, który w swoim laptopie ma doskonale przygotowane prezentacje, materiały potrzebne do katechezy i prowadzenia bursy, której jest dyrektorem. Kaznodzieja podkreślił, że współbracia nie raz korzystali z tych świetnie przygotowanych materiałów, prosząc Damiana o pozwolenia na naciśnięcie Control+C i Control+V – kopiuj, wklej – i podzielenie się swoją ciężką pracą. – Porządek, przewidywanie i realizm. To młodzież uwielbia. Zwłaszcza, że to wszystko spaja miłość do młodych – mówił o. Janyga.

Przyznał, że podobnie jest z o. Arturem, człowiekiem wszechstronnie utalentowanym. Ma fenomenalną pamięć, zna słowa chyba wszystkich pieśni kościelnych, daty wydarzeń historycznych, a w małym palcu ma teksty z polskich seriali. Hoduje ptaki, ma doktorat z biologii („z jakichś robaków”), orientuje się znakomicie w świecie, poczynając od przyrody, a kończąc na zawiłym prawie edukacyjnym. – Pani minister Nowak mogłaby się od Artura wiele nauczyć – podsumował Mateusz Janyga.

Dodał, że Artur i jego wiele nauczył: – Przez dwa lata uczył mnie, jak prowadzić szkołę, jak radzić sobie z dokumentacją, tak by wszystko dobrze funkcjonowało. Podkreślił, że jest człowiekiem skromnym, który to, co robi, zawierza Panu Bogu. – Pamiętam spotkanie dekanalne w Mysłowicach, podczas którego księża żegnali Artura. Dostał wtedy owacje na stojąco. Wszyscy pamiętali, jak im pomagał, jak odwiedzał ich parafie, głosił rekolekcje i misje, zastępował księży. Udawało mu się to wszystko, choć nie jeździ samochodem i korzysta wyłącznie z komunikacji miejskiej – wspominał o. Janyga.

Kaznodzieja zaznaczył, że pomimo tych wszystkich pochwał nie chce swoim współbraciom malować laurek i przygotowywać podwaliny pod procesy beatyfikacyjne. – Mówię to, bo wiem, że oni jutro rano – jak zresztą każdego dnia – wstaną do swojej pracy i podejmą codzienną walkę. Artur odprawi rano mszę i będzie jeździł po parafiach. Damian przywita swoich podopiecznych w bursie, życząc im dobrego dnia, pytając o problemy, o to, co przeżywają i będzie im pomagał. A kiedy obaj wieczorem wrócą do domu, będą mogli powiedzieć: ad maiorem Dei gloriam – na większą chwałę Bogu – mówił o. Janyga.

Na koniec Mateusz życzył nowym profesom wdzięcznych uczniów, którzy – tak jak uzdrowiony z niedzielnej Ewangelii – kiedyś wrócą i docenią pracę włożoną w ich edukację i wychowanie. – Życzę wam jeszcze jednej rzeczy, która wiem, że przychodzi wam z trudem – dbajcie o siebie, o swoje zdrowie. Życzę wam odpoczynku i bliskości z Panem, i byście mogli każdego dnia wieczorem powiedzieć: ad maiorem Dei gloriam, na większą chwałę Bożą.

W uroczystości do Nowego Sącza przybyli liczni współbracia oraz rodziny obu jezuitów. Mszy św. przewodniczył Ojciec Prowincjał Jarosław Paszyński.

Galeria: Błażej Sikora SJ