1. Pierwszymi świadkami narodzenia Jezusa są miejscowi pasterze: „W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą” (Łk 2,8). Tradycja wskazuje dwa miejsca związane z ich pobytem. Pierwsze z nich, Bait Sahur, znajduje się na skraju bezludnej Pustyni Judzkiej, w pobliżu Betlejem. Najstarsza nazwa oznacza „wieżę pasterską”. Wieże takie służyły do pilnowania stada oraz gromadzenia go na noc. Miejsce to jest wspominane i czczone od IV wieku. W obrębie piniowego aromatycznego gaju można zwiedzać obszerną grotę, przedzieloną na dwie kaplice. Pierwotnie służyła okolicznym pasterzom; w okresie bizantyjskim zasiedlali ją mnisi. Ponadto w obrębie franciszkańskim znajduje się zwarty kompleks klasztorny, a w nim pozostałości, wskazujące na zamieszkanie w czasach Jezusa. Drugie miejsce to z kolei „Pole Pasterzy”, które od czasów bizantyjskich czczą prawosławni. Znajduje się na równinie bliżej Betlejem.

Redyk wiosenny w Palestynie rozpoczynał się w marcu, natomiast jesienny pod koniec listopada, tuż przed nastaniem zimy. Pasterze „na noc dla bezpieczeństwa stada zapędzali owce do zagrody otoczonej pewnego rodzaju płotem z kolczastych krzewów, sami zaś nocowali w prowizorycznym szałasie bądź nawet pod gołym niebem, pilnując owiec przed złodziejami lub drapieżnymi zwierzętami. Często nie byli właścicielami stada, ale byli wynajmowani do tego zajęcia za niewielką opłatą” (F. Mickiewicz). Łukasz podkreśla fakt, że wypasali swoje stada w nocy. Wynika z tego, że była to cieplejsza pora roku. Tradycja chrześcijańska wskazuje na północ jako czas narodzin Zbawiciela. Odwołuje się przy tym do Księgi Mądrości: „Gdy głęboka cisza ogarniała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba zstąpiło” (por. Mdr 18,14-15).

W czasach Jezusa pasterze byli ludźmi, których lekceważono. Znajdowali się na najniższym szczeblu drabiny społecznej i religijnej. Wraz z rolnikami i rybakami uważani byli przez elitę religijną za „lud nie znający prawa”. Pasterze, co oczywiste, nie mogli skrupulatnie przestrzegać wszystkich przepisów prawnych i uczestniczyć w życiu wspólnoty, gdyż troska o stada zajmowała im niemal cały czas. Z tego powodu ortodoksyjni Żydzi odnosili się do nich z pogardą, traktowali ich niemal jak nieczystych. „Ich prawa publiczne były ograniczone; nie mogli świadczyć w sądzie i sprawować urzędu sędziego” (G. Amorth). Z drugiej jednak strony, w historii Izraela pasterze cieszyli się szacunkiem i poważaniem. Nie tylko odgrywali znaczącą rolę w gospodarce pasterskiej Izraela, ale byli również nośnikami Tradycji i religii. Pasterzem był na przykład najwybitniejszy król Izraela – Dawid czy prorok Amos. Co więcej, tytuł pasterza przysługiwał samemu Bogu – Jahwe (Ez 34,11-12; Ps 23,1). Prorocy zapowiadali Mesjasza, który będzie pasterzem Izraela (Ez 34,23-31; Mi 5,3-4). Ta zapowiedź spełnia się właśnie teraz w Jezusie, Dobrym Pasterzu (J 10,1nn).

Pasterze betlejemscy to ludzie prości, prostolinijni, szczerzy, na swój sposób pobożni, a przy tym bardzo ubodzy. Według przekonań wschodnich posiadają jedynie trzy skarby: namiot, wodę i stado. „Są przedstawicielami ubogich Izraela, ubogich w ogólności, uprzywilejowanych adresatów miłości Boga” (Benedykt XVI). Ojcowie Kościoła podkreślają, że pasterze są ludźmi, którzy nie śpią, czuwają, troszczą się o stado, służą mu. „Tylko oni nie wykorzystują i nie wykorzystywali swego charyzmatu otrzymanego od Pana, aby posługiwać się owcami do swoich celów, utrzymywać się ich kosztem, panować nad nimi, lecz zwyczajnie im usługiwali i strzegli ich” (I. Gargano). Pasterze wywiązują się ze swych obowiązków, w przeciwieństwie do mieszkańców Betlejem. Betlejemczycy „przespali” swoje człowieczeństwo, przegapili czas łaski Boga (Tyt 2,11) i nie zobaczyli chwały narodzin Mesjasza.

