Opis rozmnożenia chleba przez Jezusa pojawia się na kartach Ewangelii aż sześciokrotnie. Zawiera on odniesienia starotestamentalne. Przypomina o ludzie izraelskim karmionym na pustyni przez Boga manną (Wj 16), jak również cud nakarmienia stu ludzi przez proroka Elizeusza (2Krl 4, 42-44).
Zatrzymajmy się na relacji świętego Marka (Mk 6, 30-43). Przytacza on dwa opisy tego samego wydarzenia. Być może dysponował dwoma relacjami. „Możliwy jest też zamiar symboliczny. Pierwszy opis wyraża nakarmienie Izraela, zaś drugi – pogan, gdyż zlokalizowany został, chociaż dość luźno, gdzieś na terenach Dekapolu za jeziorem Genezaret” (M. Wojciechowski).
Marek umieszcza pierwsze rozmnożenie chleba po powrocie Apostołów z pracy misyjnej. Gdy już podzielili się radością i owocami ewangelizacji, Jezus chce, by wypoczęli. Dlatego udaje się wraz z nimi na ustronną równinę nad Jeziorem Genezaret (dzisiejsza Tabgha). Zapewne pragnie przeżyć chwilę spokoju, osamotnienia. Potrzebuje czasu dla siebie i uczniów. Tymczasem nawet ta chwila wytchnienia okazała się niemożliwa. „Widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili” (Mk 6, 33). Ten wielki tłum, który słyszał o Jezusie pragnie Go zobaczyć, dotknąć, usłyszeć.
Ewangelista porównuje ludzi zebranych wokół Jezusa do owiec bez pasterza. „Owce bez pasterza są bezradne. Nie wiedzą, w którą stronę iść. Gdy nie ma pasterza, owce nie mają żadnego poczucia «tożsamości». Są one biedne i smutne, jak dziecko zagubione w tłumie obcych ludzi plączące za swoją matką. Owce bez pasterza są bezbronne. Mają poczucie zagrożenia, są niespokojne i boją się. (…) Owce są znane z tego, że zaatakowane przez pożerającego wilka stoją spokojnie, nie broniąc się. Są sparaliżowane strachem, który doprowadza je do śmierci” (R. Fabing). Taki obraz owiec odnosi Ewangelista do ludzi towarzyszących Jezusowi. Są słabi, bezradni, potrzebujący, niespokojni, zagrożeni i proszą otwarcie o pomoc. Ponadto są głodni. Poszukują pokarmu dla ducha i ciała.
Na widok tych ludzi, Jezus „zlitował się nad nimi”. Słowo litość nie ma jednak znaczenia pejoratywnego. Oznacza trafniej „wzruszył się”, albo jeszcze mocniej – „wzburzyły się Jego wnętrzności, wzburzyło się Jego serce”. To słowo odsłania serce Jezusa – pełne miłosierdzia, dobroci i miłości. Jezus lituje się nad potrzebującymi, rozmawia z nimi, naucza, uzdrawia, karmi. Bierze ich w opiekę, spełnia ich oczekiwania. Dzieli się z nimi nie tylko pokarmem, ale również słowem, swoim czasem, Sobą. „Bóg w Jezusie jest Bogiem cierpiącym wraz z ludźmi, którzy są w potrzebie; zwraca się ku nim, nie potrafi nie nieść im pomocy. Bóg lituje się nad ubogimi i potrzebującymi, i wyprowadza ich z nędzy; pragnie żeby wszyscy ludzie mogli żyć godnie i dostatnio. Jego Syn, Jezus, swoją Osoba i swoim postepowaniem ukazuje, jaki jest Bóg. My, ludzie, nie możemy pojąc do końca Bożego miłosierdzia. Będziemy je mogli coraz lepiej poznawać sercem w czasie długiego procesu wewnętrznego i dojrzewania” (S. Kiechle).
