Dziś wspominamy świętego Jana Pawła II – papieża, który nie tylko głosił Ewangelię, ale przede wszystkim ją żył. Wielu mówiło o nim: „Wielki Polak, wielki papież, filozof, mistyk”. Każdy ma prawo do nazywania go po swojemu. Dla wielu, którzy go znali, najczęściej był po prostu przyjacielem.
I to właśnie o tej jego przyjaźni chciałbym dziś kilka słów powiedzieć. Bo w świecie, w którym ludzie często są sobie obcy, święty Jan Paweł II przypomina nam, że świętość zaczyna się od bliskości z drugim człowiekiem.
Jezus w Ewangelii mówi do uczniów: „Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi” (J 15,15). Jan Paweł II wziął te słowa bardzo poważnie. Przyjaźń była jego sposobem duszpasterzowania – nie przez dystans, ale przez bliskość. Nie tylko głosił, ale słuchał. Nie tylko uczył, ale wędrował razem.
Jeszcze jako młody ksiądz w Krakowie zabierał studentów w góry i na kajaki. Niektórzy mówili, że trudno było za nim nadążyć – dosłownie! Jedna z uczestniczek wspominała, jak podczas zjazdu na nartach przewróciła się i myślała, że ksiądz będzie poważny i surowy. A on podjechał, pomógł jej wstać i powiedział z uśmiechem: „No widzisz, świętość to też sztuka podnoszenia się po upadkach!” To jedno zdanie mogłoby być streszczeniem jego życia: świętość z humorem, radością i serdecznością. On nie był księdzem zza biurka – był przyjacielem ludzi, który potrafił śmiać się, śpiewać, i równocześnie głęboko się modlić. Tam, na szlakach, między górami, uczył się, że człowieka prowadzi się do Boga przez wspólne życie, nie przez tylko kazania z wysokości ambony.
W Krakowie zrodziła się jego słynna „rodzinka” – wspólnota małżeństw i studentów, z którymi modlił się, rozmawiał o miłości, o rodzinie, o Bogu. To nie były duszpasterskie „zajęcia” – to były relacje, które trwały dziesięciolecia. Jedna z uczestniczek wspominała:
„On znał każde nasze dziecko po imieniu. Pisał z Watykanu listy, pytał o zdrowie, pamiętał o imieninach. Kiedy umierał, czuliśmy, że żegnamy nie tylko papieża, ale przyjaciela.”
To piękne, że kapłan, biskup, a później papież nie zapomniał o swoich przyjaciołach.
To pokazuje, że prawdziwa przyjaźń jest trwała – nie zależy od stanowiska, funkcji, czy sławy. Dla niego każdy człowiek był ważny, bo każdy był obrazem Boga.
Jan Paweł II miał też grono przyjaciół wśród kapłanów – księży i biskupów, z którymi przez lata tworzył duchową rodzinę. Nie szukali w sobie ideału, ale wsparcia. Nie zawsze się zgadzali, ale trwali razem. I to jest bardzo aktualne dla nas duchownych: świętość nie rodzi się w samotności, lecz w przyjaźni, która uczy pokory, szczerości i wierności.
Już jako papież, mimo tysięcy obowiązków, nie zerwał kontaktu ze swoimi przyjaciółmi z Polski. Czasem dzwonił do nich z Watykanu. Pewnego razu zadzwonił do dawnego znajomego lekarza z Krakowa i powiedział: „Wiesz, nie dzwonię, żeby prosić o receptę. Chciałem tylko zapytać, jak się trzymasz.” Zwykłe, ludzkie słowa – a w nich cała Ewangelia. Bo prawdziwy przyjaciel to ten, kto pamięta o tobie, nawet gdy jest daleko.
Dla Jana Pawła II przyjaźń była modlitwą – pamięcią serca.
Jan Paweł II wierzył, że przyjaźń to nie tylko uczucie, ale miejsce działania łaski.
Mówił: „Prawdziwa przyjaźń to wspólna droga do Boga.” I tak żył – z ludźmi, a nie obok nich. W epoce mediów społecznościowych, gdy mamy tysiące „znajomych”, ale tak mało prawdziwych relacji – jego życie jest przypomnieniem, że człowiek potrzebuje drugiego człowieka, by nie zagubić drogi do Boga.
Św. Jan Paweł II był papieżem wielkich słów, ale jeszcze większych gestów przyjaźni.
Niech dzisiejsze wspomnienie przypomni nam, że świętość rodzi się w relacjach.
Na końcu można dodać krótką modlitwę: Święty Janie Pawle II, przyjacielu Boga i ludzi,
ucz nas patrzeć na drugiego z miłością, uczyć się przyjaźni, która prowadzi do świętości,
i być wiernymi przyjaciółmi Jezusa.
o. H. Droździel SJ
22.10.2025