Pasterze byli wierni swoim obowiązkom, dlatego Bóg sam zatroszczył się o nich. Zobaczyli anioła i towarzyszącą mu światłość. Światło jest atrybutem Boga. „Ze swej istoty jest ono wyrazem tego, co niematerialne, niedotykalne i nieuchwytne, dlatego dobrze się nadaje do przedstawienia duchowej natury Boga” (F. Mickiewicz). Źródłem światła nad zagrodą pasterską była chwała Boga: „chwała Pańska zewsząd ich oświeciła” (Łk 2,9). Wyrażenie „chwała” (hbr. kabod, gr. doksa) oznacza „piękno, okazałość, blask. W tradycji starotestamentalnej jest ona obrazem wielkości i transcendencji Boga” (F. Mickiewicz).

Reakcją pasterzy na to niezwykłe zjawisko jest przerażenie. Są bowiem świadomi, że tak nagłe, niespodziewane i silne światło świadczy o tajemnicy boskiej, przekraczającej naturalne zjawiska atmosferyczne.  „Pasterze nie wiedzą, co się dzieje. Dostrzegają światło, ponieważ nie śpią – ale nie rozumieją go. Jednak pozwalają, aby światło ich dotknęło, aby dotarło aż do ich serc. Co więcej, pozwalają, aby strach przeniknął ich aż do szpiku kości. Całym ciałem odpowiadają na zupełnie nowe doświadczenie. (…) Trwoga świadczy o tym, że pasterze zostali dotknięci ukazaniem się anioła. Nie pozostają wyłącznie zwykłymi widzami lub obserwatorami. Zostają wciągnięci w święte wydarzenia. (…) Trwoga ta otwiera na to, co nieznane i nieprzewidzialne” (A. Grün).

Pytania do refleksji:

  • Jak odbierasz fakt, że Jezus objawił się najpierw pasterzom?
  • Jakie uczucia wzbudza w tobie obraz Jezusa Dobrego Pasterza?
  • Jaki jest twój stosunek do ludzi prostych i ubogich?
  • Czy zawsze wywiązujesz się ze swych obowiązków?
  • Na czym polega twoje czuwanie? A na czym ospałość?
  • Czy nie „przesypiasz” czasu łaski, objawienia Boga?
  • Jak rozumiesz wyrażenie „chwała Boża”?
  • Jak reagujesz wobec tajemnicy?

2. Anioł uspokaja zalęknionych pasterzy: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11). Anioł nie przychodzi z nieba, by trwożyć, ani nawet po to, by wzbudzić świętą bojaźń. Przeciwnie, przychodzi z orędziem pokoju i radości.

