W dzisiejszym rozważaniu pasyjnym zwrócimy uwagę na ludzkie trybunały, przed którymi musiał stanąć Syn Boży.
Pierwszym byli arcykapłani, uczeni w Piśmie, Sanhedryn, a więc ówczesna elita religijna Izraela. Kapłani sądzili Boga w imię Boga. Straż świątynna aresztowała Jezusa i zaprowadziła do Annasza. Objawienia, które miała błogosławiona Katarzyna Emmerich, a które opisała w swoich wizjach, mówią, że Jezus prowadzony był boso, ze skrępowanymi rękami i pętlą zaciskającą szyję. Trafnie oddał to Mel Gibson w filmie Pasja.
Pierwszym sędzią, przed którym stanął Jezus był Annasz. Drugim jego zięć – arcykapłan Kajfasz. U Kajfasza dokonała się parodia sądu. W czasie nocnego przesłuchania zbierano tylko dane, natomiast właściwa procedura miała miejsce w czasie porannego przesłuchania o świcie, czyli ok. godziny piątej rano.
Członkowie Wysokiej Rady przedstawili swoich świadków. Ich zeznania polegały na przytaczaniu zniekształconych wypowiedzi Jezusa, których nie usiłowano bynajmniej wyjaśniać. Świadectwa często przeczyły sobie wzajemnie i chociaż świadkowie kompromitowali cały proces, nie przejmowano się tym.
Ci ludzie, którzy przesłuchiwali Jezusa, by odkryć prawdę, w rzeczywistości nie szukali prawdy. Głównym motorem całego procesu były ludzkie namiętności: nienawiść, pogarda, żądza władzy, egoizm, strach, zazdrość… Faryzeusze byli zaślepieni nienawiścią i lękiem o siebie. Człowiek owładnięty namiętnością podszytymi lękiem nie jest zdolny usłyszeć ani zrozumieć drugiego, gdy mówi prawdę.
Każda ludzka namiętność zaślepia człowieka, uniemożliwia kierowanie się rozumem, sumieniem, sercem. Namiętność deprawuje życie człowieka. Sprawia, że oceniamy siebie, innych, świat, a nawet Boga przez pryzmat naszych wewnętrznych zniewoleń.
Człowiek ogarnięty namiętnościami potrafi poświęcić wszystko, nawet największe świętości, by osiągnąć cel. Często pod wzniosłymi ideałami, nawet duchowymi i religijnymi mogą kryć się małe, ludzkie namiętności, pragnienia i cele. Tak jest w historii, gdy w imię Boga sieje się fanatyzm, nienawiść, stosuje się metodę siły. I tak jest w życiu prywatnym. Osoby, które służą Bogu, często bardziej dbają siebie i wygodne życie niż o chwałę Boga.
W czasie przesłuchania Jezus milczał, dopiero, gdy Kajfasz zapytał: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?, Jezus nie mógł dłużej milczeć. Musiał dać świadectwo prawdzie.
Dawanie świadectwa prawdzie nie może być uzależnione od korzystnych okoliczności zewnętrznych ani od nastrojów wewnętrznych. Dawanie świadectwa prawdzie musi się liczyć nawet z ceną własnego życia. Od chwili śmierci Jezusa miliony Jego uczniów jest więzionych, upokarzanych, wyśmiewanych, torturowanych, skazywanych na śmierć, tylko dlatego, że są uczniami Jezusa, że przyznają się odważnie do Jezusa. Codziennie w prasie możemy przeczytać informacje o prześladowaniu i mordowaniu chrześcijan w Indiach, Iranie, Pakistanie, Iraku, czy innych krajach islamskich. Wczoraj np. prasa donosiła o aresztowaniu 4 biskupów hinduskich.
Jan Paweł II nazwał miniony wiek wiekiem męczenników. Jak podają źródła, tylko w roku jubileuszowym 2000, ok. 800 katolików poniosło śmierć. W Polsce mamy piękne świadectwo ponad stu błogosławionych męczenników II wojny światowej, czy ks. Jerzego Popiełuszkę.
