W trakcie trwania wieczerzy paschalnej Jezus ustanowił Eucharystię. Istnieją cztery przekazy tego wydarzenia: Mateusza (Mt 26,26-29), Marka (Mk 14,22-25), Łukasza (Łk 22,19-20) i Pawła (1 Kor 11,23-26). „Można tutaj wyróżnić dwa podstawowe modele. Z jednej strony mamy relację Marka, z którą w dużej mierze zgodny jest tekst Mateusza; z drugiej strony jest tekst Pawła, z którym pokrewieństwo wykazuje Łukasz. Z literackiego punktu widzenia relacja Pawła jest tekstem najstarszym; Pierwszy List do Koryntian został napisany około roku 56. Redakcja Ewangelii Marka jest późniejsza, nie ma jednak wątpliwości, że jego tekst stanowi przekaz bardzo starej tradycji” (Benedykt XVI).
W czasie trwania uczty Jezus „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im” (Mk 14,22). Postąpił jak ojciec rodziny czy mistrz wspólnoty, który w modlitwie dziękczynnej błogosławił Boga za otrzymane dary. „Na początku znajduje się eucharistia (Paweł/Łukasz lub eulogia (Marek/Mateusz); obydwa te terminy wskazują na berakha, w tradycji żydowskiej wielką modlitwę dziękczynienia i błogosławieństwa, stanowiącą część składową obrzędu paschalnego jak i innych uczt. Do jedzenia nie przystępuje się bez podziękowania Bogu za dary, którymi nas obsypuje: za chleb, który za Jego sprawą daje nam ziemia, jak też owoc krzewu winnego” (Benedykt XVI). Po modlitwie dziękczynnej Jezus połamał chleb i obdarował nim uczestników uczty. Była to również funkcja ojca rodziny, „który tym gestem niejako reprezentował Boga Ojca, za pośrednictwem żyznej ziemi rozdzielającego wszystkim nam, to, co konieczne do życia. Jest to również gest gościnności. (…) Łamanie i rozdzielanie – wspólnotę tworzy właśnie rozdzielanie. Ten pierwotny gest dawania, dzielenia się i jednoczenia w Ostatniej Wieczerzy Jezusa zyskuje zupełnie nową głębię: daje On siebie samego. Dobroć Boga przejawiająca się w rozdawaniu, nabywa wręcz wymiaru radykalizmu w momencie, kiedy w chlebie Syn daje i rozdaje siebie samego” (Benedykt XVI). Gest Jezusa z Ostatniej Wieczerzy stał się symbolem całej Eucharystii. Pierwsi chrześcijanie nazywali ją „łamaniem chleba”. Łamanie połączone z rozdawaniem, dzieleniem, które jest esencją miłości, stanowi istotę Eucharystii. W czasie Eucharystii dzielę z innymi Ciało i Krew Chrystusa. A potem czynię własne życie Eucharystią. Dzielę się ze wspólnotą sobą, moim własnym życiem i powołaniem, moją przyjaźnią i miłością.
Jezus wręczając swym uczniom połamany chleb równocześnie wyjaśnił jego nowe znaczenie: „To jest ciało moje” (Mk 14,25). Ciało w języku hebrajskim nie oznacza, jak to ma miejsce w kulturze greckiej, przeciwieństwa duszy. Ciało to cały człowiek, cała osoba. „Jezus pragnie powiedzieć: «Ten chleb to ja sam. To jestem ja wraz z moją historią i moim życiem. Moje życie zostanie przełamane jak ten chleb. Daję go wam, żebyście mieli w nim udział»” (G. Lohfink). Innocenzo Gargano podkreśla, że chleb jest „symbolem ciała «wydanego za was». Symbol zostaje do tego stopnia zinterioryzowany, że może być odłożony na bok, ponieważ cała przestrzeń jest już wypełniona przez «moje Ciało»”. Słowa Jezusa z Wieczernika są proroctwem, które niedługo się spełni. Jego życie jak połamany chleb zostanie „przełamane” na krzyżu.