Posłaniec w uroczysty sposób ogłasza, że zbawienie dokonuje się dzisiaj. Czas długoletniego oczekiwania na Zbawiciela dobiegł końca. Rozpoczyna się nowa era dziejów zbawienia. „W orędziu anioła to «dzisiaj» wyraża bardzo głęboką prawdę teologiczną, że Jezus jest centralną postacią całej historii ludzkości i historii zbawienia. Do Niego zmierza cała przeszłość, o czym świadczy cały ST, który Go zapowiada, oraz od Niego bierze początek cała przyszłość” (F. Mickiewicz). Równocześnie anioł wylicza trzy tytuły Nowonarodzonego: Zbawiciel, Mesjasz, Pan. To nie Cezar August jest zbawicielem (gr. soter), ale Jezus. Wskazuje na to już Jego imię („Bóg zbawia”). Jednakże metoda zbawiania Jezusa znacznie różni się od wyobrażeń rzymskich. „Powiedzenie bowiem o jakimś imperatorze, że był soter, zbawicielem, oznacza przypomnienie, że ten człowiek ocalił wszystkie ludy ziemi od tragedii wojny lub tragedii głodu, ale za pomocą wojny, przemocy i głodu, których doznały ludy pokonane i podbite. Jezus natomiast będzie ukoronowany tym samym tytułem za to, że wziął na siebie i poniósł cierpienia wszystkich, bliskich i dalekich, przyjaciół i nieprzyjaciół” (I. Gargano). Drugie określenie Mesjasz (gr. christos) oznacza „namaszczony, konsekrowany”. W Starym Testamencie namszczonymi byli królowie i arcykapłani, którym jako sługom Boga, okazywano szczególny szacunek i cześć. Żydzi jednakże z wielką tęsknotą oczekiwali na Mesjasza, który miał pochodzić z rodu Dawida i dziedziczyć jego tron na wieki. Anioł w uroczysty sposób oznajmia, że jest nim Nowonarodzony w Betlejem. Jednak sposób panowania Jezusa nie spełnił oczekiwań Jemu współczesnych. Jezus nie zaspokoił izraelskich snów o potędze politycznej, zaś królestwo Boże, które ogłosił, miało wymiar religijny, duchowy. Trzeci tytuł Pan (gr. kyrios) w Starym Testamencie był synonimem Boga. Objawione imię Boga było bowiem święte. Nie można go było nawet wymawiać! Mógł to uczynić jedynie arcykapłan i to raz w roku, w dzień przebłagania (Jom Kippur). W tym dniu z drżeniem i lękiem wchodził do najświętszego miejsca w świątyni, gdzie wymawiał najświętsze imię, prosząc o łaskę przebaczenia swoich grzechów, grzechów swojego ludu i wszystkich narodów. Imię stanowiło jakby duplikat osoby, stąd traktowane było z największą czcią i szacunkiem. Izraelici zamiast imienia Boga używali peryfraz, wśród nich również określenia „Pan”. Anioł łączy je z Jezusem, a w późniejszym czasie zastąpi ono samo imię: Pan to Jezus. „Zastosowanie tytułów «Zbawiciel» oraz «Pan» w odniesieniu do Jezusa – tych samych, które wcześniej zostały użyte w odniesieniu do Boga (Łk 1,46-47) – wskazuje czytelnikom Łukasza na boskość Jezusa, «Syna Bożego» (Łk 1,35)” (P. Gadenz).

Anioł nie tylko przekazał pasterzom dobrą nowinę o zbawieniu, ale równocześnie zapowiedział znak rozpoznawczy. Jest nim „Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 12). Znaki są typowym elementem proroctw. One nie tylko zapowiadają wydarzenia, ale również potwierdzają. Wcześniej Zachariasz i Maryja pytali o sens zapowiadanych wydarzeń. Pasterze otrzymali wyjaśnienie, zanim poprosili. Jednakże zapowiadany znak zapewne ich zaskoczył. Wskazywał bowiem na jeszcze niższy status Mesjasza niż oni, plasujący się na ostatnim szczeblu ówczesnej drabiny społecznej. „Obraz ten jest całkowicie sprzeczny z doniosłością przesłania o uzdrowieniu, zbawieniu, wyzwoleniu i panowaniu Boga” (A. Grün).

Do anioła zwiastującego dobrą nowinę „nagle przyłączyło się mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał” (Łk 2,13-14). Anielski chór „stanowi kontrast ziemskich chórów, śpiewających podczas obchodów związanych z kultem rzymskiego cesarza. Ówczesny cesarz rzymski, August, był sławiony za to, że rozpoczął czas pokoju w ówczesnym świecie” (C. Keener). Łukasz relacjonuje, że aniołowie na polach betlejemskich uwielbiały Boga. „Ewangelista powiada, że aniołowie «mówią». Dla chrześcijan od samego początku było jednak jasne, że mowa aniołów jest śpiewaniem, w którym cały blask rozgłaszanej przez nich wielkiej radości jest odczuwany jako teraźniejszość. I w ten sposób, od tego momentu, hymn aniołów nigdy nie milknie. Rozlega się przez wieki na coraz nowe sposoby i rozbrzmiewa ciągle na nowo” (Benedykt XVI). Nicole Timbal w swoich rozważaniach idzie jeszcze dalej: „Śpiewają… Starają się wprowadzić nas w ten pochód uwielbienia bez końca, pomóc nam wyzwolić radość, która powinna stać się naszą radością, zrozumieć, że jesteśmy kochani przez Boga. Śpiewają, i czasem nawet tańczą, elegancko, lekko, trzymają się za ręce w poważnej farandoli, namalowani przez pewnego włoskiego artystę, jak to możemy zobaczyć w muzeum w Chantilly. Jednak tak jak w Ewangelii często zranieni i rozczarowani naszym niewielkim entuzjazmem muszą mówić: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście» i mogliby jeszcze dodać: «biadaliśmy, a wyście nie zawodzili», kiedy widzą, że pozostajemy obojętni na to, co nam proponują, by pomóc nam na naszych ludzkich drogach (zob. Mt 11, 17)!”.  

