Kościół w Laodycei należał do siedmiu starożytnych wspólnot na terenie Azji Mniejszej, którym Apostoł Jan dedykował swoje listy (Ap 3, 14-22).
Już w pierwszych słowach skierowanych do Kościoła laodycejskiego pobrzmiewa ton nagany: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15-16). Co więcej, Jezus nie ma dla niego żadnej pochwały. Wspólnota w Laodycei jest „letnia” i „wywołuje torsje”. Laodycea nie posiadała naturalnych źródeł. Zimną wodę sprowadzano z gór, natomiast gorącą z odległego o dwanaście kilometrów Hierapolis; jednak po dotarciu do Laodycei była już letnia, powodując torsje. Podobnie prezentował się Kościół w Laodycei; nie był zimny, jak woda do picia, ani gorący, jak woda do kąpieli, ale letni, wywołujący mdłości, torsje. Nie wykazywał gorliwości, szedł na kompromisy, żył w sposób powierzchowny, brakowało mu gorliwości i zapału.
Sytuacja chrześcijan laodycejskich przypomina dzisiejszą cywilizację dobrobytu. Nie walczy się w niej już z Bogiem, ale marginalizuje Go, odsuwa „na starość”. Konsekwencją takiej marginalizacji jest życie bez-bożne. Pojawia się etyka relatywizmu, miesza się dobro ze złem, a nawet więcej: promuje zło, zanika poczucie winy i grzechu, banalizuje się życie duchowe, dominuje pogoń za pieniądzem i konsumpcją, zmysłowością. Życie staje się ociężałe, powierzchowne a sumienie letnie, obojętne. Na porządku dziennym są wówczas kompromisy, dwuznaczności i pustka wewnętrzna. Nic dziwnego, że taka postawa wywołuje mocne słowa Jezusa i wezwanie do samookreślenia się; do czystości i przejrzystości wewnętrznej.
Kościół w Laodycei nie oparł się pokusie bogactwa i wartości światowych. Trzy negatywne cechy, jakimi określa go Autor listu nawiązują do warunków ekonomicznych miasta; jest biedny, ślepy i nagi.
Laodycea była znanym ośrodkiem finansowym z wieloma bankami i centrami handlowymi. Dumna ze swego bogactwa odmówiła nawet pomocy Rzymian po trzęsieniu ziemi w 60 roku. Kościół również uległ pokusie bogactwa; dał się przekonać światu, że jest samowystarczalny. „Sumienie przygłuszone dobrobytem, umysł zamroczony pychą intelektualną, dusza zajęta innymi sprawami, doprowadziły chrześcijanina z Laodycei do samousprawiedliwienia: «Jestem bogaty, wzbogaciłem się, nie potrzebuję już niczego!» Słowo Chrystusa jest jak rozżarzony promień, który przebija zewnętrzne zabezpieczenia i odsłania skrywaną w środku nędzę, ubóstwo, ślepość, nagość” (G. Ravasi). Mimo, iż materialnie prosperuje dobrze, w duchowym wymiarze jest biedny. Bogactwo materialne przesłania prawdziwe wartości, koncentruje na doczesności, włącza w tryb rywalizacji, prowadzi do egoizmu i pychy. Dlatego Chrześcijanie powinni nabyć u Chrystusa „złota w ogniu oczyszczonego”, czyli prawdziwego bogactwa: wiary, miłości i mądrości duchowej.
Laodycea znana była także z przemysłu włókienniczego. Słynna czarna wełna była kolejnym synonimem bogactwa. Kościół laodycejski uległ myśleniu światowemu, pogańskiemu. Zamiast szczycić się swoim bogactwem, powinien dostrzec, że w rzeczywistości jest nagi. „Ubranie jest w Biblii symbolem duchowego stanu człowieka i znajduje wyraz znamienna dwubiegunowość: z jednej strony chroni ono godność człowieka, a z drugiej tajemniczo zapowiada przyodzianie w utraconą chwałę” (W. Chrostowski). „Białe szaty”, symbol oczyszczenia i boskiej godności, które zatracił Kościół w Laodycei, wiążą się z powrotem do dawnego życia i z oddaleniem od prawdziwego źródła, Chrystusa.
W Laodycei miała siedzibę słynna szkoła medycyny, szczególnie okulistyki. Produkowany balsam do oczu był powszechnie stosowany. Stąd aluzja do ślepoty. Bogactwo, samowystarczalność, poddanie się wpływom myślenia ludzkiego sprawiło, że Kościół laodycejski popadł w pychę, sądził, że niczego nie potrzebuje. W rzeczywistości był „ślepy”. Nie widział nawet, jak bardzo oddalił się od pierwotnej gorliwości. Uległ duchowej regresji. Powinien więc nabyć „prawdziwego duchowego balsamu”. Jest nim skrucha i nawrócenie, czyli radykalna wewnętrzna przemiana.
Jezus „karci i ćwiczy” Kościół laodycejski. Ale powodem owego karcenia jest miłość. Zależy Mu bowiem na wzroście, nawróceniu (zmianie myślenia) i powrocie do pierwotnej gorliwości. W tym punkcie ludzkie myślenie nie nadąża za Boską pedagogią, a relacje międzyludzkie różnią się od działania Boga. Ludzie ranią się wzajemnie, są źródłem cierpienia innych, ale gdy kochają, chcą za wszelką cenę oddalić cierpienie. W relacji z Bogiem może być inaczej. Bóg tych, których kocha czasami doświadcza. Cierpienie dopuszczane przez Boga ma różny wymiar i sens, najczęściej niezrozumiały w chwili jego przeżywania, ale niekiedy jest dowodem wyboru i szczególnej miłości Boga: „Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości” (Hbr 12, 11). Świadczą o tym również wszyscy wielcy mistycy i święci.
Zakończenie listu napawa nadzieją. Zwycięzcy Jezus obiecuje wspólne zasiadanie na tronie. Jest to dopełnienie udziału we wspólnej uczcie. Jezus stoi u drzwi wspólnoty laodycejskiej i u drzwi każdego serca: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3, 20). Zwykle delikatnie puka. Gdy spotyka się z oporem, zamknięciem, ślepotą i głupotą reaguje ostrzej, karci, wzywając do nawrócenia. Nikogo jednak nie wyklucza a priori z „wieczerzy”, wspólnoty posiłku, która jest symbolem przyjacielskiej relacji i intymnej więzi. „Chrystus chodzi drogami świata. My jesteśmy zamknięci w środku naszych domów, w granicach naszego małego horyzontu. Gdyby On nie zapukał, pozostalibyśmy sami. Gdybyśmy nie otwarli, On poszedłby dalej. Łaska i wolność, Bóg i człowiek muszą się spotkać. Tylko w ten sposób dochodzi do komunii, wzajemnego uścisku, intymnej więzi, której symbolem jest wspólna wieczerza – Jego z nami, nasza z Nim” (G. Ravasi).
Pytania do refleksji:
- Czy moje życie duchowe nie cechuje letniość, relatywizm, kompromisy, dwuznaczności, banalność i pustka wewnętrzna?
- Czy jestem bogaty materialnie czy duchowo?
- Czym się szczycę? Z czego jestem dumny?
- W czym wyraża się moja nagość?
- Jaki rodzaj ślepoty przeważa w moim życiu: fizyczny, psychiczny czy duchowy?
- Jak odbieram karcenie ze strony Pana Boga?
- Czy mogę zgodzić się z twierdzeniem że „Bóg doświadcza tych, których kocha”?
- Co odpowiem na delikatne pukanie Boga do „drzwi
fot. Unsplash