„Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali” (Łk 24, 13-16).
Abu Gosz jest wioską arabską oddaloną piętnaście kilometrów na zachód od Jerozolimy. Swą nazwę zawdzięcza hersztowi zbójnickiemu zwanemu „szejkiem z Hejaz”. Władze osmańskie pozwoliły mu ściągać okup z pielgrzymów w zamian za ich ochronę. Współcześni arabscy mieszkańcy Abu Gosz uważają siebie za jego potomków. W rzeczywistości Abu Gosz jest starożytną biblijną wioską znaną jako Kiriat-Yearim, czyli „wioska drzewa”.
Osadnictwo w Kiriat-Yearim należy do najstarszych na ziemiach Izraela. Wykopaliska wskazują na czasy neolityczne i datują jej początki na siedem tysięcy lat przed Chrystusem. Kiriat-Yearim jest wzmiankowana w Biblii dość często. W czasach biblijnych była małą wioską leżącą na granicy terytorium Judy i Beniamina. Właśnie w niej przez dwadzieścia dwa lata przebywała Arka Przymierza po przyniesieniu jej z Bet-Szemesz. Kiriat-Yearim utożsamiano ponadto z Anatot, miejscem pochodzenia proroka Jeremiasza. W tamtych czasach wioska znajdowała się na szczycie, na którym obecnie dominuje sanktuarium maryjne. „Nie jest jasne, kiedy wioska przesunęła się w dół doliny. Nastąpić to mogło w okresie, kiedy silna władza zapewniała pokój, a droga była na tyle uczęszczana, aby przenosiny takie były korzystne. Mogło do tego dojść już w II wieku, kiedy osadzono tutaj oddział z X legionu i zbudowano cysternę nad źródłem” (J. Murphy-O’Connor).
W średniowieczu krzyżowcy mylnie utożsamili Abu Gosz z biblijnym Emaus. Nie znali bizantyjskiej tradycji lokującej Emaus w Latrun. Wobec tego odmierzyli, zgodnie ze wskazówkami Łukasza, sześćdziesiąt stadiów (jedenaście i pół kilometra) od Jerozolimy i zidentyfikowali najbliższą wioskę jako biblijne Emaus. Na ruinach wspomnianej cysterny rzymskiej, która później służyła jako arabski karawanseraj, joannici wznieśli w 1141 roku imponujący kościół. Po klęsce krzyżowców pod Hattim w 1187 roku tradycja łączenia Abu Gosz z Emaus zamarła, ustępując miejsca Emaus-al-Qubeibeh. W XIX wieku kościół przeszedł w ręce rządu francuskiego, który powierzył go benedyktynom, zaś od 1956 roku opiekę nad nim sprawują ojcowie lazaryści.
Kościół joannitów robi na mnie ogromne wrażenie. Przypomina typową twierdzę z czasów krzyżowców „o ścianach spiętrzonych wysoko ku górze, zaopatrzona w niewielkie otwory okienne, budowana z ciosów kamieni, potężna i solidna” (J. Gać). Obok kościoła świętej Anny w Jerozolimie stanowi najlepiej zachowaną budowlę krzyżowców na terenie Ziemi Świętej.
Zwiedzanie kościoła rozpoczynam od krypty. Przed wejściem do niej odnajduję inskrypcję Vexillatio leg[ionis] X Fre[tensis] (to znaczy: „Oddział X Legionu Freteńskiego”). Świadczy ona, że w czasach rzymskich w Abu Gosz stacjonował X Legion Freteński. Tradycja wskazuje, że żołnierze tego legionu brali udział w ukrzyżowaniu Jezusa. Krypta jest datowana na czasy średniowieczne. Wyjątkiem są zewnętrzne mury pochodzące z cysterny rzymskiej. W jej centrum znajduje się ołtarz. „Niski ołtarz nad źródłem nie znajduje się na osi krypty. Jest on zorientowany dokładnie na wschód. Krzyżowcy zamierzali prawdopodobnie w ten sposób skorygować nieco błędną orientację kościoła” (J. Murphy-O’Connor).