Jedną z funkcji aniołów jest uwielbianie i wychwalanie Boga Stwórcy oraz objawianie ludziom prawdy, że Bóg jest godzien najwyższej czci. Z punktu teologicznego chwała nie jest Bogu potrzebna, gdyż On jest najwyższą doskonałością, miłością, dobrocią i świętością; taki jest od zawsze i pozostanie w nieskończoności. Uwielbianie lub jego brak niczego jakościowo nie dodają ani nie odejmują chwale Bożej, „ale się przyczyniają do naszego zbawienia” (IV Prefacja zwykła). Uwielbianie pozwala zbliżyć się do świętości Boga, poznać Go głębiej i pełniej uczestniczyć w Jego miłosnym życiu. Święty Hieronim wskazuje na gradację uwielbiających Boga: „Jako pierwsze wielbią rzeczy niewidzialne, potem widzialne. Widzialne dzielą się na dwie klasy: niebieskie i ziemskie. Następnie wielbią Boga wszystkie byty nierozumne, a na końcu człowiek”. Benedykt XVI zauważa: „Co się tyczy «Chwała na wysokościach» decydujące znaczenie ma, rzecz jasna, słowo «jest». Bóg jest chwalebny, jest niezaprzeczalną Prawdą, odwiecznym Pięknem. Jest to podstawowa, pocieszająca pewność naszej wiary. Jednakże – zgodnie z trzema pierwszymi przykazaniami Dekalogu – również tutaj istnieje idące za tym zadanie dla nas: przyczyniać się do tego, żeby wielka chwała Boża na świecie nie była plamiona i zniekształcona, żeby jego wielkość i Jego święta wola były otaczane czcią”. Z kolei Jan Paweł II dodaje: „Każdy nasz oddech, oznaczający również samoświadomość, świadomość i wolność (por. Prz 20, 27), staje się hymnem i modlitwą całego pulsującego we wszechświecie życia (…)  Cały człowiek oraz wszystkie instrumenty i formy muzyczne, jakie wymyślił jego geniusz (…) także «wszystko, co żyje» wezwane jest, by płonąć niczym menora wobec Świętego Świętych w nieustannej modlitwie chwały i dziękczynienia. (…) Tak więc najwspanialszą muzyką jest ta, która płynie z naszych serc. Tę właśnie harmonię Bóg pragnie słyszeć w naszej liturgii”.

Pewną trudność w przesłaniu anioła sprawia niewłaściwe tłumaczenie jego orędzia i naszego hymnu Gloria śpiewanego w czasie Eucharystii: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”. Można zapytać: którzy ludzie są dobrej woli, kto jest godny jego łaski lub których kocha? Zapewne wszyscy. Stąd nie chodzi o to, że ludzie są dobrej woli, nie chodzi o przymioty człowieka, ale o dobrą wolę Boga. Papież Benedykt XVI interpretuje tekst w taki sposób: „Dosłowny przekład oryginalnego tekstu greckiego brzmi: pokój ludziom (Jego) upodobania. Także tu jednak pozostaje oczywiście pytanie: W których ludziach Bóg sobie upodobał? I dlaczego? (…) Człowiekiem upodobania jest Jezus. Jest nim, ponieważ żyje w całkowitym oddaniu się Ojcu, wpatrzony w Niego i we wspólnocie jednej z Nim woli. Ludźmi upodobania są więc ludzie, którzy mają postawę Syna, ludzie upodobnieni do Chrystusa”.

Pokój odnosi się do całego rodzaju ludzkiego, Bóg chce zbawić wszystkich. „Pokój oznajmiony ludziom oznacza początek pojednania ludzkości z Bogiem. Boże Narodzenie jest nade wszystko, świętem pojednania. Ludzkość była skłócona z Bogiem, odwrócona od Niego, pozbawiona z Nim jakiegokolwiek kontaktu, rozdarta sama w sobie. Chrystus przychodzi na świat przede wszystkim w celu przywrócenia pokoju. «Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam» (J 14,27)” (K. Romaniuk). Pokój Boga góruje nad pokojem cesarza Augusta (Pax Augusti), gdyż nie opiera się na sile zbrojnej, lecz na miłości. Ostatecznie to sam nowonarodzony Jezus jest pokojem: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem” (Ef 2,14-16).