Drugim nowym elementem, który wprowadził Jezus podczas uczty paschalnej, było nowe znaczenie kielicha błogosławieństwa. Był to zapewne trzeci kielich, który poprzedzał główny posiłek: baranka z gorzkimi ziołami, chleb i mus owocowy (haroset). Na zakończenie ojciec rodziny błogosławił kielich z winem, który wypijali wszyscy członkowie uczty. W tym właśnie momencie Jezus wypowiedział słowa: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mk 14,24). W słowach tych wybrzmiewa ponownie zapowiedź śmierci. Wylewać krew oznacza zabijać. Jezus zostanie zabity. Jednak Jego przelana krew ma tutaj jeszcze głębszy wymiar. Jest to Krew Przymierza. Pojęcie to odwołuje do wydarzeń u stóp Synaju podczas wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej (Wj 24,1-11). Wówczas Pan zawarł z ludem przymierze. Pośrednikiem był Mojżesz, który przewodniczył ceremonii. Mojżesz zbudował ołtarz i wzniósł dwanaście stel, które symbolizowały dwanaście pokoleń Izraela. Wybrani młodzieńcy złożyli ofiarę całopalną i biesiadną. Mojżesz skropił ołtarz krwią zwierząt ofiarnych. Następnie odczytał ludowi warunki przymierza i skropił go krwią, mówiąc: „Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów” (Wj 24,8). Liturgię zakończyła deklaracja posłuszeństwa Bogu i wprowadzenia słów przymierza w czyn, a uroczysta biesiada w obecności Boga.
Wydarzenie spod Synaju zawiera trzy elementy: wspólny posiłek, przelana krew i przymierze z Bogiem. „W żydowskiej tradycji interpretacyjnej w czasach Jezusa krew, którą został pokropiony ołtarz u stóp Synaju, rozumiano jako środek przebłagania za grzechy Izraela” (G. Lohfink). Wydarzenie spod Synaju rzuca światło na to, co Jezus uczynił w czasie Ostatniej Wieczerzy. Słowa wypowiedziane nad kielichem błogosławieństwa oznaczają, że „Jego życie zostaje wydane na śmierć. Jego krew, która przy tym spłynie, nie jest krwią przelaną na darmo i bezsensownie, lecz jest «krwią Przymierza», a to znaczy, że odnawia ona i wypełnia przymierze, które Bóg zawarł niegdyś z Izraelem na Synaju” (G. Lohfink).
Marek zaznacza, że jest to krew wylana „za wielu”. Określenie to pochodzi z Księgi Izajasza i dotyczy Sługi Jahwe (Iz 52,13-53,12). „W pieśni tej słowo «wielu», które stanowi jej motyw przewodni, oznacza niewątpliwie narody pogańskie. (…) Z tego powodu «wielu» może oznaczać najpierw Izrael, ale poprzez Izrael również inne narody” (G. Lohfink). Jeżeli przyjmiemy, że „wielu” w Starym Testamencie oznacza całość, śmierć Jezusa jest śmiercią za wszystkich, co podkreśla święty Paweł: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich, jako świadectwo, w oznaczonym czasie” (1 Tym 2,5-6; por. 2 Kor 5,14).
Szokujące, przywodzące na myśl cierpienie i rozlew krwi słowa, kończy Jezus stwierdzeniem, że Jego męka zostanie uwieńczona zmartwychwstaniem: „Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił [napoju] z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym” (Mk 14,25). „Śluby abstynencji były zjawiskiem powszechnym w palestyńskim judaizmie («Nie będę jadł tego i tego, dopóki to i to się nie stanie»), Jezus najwyraźniej ślubuje, że nie będzie pił wina, dopóki nie nadejdzie królestwo Boże i przypuszczalnie odmawia wypicia czwartego kielicha. Żydowska tradycja często przedstawiała królestwo jako ucztę, na której według Biblii nie zabraknie wina (Am 9,13). Żydowskie błogosławieństwa wypowiadane nad winem określały wino mianem «owocu winnego krzewu»” (C. Keener). Radość Jezusa będzie więc pełna, gdy wszyscy Jego uczniowie dostąpią pełnego z jednoczenia z Nim na uczcie niebieskiej. Każda Eucharystia jest przedsmakiem przyszłego królestwa, nieba.