Apostołowie mają świadomość sytuacji, w jakiej znajdują się tłumy ludzi słuchające Jezusa. Są w miejscu osamotnionym. Jest już późna pora. Ponadto są zmęczeni, po uciążliwym dniu, oczekują odpoczynku. Dlatego zwracają się do Jezusa z prośbą: „Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia” (Mk 6, 36). Uczniowie są z Jezusem, głoszą Ewangelię, wykazują troskę o ludzi słuchających Jezusa, ale nie czują się odpowiedzialni za ich los. Uważają, że powinni radzić sobie sami. „Ludzie otrzymali już tak wiele pokarmu duchowego; nie można przecież być za wszystko odpowiedzialnym” (S. Kiechle).
Jezus natomiast jest innego zdania. On chce pomóc, dlatego zwraca się do uczniów: „Wy dajcie im jeść!” (Mk 6, 37). Jezus jest Dobrym Pasterzem, który troszczy się nie tylko o sprawy duchowe, ale również o ciało, o sprawy bytowe, społeczne. Jego słowa Jezusa skierowane do uczniów wyrażają inny, szerszy sposób powołania. Naładowanie Jezusa nie oznacza jedynie bliskości, kontemplacji, przyglądania się Jezusowi. Nie wystarczy również ewangelizacja słowna. Jezus chce uczniów, którzy będą naśladować Go w czynie, w działaniu, w miłości. Dobrze oddał tę intuicję Jezusa, Apostoł Jan: „nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3, 18). Vittorio Messori słusznie zauważa, że Jezus nie wie dziś, co robić z wielbicielami; On chce ludzi, którzy żyją Jego słowem.
Słowa Jezusa wywołują wśród uczniów konsternację. Wydają się im pozbawione poczucia rzeczywistości: „Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?” (Mk 6, 37). Denar w czasach Jezusa stanowił przeciętne wynagrodzenie za dzień ciężkiej pracy. Dwieście denarów było więc ogromną sumą, stanowiło siedmiomiesięczny zarobek. Zapewne nikt w miejscu pustynnym nie posiadał takiej sumy. Ponadto „nawet największe wioski liczyły mniej niż 3000 mieszkańców. Mimo rolniczej samowystarczalności Galilei, nakarmienie tłumu w takich wioskach byłoby problemem” (C. Keener).
Słowa Jezusa wydają się nierealne. Jednak mają pewien cel. Jezus pragnie wyrwać uczniów z egoizmu. Chce, by zauważali potrzeby innych. By wyzwolili w sobie iskrę dobra i miłosierdzia. W ten sposób pragnie rozbić ludzką mentalność, wychować uczniów do innego sposobu myślenia. Czasem wystarczy naprawdę niewiele, by czynić dobro. Wystarczy otworzyć serce. „Mimo niedostatecznych środków mamy próbować zaspokajać ludzkie potrzeby, choćby ich skala nieskończenie przerastała nasze, ludzkie siły. (…) Jeżeli naprawdę wierzymy, że Jezus jest chlebem życia, każdy z nas musi zadać sobie pytanie, co może zrobić, aby zaradzić potrzebom głodującym na całym świecie. Podobnie jak Eucharystia podtrzymuje nasze życie duchowe, tak też nasz wkład – nawet skromny – może zachować innych przy życiu” (R. Ascough).
Istnieje też druga strona medalu. Jest nią subtelna pokusa nadmiernego aktywizmu i sprowadzenia horyzontu człowieka do zaspokojenia jego potrzeb materialnych i dobrobytu. Pokusa taka zagraża również wspólnotom kościelnym, które angażują się nadmiernie w problemy socjalne, a zapominają o swojej pierwszej misji – zbawieniu człowieka.
W czasie czterdziestodniowego postu na pustyni Jezus odrzucił tę pokusę w sposób stanowczy i jednoznaczny: „Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4; por. Pwt 8, 3). Chleb symbolizuje wszystko, co zmysłowe, a więc rozkosz życia, zmysłowość, wyuzdane pragnienia, chciwość. Chleb sam w sobie nie jest zły, ale też nie stanowi całego horyzontu ludzkiego życia. „Człowiek jest kimś więcej niż żołądek, a także czymś więcej niż portfel. Jego horyzonty nie powinny ograniczać się wyłącznie do poszukiwania materialnego dobrobytu czy przyjemności. Jego ideały nie powinny być podporządkowane modzie. Człowiek nie żyje tylko po to, aby produkować, konsumować, gromadzić, robić karierę. Powinien się nauczyć głodu i pragnienia Boga” (A. Pronzato).