My wprawdzie nie musimy naszego świadectwa potwierdzać krwią, ale jest wiele sytuacji, w których nasza przynależność do Jezusa bywa konfrontowana. Czy nie wstydzimy się wtedy Jezusa? Czy nie boimy się dawać świadectwa prawdzie?
Po zakończeniu nocnej narady Jezus został wyśmiany jako Mesjasz. Uczestnicy zniewag – członkowie Wysokiej Rady i słudzy świątynni zaczęli pluć Mu w twarz. Plucie w twarz wyraża najwyższą pogardę i głębię upokorzenia. Twarz jest wyrazem osoby.
Następnie plujący i bijący przeszli do kpin. W zniewagach Jezusa posłużyli się dziecięcą zabawą, wywodzącą się z Grecji, tzw. kollabixe (przypomina zabawę w chowanego, albo naszą ciuciubabkę). Uderzają Jezusa i pytają: Prorokuj nam Mesjaszu, kto Cię uderzył? W ten sposób znieważają Jezusa jako człowieka, ale również jako Proroka i Syna Bożego. W Jezusie zostaje wyszydzony Bóg Ojciec.
Wobec wszystkich zniewag Jezus w ogóle nie reaguje, milczy. Kard. Martini pisze: W Jezusie Bóg pozwala się zranić przez człowieka. Bóg ofiaruje się człowiekowi jak lustro, żeby człowiek zobaczył własną małość, poczuł do niej odrazę i przyjął zbawienie ofiarowane mu przez tego Upokorzonego i Milczącego.
Drugim trybunałem, przed którym stanął Jezus był Namiestnik rzymski. Wyrok śmierci wydany przez Wysoką Radę na Jezusa nie był prawomocny. Należało jeszcze uzyskać aprobatę Rzymu. Wydarzenie to, jak zaznacza św. Jan, miało miejsce wczesnym rankiem, czyli między godziną szóstą a siódmą rano. Rzymianie wstawali wcześnie i rozpoczynali urzędowanie o świcie. Godziny popołudniowe poświęcali życiu towarzyskiemu i rozrywkom.
Piłat wyszedł do przedstawicieli Wysokiej Rady i według prawa rzymskiego, zapytał o przyczynę oskarżenia.
Piłat był urzędnikiem rzymskim, biurokratą. Posiadał władzę, stanowisko, na którym mu bardzo zależało. Jego ambicją było zadowolić wszystkich. Był jednak wzięty w dwa ognie. Z góry przychodzą rozkazy, monity, z dołu docierają niepokoje, odgłosy niezadowolenia. Piłat musiał podejmować przykry, codzienny wysiłek utrzymania równowagi między tymi dwoma siłami. Musiał ciągle manewrować, by nie popsuć sobie kariery i nie narazić się nikomu. Chciał zachować spokojne sumienie i równocześnie podobać się Cezarowi i ludziom. Piłat nie był złym człowiekiem. Nie chciał uczynić nic złego Jezusowi. Ale interes polityczny i własny wzięły w nim górę.
My również w codziennym życiu zachowujemy się jak Piłat. Jesteśmy Piłatem, gdy za wszelką cenę chcemy zachować wobec innych twarz, honor, godność, skonstruowany przez nas zewnętrzny wizerunek i zewnętrzną, perfekcyjną poprawność. Jesteśmy Piłatem, gdy staramy się ukryć naszą obojętność, a nawet wrogość czy gotowość zniszczenia innych, byleby zachować dobre zdanie o sobie, posadę, sławę, prestiż. Jesteśmy Piłatem, gdy wyżej cenimy egoizm i własną karierę, niż dobro innych. Jesteśmy Piłatem, gdy chcemy utrzymać się na dwóch stołkach – służyć Bogu i mamonie. Jesteśmy Piłatem, gdy zrzucamy na innych odpowiedzialność, a sami potrafimy tylko krytykować, albo wydawać krzywdzące sądy…
Trzecim trybunałem i kolejnym sędzią Jezusa był Herod. Z okazji Paschy Herod przebywał w Jerozolimie. Jezus pochodził z Galilei i był poddanym Heroda. Dlatego Piłat odesłał do niego Jezusa.