Z krypty udaję się bezpośrednio do kościoła. Świątynia robi wrażenie prostoty, sprzyja modlitwie i kontemplacji. Posiada surowy wystrój. Na ścianie wisi prosty krzyż. Na pulpicie otwarte Pismo Święte. Nieco przygnębiający widok sprawiają łuszczące się freski. „Stanowią jednak drogocenne relikty z krótkiego okresu, kiedy to frankijscy i bizantyjscy artyści uzupełniali się nawzajem” (J. Murphy-O’Connor).
Średniowieczna świątynia jest przyciemniona, chłodna i niemal pusta. Bardzo lubię tego typu kościoły. Pomagają w modlitwie i zbliżają do Boga. Z radością poddaję się słowom Pisma. Przypominam sobie historię dwóch uczniów z Emaus (Łk 24, 13-35). Łukasz i Kleofas to uczniowie, którzy słyszeli słowa Marii Magdaleny, Jana, Piotra o zmartwychwstaniu Jezusa, ale nie uwierzyli i odeszli. Są to uczniowie, którzy przeszli szkołę Jezusa. Słyszeli Jego słowa o błogosławieństwach i miłości, ale również o zgorszeniu z powodu krzyża. Uczniowie z Emaus są ludźmi zranionymi w swoich nadziejach i oczekiwaniach. Czują żal do Jezusa, może myślą, że ich oszukał. I dlatego chcą się oddalić, uciec od miejsca, które przypomina im porażkę. W drodze do wsi przyłącza się do nich Jezus. Jednak Go nie rozpoznają. Są zbyt zajęci sobą, własnym smutkiem, bólem i krzywdą, poczuciem zawodu. Ich umysł jest ociężały; nie rozumieją sensu śmierci swego Mistrza. Zmartwychwstały Jezus pomaga im zrozumieć sens wydarzeń w których uczestniczą: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” (Łk 24, 25-26). Przyczyną rozgoryczenia uczniów jest zamknięcie w sobie, brak otwartości na Słowo Boże i brak zaufania Jezusowi. Są smutni, zawiedzeni, rozczarowani, ponieważ ich serca są zatwardziałe, „sklerotyczne”, zamknięte na Boży plan zbawienia. Chcą mierzyć wszystko miarą chwały. Trudno im przyjąć, że miara Boga jest inna. Jest nią najpierw cierpienie, krzyż, a dopiero później zmartwychwstanie. Dopełnienie rozmowy, podczas której „płonęły ich serca” miało miejsce już w Emaus, u celu podróży. Był to stół eucharystyczny. Jezus łamiący chleb, dokonał w uczniach przemiany serc. Stali się łagodni, otwarci, gościnni. Ponadto otwarły im się oczy. Rozpoznali wreszcie swego ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Mistrza.
Wsłuchując się w ciszę panującą w mrocznej świątyni, przypominam sobie słowa wiersza poety Macieja Józefa Kononowicza:
„Drogi nasze codziennie wiodą do Emaus,
Co dnia tysiące braci mijamy w pośpiechu –
Wśród nich i Ciebie, Jezu nierozpoznawany,
Który dźwigasz na barkach ciężar naszych grzechów” (Etiuda Wielkiego Tygodnia).
Zastanawiam się nad moim podobieństwem do uczniów z Emaus? Przed czym uciekam? Czym jestem rozczarowany? Co jest moim miejscem ucieczki, moim Emaus? Czy rozpoznaję Zmartwychwstałego w moich bliźnich? Co chce mi powiedzieć Jezus zmartwychwstały na mojej drodze?
Po tej refleksji wychodzę na zewnątrz świątyni. Ogród jest przepiękny. Dominują w nim smukłe wysokie palmy, feeria barw i zapachów kwitnących kwiatów i krzewów. Czuję się jak w rajskim ogrodzie Eden.
Fragment książki: „Ogród Boga”, WAM 2019
fot. autor