Pytania do refleksji:

  • Jakie jest twoje ulubione wyobrażenie anioła?
  • Jaką rolę pełnią aniołowie w twoim życiu?
  • Co dla ciebie oznacza, że Jezus jest Zbawicielem, Mesjaszem i Panem?
  • W jaki sposób uwielbiasz Boga swoim życiem?
  • Jakie miejsce zajmuje w twym życiu duchowym modlitwa chwały, uwielbienia?
  • Na czym polega twoja troska o chwałę Bożą?
  • Co myślisz podczas Eucharystii, gdy wypowiadasz słowa: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”?
  • Czy masz pokój w sercu? Czy wnosisz go w życie rodzinne, wspólnotowe, społeczne?

3. Po ogłoszeniu radosnej nowiny pasterzom „aniołowie odeszli od nich do nieba” (Łk 2,15). Jednak w tradycyjnych szopkach (chyba nie bez przyczyny) umieszcza się ich, gdy adorują, muzykują i śpiewają nowonarodzonemu Dziecku. Z kolei „pasterze mówili między sobą: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił” (Łk 2,15). Pasterze są ludźmi wiary (podobnie jak Maryja). Uwierzyli, nim zdążyli zobaczyć. „To, co teraz zobaczą oczyma ciała, jest już niemal zbyteczne, wobec tego, co wcześniej zdążyli poznać oczyma wiary. Wszystko, co zobaczą oczyma ciała, będzie jedynie potwierdzeniem tego, co intuicyjnie ujrzeli oczyma wiary” (I. Gargano).

„Udali się też pośpiesznie i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę” (Łk 2,16). Pasterze pobiegli do Betlejem z pośpiechem, podobnie jak Maryja z Jezusem do Elżbiety. Zapewne towarzyszyła im ludzka ciekawość, ale także podekscytowanie i radość z usłyszanej nowiny oraz świadomość, że pierwsi ujrzą Zbawiciela. „Którzy chrześcijanie okazują dziś pośpiech, gdy w grę wchodzą sprawy Boże? Jeśli coś zasługuje na pośpiech – to właśnie sprawy Boże, i to chce nam z pewnością przekazać bez słów także ewangelista” (Benedykt XVI).

Po odnalezieniu groty betlejemskiej, paterze ujrzeli to, co wcześniej przepowiedział im anioł. „Znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę” (Łk 2,16). Znak, który zobaczyli, potwierdził wcześniejszą zapowiedź. Jednakże wymagał od nich wiary. Był bowiem równocześnie, jak stwierdził Benedykt XVI, nie-znakiem: „Nie jest to «znak» w tym sensie, że chwała Boża stała się widzialna, żeby można jednocześnie powiedzieć: to jest prawdziwie Pan świata. Nic z tych rzeczy. W tym sensie znak jest jednocześnie nie-znakiem: ubóstwo Boga jest Jego rzeczywistym znakiem. Jednakże dla pasterzy, którzy na swych pastwiskach ujrzeli blask światła Bożego, ten znak jest wystarczający. Ich widzenie ma źródło wewnątrz”.

Pasterze nie tylko pierwsi adorowali Nowonarodzonego, ale również byli Jego świadkami i wysłannikami, w pewnym sensie byli więc pierwszymi „chrześcijanami” i misjonarzami. „Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli” (Łk 2,17-18).  „Fakt, że radosną nowinę usłyszeli pierwsi pasterze, nie powinien dziwić: to po prostu wyraźna zapowiedź przyszłej postawy Jezusa, który nawiedzając ubogich, celników i grzeszników miał niesłychanie irytować i oburzać konformistów swojej epoki” (B. Maggioni). Świadectwo pasterzy jest proste, a zarazem pełne dynamizmu i wiary. Wynika z doświadczenia, podobnie jak późniejsze świadectwo świętego Jana: „[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się: myśmy je widzieli, o nim zaświadczamy i oznajmiamy wam” (1 J 1,1-2). Takie świadectwo wywołuje oddźwięk. Wszyscy, do których dociera, dziwią się. Dobra nowina zaczyna krążyć po okolicy i obejmować szersze kręgi, zgodnie ze starożytną maksymą: Bonum est diffusivum sui – „właściwością dobra jest to, że samo się rozprzestrzenia”.