Niemiecki jezuita Alfred Delp, który zginął w obozie nazistowskim, twierdził, że „chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja”. Papież Benedykt XVI tak komentuje te słowa: „Gdzie nie przestrzega się tej hierarchii, lecz odwraca ją, tam znika sprawiedliwość i troska o cierpiącego człowieka, co więcej, nawet obszar dóbr materialnych ulega zakłóceniom i jest niszczony. Gdzie Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na inne ważniejsze rzeczy, ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze, rzeczy. (…) Jeśli serce człowieka nie jest dobre, wtedy nic innego nie może się stać dobrem. A dobroć serca w ostatecznym rozrachunku może pochodzić tylko od Tego, który jest Dobrocią – samym Dobrem”.
Wobec bezradności uczniów, Jezus sam zaczyna działać. Najpierw poleca im rozeznać sytuację: „Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!” (Mk 6, 38). Efekt okazuje się mizerny: pięć chlebów i dwie ryby. Zapewne były to chleby jęczmienne, tańsze od pszennego i suszone ryby, brane zwykle w podróż. Jezus jednak wie, co należy czynić. Każe rozlokować zebranych gromadami po sto i sto pięćdziesiąt osób na zielonej trawie. Celem tej akcji było ułatwienie rozdzielenia żywności. Jednak „niektórzy w tłumie mogli sądzić, że Jezus organizował ich w gromady w celu stworzenia mesjańskiej armii” (C. Keener). Obecność zielonej trawy wskazuje na wiosnę, w okolicach Paschy.
Gdy wszyscy są gotowi, Jezus wykonuje cztery proste czynności, które zwykle należały do ojca rodziny lub mistrza wspólnoty: spogląda w niebo i odmawia błogosławieństwo, łamie chleby i podaje uczniom, którzy z kolei dzielą je pomiędzy zebranych. „Żydzi mieli w zwyczaju błogosławić Boga za pokarm. Prawdopodobnie wielu z nich wypowiadało zwyczajową formułkę z roztargnieniem, w sposób mechaniczny. Postawa Jezusa, Jego «spojrzenie w niebo», wskazuje, iż w tym przypadku nie była to mechaniczna recytacja, lecz prawdziwa modlitwa Synowska, autentyczny kontakt z Bogiem” (A. Vanhoye). Jezus błogosławi Ojca. Ufa bezgranicznie Ojcu i wierzy, że spełni Jego prośbę. Dlatego dziękuje, zanim otrzyma. „Z dziękczynieniem spotykamy się w sytuacji obfitości, kiedy nie brak niczego, kiedy wszystko przygotowane jest do świętowania. Tu natomiast brakuje wszystkiego, a ściślej mówiąc, występuje niepokojąca dysproporcja między nielicznymi środkami, jakimi się rozporządza, a olbrzymimi potrzebami. (…) Wydaje się, że nie ma powodu do radości; jest raczej powód do narzekania, uskarżania się, zniechęcenia, a nawet buntu przeciwko Bogu. Podobna sytuacja w czasie wyjścia z Egiptu wywołała skargi, rozpacz, bunt (por. Wj 16, Lb 11). Kiedy brak nam wszystkiego, buntujemy się” (A. Vanhoye). Jezus dziękuje Ojcu za Jego hojność, w której partycypuje: „Żaden z Ewangelistów nie mówi przy tej okazji, że Jezus jadł, wszyscy natomiast mówią, że dał chleby, że je rozdzielił. «Dziękuje więc Bogu nie za to, że ma co jeść, ale że ma co dać». Ojciec Niebieski jest Tym, który daje, Jezus dziękuje Mu za to, że może się włączyć w ten poryw, w Ojcowską hojność” (A. Vanhoye).