Święty Łukasz po słowach Jezusa: „To jest Ciało moje”, dodaje jeszcze polecenie: „To czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19). „Polecenie powtarzania odnosi się jedynie do tego, co owego wieczoru Jezus uczynił jako nowość: łamanie chleba, modlitwa błogosławieństwa i dziękczynienia i wraz z nią słowa przeistoczenia chleba i wina” (Benedykt XVI).
W czasie każdej Eucharystii na nowo dokonuje się cud przemiany chleba i wina. Chleb i wino są owocami ziemi i pracy ludzkiej. Wymagają obumierania. Żeby otrzymać chleb, należy wrzucić ziarno w ziemię i pozwolić, aby obumarło (J 12,24). Żeby otrzymać wino, należy wycisnąć sok z winogron i poddać go procesowi fermentacji. Poprzez obumieranie powstaje życie. Jezus w swoim wydaniu się człowiekowi jest zupełnie „bezsilny”. Pozwala się przełamać jak chleb i wylać jak wino. „Bóg jest tam obecny, jak bezbronne dziecko, jak nagi człowiek wystawiony na pośmiewisko w Ukrzyżowanym, który stał się przedmiotem przemocy i złości wszystkich. W Ukrzyżowanym Bóg wyznaje swoją miłość, odkrywając się całkowicie przed człowiekiem, zostawiając temuż człowiekowi pełną wolność przyjęcia tej propozycji miłości i objęcia Go rękami lub odrzucenia” (I. Gargano). Każdy, kto w autentyczny sposób bierze udział w uczcie eucharystycznej, zostaje włączony w tę bezkrwawą i bezsilną ofiarę. Razem z Jezusem pozwala się wyniszczać dla ludzi, dla bliźnich. Staje się przełamywanym chlebem i wylewanym winem.
W tym wydarzeniu miłość Jezusa osiąga swój kulminacyjny punkt. Jezus wydaje siebie samego do końca – do ostatniej kropli krwi. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jezus wydaje swoje życie nie tylko za przyjaciół, ale za wszystkich, także za Judasza. Daje swoje ciało i swoją krew słabym i grzesznym, którzy Go zdradzą, uciekną i zaprą się Go. Miłość Boga Ojca i Jezusa do człowieka nie ma granic. Jedyną miarą tej miłości jest „potrzeba osoby kochanej: ubogi, nieszczęśliwy, grzesznik, zagubiony, są kochani nawet bardziej od innych. (…) Jezus daje się nam, aby wyrwać nas z ciemności, aby nas zaprosić do uwierzenia w Boga, który nie ma oblicza zaciemnionego, zezłoszczonego, zgorzkniałego, zawiedzionego przez naszą nieodpowiedzialność, ale pełne czułości, zaufania, pasji dla każdego stworzenia, bardzo łagodne oblicze ukrzyżowanego” (C.M. Martini).
Uczniowie, którzy uczestniczyli z Jezusem w uczcie paschalnej przyjęli Jego ciało i krew. W ten sposób utożsamili się najpełniej z Jego osobą Jezusa, życiem i misją. Ale czy zrozumieli tę tajemnicę? François Mauriac pyta w sposób retoryczny: „Co rozumieli uczniowie, którzy przed chwilą spożywali to Ciało i tę Krew? Syn Człowieczy był z nimi przy stole i jednocześnie każdy z nich czuł Go w sobie samym, czuł, jak pulsuje życiem, jak goreje niby płomień, który jest orzeźwieniem i rozkoszą. Po raz pierwszy na tym świecie dokonał się cud posiadania Tego, którego się umiłowało, wcielenie się w Niego, żywienie się Nim, zjednoczenie się z Jego istotą, przekształcenie się w Jego żywą miłość”.
