Św. Ignacy mówi o trzech przyczynach strapienia. Pierwsza wynika z miernego zainteresowania życiem duchowym, które charakteryzuje ospałość, leniwość, letniość. Wobec celu ostatecznego bywamy ospali, wypaleni przed czasem, ani zimni ani gorący, letni. Angażujemy nasze energie we wszystko, tylko nie we własne życie duchowe. Jesteśmy jak ewangeliczna Marta. Troszczymy się i niepokoimy o wiele, mamy na głowie codziennie tysiące spraw, a brakuje czasu na najważniejszą cząstkę (Łk 10, 38-42).
Św. Jan pisze w Apokalipsie: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni, i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. (Ap 3, 15n). Letniość mówi św. Jan obrazowo, powoduje wymioty Boga. Prowadzenie życia letniego, przeciętnego przypomina zgodę na przegrane małżeństwo. Jest niebezpieczna, ponieważ pozwala trwać w złudnym spokoju, w samozadowoleniu i iluzjach. Konsekwencją jest regres w życiu duchowym. Wydaje nam się, że Bóg nas opuścił. A w rzeczywistości to my opuściliśmy Jego.
Ten rodzaj strapienia jest bardzo ważny w życiu duchowym. Dzięki niemu Bóg chce nas wyrwać z minimalizmu, przeciętności, grzechów. Chce wskazać źródło prawdziwej radości i dobra. Dlatego nie należy go traktować jak czasu straconego.
Przyczyną strapienia duchowego nie muszą być jednak nasze błędy. Czas strapienia może być zesłany przez Pana Boga. Jest to czas próby, czas pustyni. Dzięki niej okazuje się prawdziwość zaufania Bogu, a także motywy miłości. Próba pokazuje, czy jest to miłość interesowna, czy bezinteresowna. Oczyszcza z egoizmu. Pozwala przejść od miłości Bożych darów, od pociech do miłości samego Boga.
Strapienie jest ogromną szansą, pozwalającą uczynić jakościowy skok; aby nie zatrzymywać się na modlitwie, wyobrażeniach czy myślach o Bogu ale doświadczyć samego Boga. My, niestety, bardziej cenimy sobie dary, nawet duchowe, niż samego Boga. Jakbyśmy bardziej cenili obrączkę zaręczynową niż narzeczonego.
Na początku życia duchowego Bóg daje pociechy, przyjemności duchowe, dlatego, że jesteśmy słabi i pragnie zrównoważyć atrakcyjność zła. Ale kiedy zło przestaje nam się już podobać, gdy jesteśmy coraz dalej na drodze duchowej, kończą się pocieszenia, gasną wszelkie zmysłowe doznania, przychodzi oschłość, a poprzez to czas nauki miłości bezinteresownej.
Przykładem jest Hiob, którego Bóg pozbawił wszelkich wartości materialnych, rodziny i zdrowia, wszelkich gratyfikacji i motywacji dopuścił najwyższy stopień strapienia, ale Hiob pozostał wierny do końca. Przykładem jest również Abraham, od którego Bóg zażądał ofiary z umiłowanego syna Izaaka. Abraham całkowicie zaufał Bogu i przeszedł szczęśliwie najcięższą próbę strapienia; postawił wyżej Boga i Jego słowo niż więzi rodzinne (por. Rdz 22).
Poprzez strapienie Bóg uczy, że wszystko jest Jego absolutnym darem i łaską. Oczyszczamy się wtedy z wszelkich roszczeń i pozostajemy w oczekiwaniu Bożych darów i Jego samego. Bóg chce nam dać siebie, ale pragnie, byśmy oczekiwali Go cierpliwie, nie zadowalając się jedynie namiastkami miłości.
W strapieniu uczymy się wolności, relatywizmu wobec pocieszenia. Pocieszenie duchowe jest Bożym darem, czystą łaską. Gdybyśmy nieustannie doświadczali pocieszenia, w łatwy sposób moglibyśmy je sobie przywłaszczyć, uważać za osobistą zasługę i wpaść w zarozumiałość, pychę. Brak pocieszenia, strapienie prowadzi do prawdziwej pokory i ufności. Św. Teresa z Avila przeżywała całe lata doświadczenia strapienia, jednak trwała wiernie w ufności Bogu. Silvano Fausti pisze: Pokora bez ufności to depresja. Ufność bez pokory to zarozumiałość. Depresja i zarozumiałość to dwaj nieśmiertelni wrogowie. Idą zawsze razem, chociaż zwykle dostrzegasz tylko jednego, tego słabszego w danej chwili.
fot. Pixabay