Wdzięczność czyni cuda. Wdzięczność Jezusa otwiera serce Boga. Jezus dociera do źródła dobroci: „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł” (Jk 1, 17). „Promieniuje od Niego majestat, zdecydowanie i pewność, kiedy zleca uczniom rozdzielanie chleba i ryb. I staje się cud! Głodni zostają nasyceni w niespotykany, cudowny sposób. Nie może być inaczej – tutaj musiał zadziałać Bóg. Jezus ukazuje się ludziom w pełni jako Boży posłaniec” (S. Kiechle). „Przypuszczenia, że pod wpływem gestu Jezusa ludzie wyciągnęli swoje ukryte zapasy, mogą budzić tylko śmiech” (M. Wojciechowski).
Ewangelista podkreśla obfitość daru. Ilość chleba i ryb była tak wielka, że zebrano jeszcze dwanaście koszy ułomków. W starożytności szanowano żywność i nigdy nie wyrzucano resztek (z wyjątkiem bogaczy). Dwanaście koszów symbolizuje dwanaście pokoleń Izraela. Zaś sam cud nakarmienia tłumu jest zapowiedzią Eucharystii. Wskazują na to wszystkie gesty Jezusa, które powtórzy On w czasie Ostatniej Wieczerzy (Łk 22, 19) i w Emaus (Łk 24, 30). Jezus troszczy się o całego człowieka; o jego byt cielesny i duchowy. Jest nie tylko nauczycielem i pasterzem, ale również prawdziwym pokarmem. Zaświadczy o tym w Kafarnaum w czasie dyskusji z Żydami: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie” (J 6, 35). „Jezus mówi głośno o tym, że człowiek pragnie Jego, że najgłębiej tkwi w człowieku głód Chrystusa, pragnienie miłości, pragnienie Boga. Najgłębszym ludzkim pragnieniem jest pragnienie życia wiecznego, pragnienie przyjaźni z Jezusem, aby być przez Niego słyszanym, aby być przez Niego wysłuchanym i aby słuchać Jego. Jest to pragnienie komunii z Jezusem. To jest życie wieczne” (R. Fabing).
Pytania do refleksji:
- Czy cenie sobie chwile ciszy, samotności?
- W jaki sposób wypoczywam?
- Jakie odczucia rodzi we mnie obraz owiec bez pasterza?
- Czy moje serce wzrusza się i lituje? Czy współczuję ludziom, którzy cierpią; ludziom „z marginesu”, będącym w nędzy duchowej czy potrzebie materialnej?
- Czy potrafię dostrzec w innych twarz Chrystusa? Czy sam jestem dla innych Chrystusem?
- Jakim uczniem Jezusa jestem? Do jakich ludzi jestem posłany?
- Czy angażuję się w troskę o „całego” człowieka?
- Dlaczego jestem dobry (wykonuję dobre uczynki, darzę innych dobrym słowem, poświęcam im czas, środki materialne…)?
- Jakie są dziś najgłębsze głody ludzkości? W jaki sposób mogę się przyczynić do ich zaspokojenia?
- Co jest moim największym głodem?
- Czy pozwalam Jezusowi, aby mnie karmił i dopiero potem karmię innych?
- Jaka jest moja hierarchia wartości?
- Czy nie angażuję się nadmiernie w problemy socjalne, zapominając o duchu?
- Jakie miejsce w moim życiu zajmuje wdzięczność i modlitwa dziękczynienia? Czy zamiast dziękować za dary, które otrzymuję, nie narzekam jedynie na braki?
- Czy umiem dziękować za trudne dary? Czy doświadczam, że postawa wdzięczności może czynić cuda?
- Czy jestem hojny? Czy dzielę się z głodnymi, potrzebującymi?
- Czy nie marnuję żywności?
- Czym dla mnie jest Eucharystia?
- Jak często karmię się chlebem życia?
fot. Pixabay