Herod nie był zainteresowany Jezusem ani prawdą, tylko spektaklem. Chciał się zabawić kosztem Jezusa. Chciał, by odegrał rolę błazna. Oczekiwał cudów, znaków…
Dzisiaj można odnieść wrażenie, że niektórzy chrześcijanie są znudzeni swoją wiarą, tymi samymi prawdami, przykazaniami, obrzędami… Chcieliby ujrzeć albo usłyszeć coś nowego… Dlatego tak łatwo rzucają się na wszystko, co ma posmak sensacji. Nieraz ważniejsze są objawienia, przepowiednie, płaczące obrazy, krwawiące krzyże niż Ewangelia. Bardziej interesuje nas kapłaństwo kobiet, małżeństwo księży, luz w dziedzinie moralnej… niż Jezus i nasze życie duchowe. Podobnie jak Heroda.
Jezus wobec milczy. Wcześniej rozmawiał z Judaszem, ze strażnikami w Ogrodzie Oliwnym, z Kajfaszem, z Piłatem. Herodowi nie ma nic do powiedzenia. Milczenie Jezusa nie jest jednak wyrazem pogardy, ale ostatecznym, najmocniejszym sposobem upomnienia. Wobec człowieka tak zepsutego i cynicznego jak Herod pozostaje tylko milczenie.
Czwartym trybunałem jest lud. Wyjście z kłopotliwej sytuacji przez Piłata nie powiodło się. Herod odesłał Jezusa ponownie do Piłata. Piłat, odwołuje się wobec tego do zwyczaju ułaskawienia z okazji Paschy jednego więźnia, wskazanego przez lud. Proponuje Jezusa i Barabasza. Barabasz był więziony za zabójstwo i wszczęcie zamieszek w Jerozolimie. Walczył o wolność Izraela w sposób rewolucyjny. Stawiając zbrodniarza obok Niewinnego, Piłat zapewne nie miał wątpliwości, ze lud wybierze Jezusa. Tymczasem tłum wybrał Barabasza. Chciał, aby Jezus – Król umarł.
W starożytnym Wschodzie stosowano tzw. ofiarę zastępczą. W miejsce króla, który miał zginąć, posyłano na śmierć zbrodniarza. Skazując Jezusa na śmierć tłum odrzucił ofiarę zastępczą. Chciał, aby umarł Król.
W ten sposób lud zadecydował. Ten lud, który Jezus nauczał, leczył, karmił, któremu służył z miłością, skazał Go na śmierć. J. de Roux w gorzki sposób pyta: Możni tego świata kolejny raz posłużyli się plebsem, aby osiągnąć swój cel. Gdzie byli wówczas oczyszczeni trędowaci, uwolnieni od złego ducha opętani, niewidomi, których oczy zostały otwarte, głusi, którzy słyszeli, paralitycy, których członki stały się sprawne? Gdzie byli uczniowie? Gdzie radosny orszak z Niedzieli Palmowej? Odpowiedzią są zdrady, zaparcia się, odstępstwa i tchórzostwa, których historia zna tysiące.
Jezus, który jest Życiem, przyjął śmierć. Barabasz, który niesie śmierć, otrzymał życie. To dzięki Jezusowi, dzięki Jego śmierci Barabasz mógł żyć. Każdy z nas jest Barabaszem. Wszyscy zgrzeszyliśmy i grzeszymy, zasługując na śmierć. Jezus zajął nasze miejsce na krzyżu. Dzięki Niemu odzyskaliśmy życie i wolność.
fot. Free Bible images