W synagodze w Kafarnaum Jezus zapowiadał ustanowienie Eucharystii: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i pije Krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6,53-56). W trakcie mowy Jezusa wielu Jego uczniów odeszło, mówiąc: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6,60). Jezus nie tylko przypisywał sobie moc Boską, ale posługiwał się słownictwem niezrozumiałym i nie do przyjęcia. „Odczytując je dosłownie, słuchacze mogli sądzić, że zachęca ich do kanibalizmu. Początkowo używał pospolitego greckiego słowa «jeść» (fagein), co tłumaczymy jako «spożywać». Jednak w pewnym momencie język, jakim się posługiwał, stał się prawdziwie szokujący. Powiedział, że muszą «przeżuwać» lub «obgryzać» (trogein) Jego Ciało, a także pić Jego Krew, jeśli chcą mieć życie wieczne. Takie słowa przestały być interesującą metaforą pożywienia podtrzymującego życie. Mówił o rzeczywistym zjadaniu Go! Dla współczesnych chrześcijan – przyzwyczajonych do podobnej terminologii, używanej w odniesieniu do Eucharystii – nie brzmi to szczególnie szokująco, jednak ci, którzy słyszeli te słowa po raz pierwszy, musieli odbierać je jako zachętę do kanibalizmu” (J. McLaughlin).
Nic więc dziwnego, że mowa Jezusa budziła wśród nieprzygotowanych słuchaczy mieszane uczucia. Budzi je również dziś, zwłaszcza, gdy mamy świadomość, że spożywanie ciała Jezusa oznacza „przyjęcie go do swego wnętrza, jego interioryzację. (…) Spożywanie tego pokarmu oznacza wejście w świat Jezusa, przyjęcie Jego wyborów, Jego sposobu życia, Jego myśli, Jego uczuć, Jego zachowań. To właśnie budzi w nas strach. Życie, które jest do jedzenia, wprawia nas w zakłopotanie. Jest to bowiem życie dane w darze dla innych. Boimy się, że nas zarazi, zabijając w nas zarazki egoizmu i zmuszając do skierowania naszej egzystencji w kierunku całkowicie przeciwnym do tego, w którym chcieliśmy iść. (…) My zaś wolimy pozostać tacy, jacy jesteśmy, wolimy niczego nie zmieniać – zwłaszcza w naszym wnętrzu” (A. Pronzato).
Słowa Jezusa w Kafarnaum wywołały wśród uczniów zgorszenie. W Wieczerniku Jezus postawił również Apostołom trudne pytanie o rozumienie sensu tajemnicy, w której uczestniczyli: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” (J 13,12). A ty? Co odpowiedziałbyś Jezusowi dziś?
Pytania do refleksji:
- Czym jest dla ciebie postawa dziękczynienia? Za co jesteś szczególnie wdzięczny Bogu i ludziom?
- Jakie znaczenie ma dla ciebie łamanie chleba?
- Czy wierzysz w żywą obecność Jezusa w Eucharystii?
- Jak przeżywasz Eucharystię? Jaki wpływ ma ona na twoje codzienne życie?
- Czy jesteś jak przełamany chleb i rozlane wino?
- Czy nie gorszysz się „słabością Boga” w Eucharystii?
- Czy rozumiesz dar Eucharystii? Czy zadajesz sobie pytanie o rozumienie tego daru?
- Czy w twoim życiu dokonuje się cud bycia Tym, kogo przyjmujesz? Czy sam stajesz się Eucharystią – człowiekiem żyjącym miłością Jezusa i przelewającym ją na innych? Czy raczej należysz do tych, którzy potykają się o ten dar i odchodzą obojętni albo zgorszeni, mówiąc, że jest to mowa zbyt trudna?