Inaczej w adoracji uczestniczy Maryja. Malarze przedstawiają ją zazwyczaj pogrążoną w modlitwie na klęczkach, w pokorze, milczeniu, skupieniu, kontemplacji. Podobnie sugeruje Łukasz: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Maryja kontemplowała w sercu i strzegła wszystkie sprawy, których była świadkiem (gr. rhemata), strzegła słowa, które stało się faktem. „Czasownikiem użytym przez Maryję jest syn-tereo – oznacza on troskliwe strzeżenie. Nie chodzi zatem o zwykłe strzeżenie, ale o strzeżenie pełne troki, tak jak mama strzeże swego dziecka w łonie. Jest tu zatem konotacja delikatności, troskliwości, czułości, charakterystyczna dla mamy, która broni swego dziecka nawet przed najlżejszym podmuchem wiatru, aby nawet taki najmniejszy powiew nie zakłócił jego spokoju” (I. Gargano).

Maryja strzegła swego skarbu w sercu, czyli w centralnym miejscu swego jestestwa, ale angażowała również umysł, medytowała nad nim. Wiele spraw było jeszcze dla Niej zakrytych, ale nie odrzucała ich, „kołysała” w sobie, przepracowywała. Użyty w tekście grecki czasownik symballo może oznaczać „naradzać się, rozważać, przypuszczać, dyskutować, a także «macerować», jak wówczas, gdy „zamyka się w naczyniu różne zioła i przechowuje, dopóki nie ulegną maceracji i nie dadzą jednolitego i intensywnego zapachu” (I. Gargano). Rozważanie Maryi wskazuje więc, że Jej postawa nie jest bierna ani bezwolna, „tak jakby przechowywało się choćby nawet z największą troską, drogocenną rzecz w muzeum. Jest zachowywaniem czynnym i żywym, które łączy i konfrontuje jedną rzecz z drugą, (…) starając się zrozumieć głęboką spójnię, kierunek i prawdę spraw, które mogłyby wydawać się niespójne, a nawet sprzeczne ze sobą” (B. Maggioni). Maryja „gromadziła różne wspomnienia z życia Jezusa, zestawiała swoją wiedzę o Nim i wiadomości otrzymane od pasterzy z tym, co widziała, a na tej podstawie próbowała wytłumaczyć sobie niejasności” (F. Mickiewicz).  Starała się zrozumieć paradoks: z jednej strony wielkość, chwałę Boga (por. J 1,14), a z drugiej prostotę, ubóstwo, zwyczajność Jego narodzin na ziemi.

Podczas owych rozważań serce Maryi zapewne pałało, jak serca dwóch uczniów w drodze do Emaus (Łk 24,32). „Maryja w Betlejem zachowuje się podobnie jak w rodzinnym Nazarecie. Pozwala, aby Słowo zajęło Jej serce. Ona nie dywaguje, nie roztrząsa jedynie w głowie znaczenia słów. Dialoguje ze Słowem w sercu! Pozwala, aby Słowo Ją rozpaliło wewnętrznie. Serce Maryi pała. Ona potrafi ogrzać nim zimną stajnię. Przy Maryi Jezusowi nigdy nie było zimno. Trzeba pozwolić Słowu rozpalić w naszym sercu ognisko, przy którym mógłby ogrzać się Bóg i każdy, kto się do nas zbliża. Kiedy nie dopuszczamy słowa Bożego do serca, ale zostawiamy je za zamkniętymi drzwiami naszych intelektualnych rozważań, wtedy Bogu jest zimno w naszym życiu. Bóg cierpi z zimna, gdy pozostawiamy Go samego na zewnątrz serca. Woli serce, w którym panuje stajenny barłóg, ale otwarte, niż serce wyłożone pałacowymi marmurami, ale zamknięte” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • Czego dotyczy twój pośpiech?
  • Jakie dobro emanuje z twojej osoby? Czym „zarażasz” innych?
  • Jakim świadkiem Nowonarodzonego jesteś dziś?
  • Co „wrzucasz” do swego serca?
  • Czy potrafisz reflektować nad ważnymi wydarzeniami twojego życia, jak Maryja?
  • Która postawa jest ci bliższa: pasterzy wielbiących Boga, Maryi rozważającej i kontemplującej Słowo, czy tych, którzy jedynie się dziwią?
  • W jakich okolicznościach pała twoje serce?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl