Słowo „normalność” brzmi dziś niemal staroświecko. Jakby pochodziło z innej epoki – z czasów, gdy człowiek wiedział, kim jest i dokąd zmierza. Dziś, w świecie hałasu, chaosu i pomieszania pojęć, normalność stała się podejrzana. Jeśli ktoś żyje spokojnie, modli się, ma rodzinę, pracuje uczciwie, trzyma się zasad – bywa uznany za „konserwatywnego”, „niemodnego” albo wręcz „nienormalnego”. A przecież to właśnie normalność jest najzdrowszym i najpiękniejszym stanem duszy. „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31). To pierwsze zdanie o normalności w historii świata. Bo normalność jest niczym innym jak Bożym porządkiem w świecie i w sercu człowieka, kształtującym także środowisko, w którym żyje.

Nie należy mylić normalności z przeciętnością czy z tym, co banalne, monotonne, nudne, ponure. Normalność nie oznacza bycia nijakim. Oznacza życie zgodne z naturą, rozumem i Bożym prawem. Nie jest to pojęcie statystyczne („co robi większość”), ale moralne – „co jest słuszne”. Święty Paweł napomina: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu” (Rz 12,2).
Normalność nie jest więc ślepym naśladownictwem mody, lecz powrotem do źródła, do Bożego zamysłu odnośnie człowieka.

Jezus Chrystus był najbardziej normalnym człowiekiem, jaki chodził po ziemi. Nie szukał sensacji, nie urządzał spektakli. Pracował jako cieśla, modlił się w ciszy, spotykał ludzi, jadł z nimi chleb, pozwalał się zaprosić na wesele. Wszystko, co czynił, było zwyczajne – i jednocześnie święte. To On uczy nas, że normalność to święta codzienność: cierpliwość wobec bliźnich, rzetelność w pracy, modlitwa, troska o rodzinę, o Ojczyznę – tę ziemską i tę niebieską. W tym kontekście normalność jest atrakcyjna, fascynująca, wciągająca, porywająca, interesująca, intrygująca, niezwykła, pełna blasku.

Nie trzeba nadzwyczajnych znaków, by żyć Ewangelią – trzeba tylko być sobą, czyli być tym, kim Bóg mnie stworzył i do czego mnie stworzył.

Współczesny człowiek miota się pomiędzy skrajnościami. Jedni chcą być oryginalni za wszelką cenę, drudzy podążają za tym, co modne, inni uganiają się za sukcesem.

W rezultacie wszyscy błąkają się po manowcach, gubiąc zdrowy rozsądek.

Normalność – czyli równowaga, rozsądek, pokój, właściwa hierarchia wartości – wydaje się dziś luksusem. Tymczasem prawdziwa normalność jest jak cicha melodia, która gra w tle życia.

Nie krzyczy, nie błyszczy, nie potrzebuje reklamy. Broni się sama – pokojem serca.

Gdy serce bije zbyt szybko lub zbyt wolno, szukamy lekarza. Jesteśmy szczęśliwi wówczas, gdy serce bije rytmicznie, spokojnie – normalnie.
Człowiek normalny to taki, który nie musi udawać, że jest sobą, ani udawać Boga. Wie, że jest stworzeniem, a nie Stwórcą. Wie, że jego życie ma sens wtedy, gdy jest w zgodzie z tą prawdą. Wszystko to jest do odkrycia w przestrzeni normalności.

Normalność nie jest wrogiem wolności – przeciwnie, jest jej warunkiem. Bo wolność bez prawdy staje się anarchią, a wolność z prawdą rodzi pokój. Chrystus mówi: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32).

Być normalnym dziś to akt odwagi. Trzeba mieć odwagę, by powiedzieć: „Chcę żyć jak prawdziwy uczeń Jezusa Chrystusa”.

Trzeba mieć siłę, by pozostać wiernym swoim przekonaniom, zasadom, największemu przykazaniu Ewangelii, nawet gdy wielu uważa przykazania za „przestarzałe”, zapominając, że to one dają człowiekowi poczucie kierunku i celu.

W czasach, gdy wiele rzeczy się rozmywa – pojęcia dobra i zła, kobiecości i męskości, rodziny, wiary – normalność staje się jak latarnia we mgle. Nie dlatego, że jest „konserwatywna”, ale dlatego, że jest prawdziwa. Normalność to życie oświecone wiarą.

To życie zakorzenione w modlitwie, uczciwości i miłości bliźniego.

„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam” (J 14,27).

Ten pokój rodzi się wtedy, gdy człowiek trwa w prawdzie. Kiedy potrafi cieszyć się prostymi rzeczami: modlitwą, rodziną, obowiązkiem, ciszą.

Bo w prostocie jest siła, a w normalności – świętość.

Nie bójmy się być normalni. Normalność jest już formą odwagi. A może nawet – formą świętości.

Normalność to nie cofanie się w przeszłość, ale powrót do prawdy, która nie starzeje się nigdy.

I jeśli Kościół dziś ma coś do zaproponowania światu, to właśnie to: być normalnym – czyli żyć tak, jak Bóg chciał od początku: mądrze, wiernie i z sercem otwartym na świat i bliźnich. Bo świętość zaczyna się od normalności.

o. Henryk Droździel SJ
Warszawa, 14.10.2025

fot. H. Droździel