Bezsilność dwunastu
Jezus był tak pochłonięty nauczaniem, że nie zauważył, iż zaczęło się zmierzchać: „jest tak mocno przejęty prośbami ludzi i pragnieniem odpowiedzenia im wszystkim, że nie ma chwili, aby pomyśleć o sobie. Gubi wręcz poczucie czasu, kierując się wyłącznie miłością do innych” (I. Gargano). Bardziej konkretni okazali się Jego uczniowie. Mieli świadomość, że są w miejscu osamotnionym. Jest już późna pora. Ponadto są zmęczeni, po uciążliwym dniu, oczekują odpoczynku. A może jeszcze rozumowali według własnych kryteriów? Zebrali się więc na odwagę i prosili Jezusa: „Odpraw ich! Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia” (Mk 6,36). Uczniowie są z Jezusem, głoszą Ewangelię, wykazują troskę o słuchaczy Jezusa, ale nie czują się odpowiedzialni za ich los. Uważają, że powinni radzić sobie sami. Sugerują Jezusowi, „by pozwolił owocom paść się samym – tak jakby opuszczając Jezusa, ludzie mogli zdobyć coś, czego nie mogą otrzymać od Niego!” (M. Healy).
Jezus natomiast jest innego zdania. On jest dobrym pasterzem, który troszczy się nie tylko o sprawy duchowe, ale również o ciało, o sprawy bytowe, społeczne. Zwraca się więc do uczniów: „Wy dajcie im jeść!” (Mk 6,37). Te słowa wyrażają inny głębszy sposób powołania. Naśladowanie Jezusa nie oznacza jedynie bliskości, kontemplacji, przyglądania się Jezusowi. Nie wystarczy również ewangelizacja słowna. Jezus chce uczniów, którzy będą naśladować Go w czynie, w działaniu, w miłości. Intuicję tę trafnie oddał uczeń, którego Jezus miłował: „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3,18). Vittorio Messori słusznie zauważa, że Jezus nie wie, co robić z wielbicielami; On chce ludzi, którzy żyją Jego słowem.
Polecenie Jezusa wywołuje wśród uczniów konsternację, zażenowanie. Wydaje się im pozbawione poczucia rzeczywistości. Odpowiadają z nutą sarkazmu: „Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby dać im jeść?” (Mk 6,37). Denar w czasach Jezusa stanowił przeciętne wynagrodzenie za dzień ciężkiej pracy. Dwieście denarów było więc ogromną sumą, stanowiło siedmiomiesięczny zarobek. Zapewne nikt w miejscu pustynnym nie posiadał takiej sumy. Ponadto „nawet największe wioski liczyły mniej niż 3000 mieszkańców. Mimo rolniczej samowystarczalności Galilei, nakarmienie tłumu w takich wioskach byłoby problemem” (C. Keener).
Słowa Jezusa wydają się nierealne. Jednak mają pewien cel. Jezus pragnie wyrwać uczniów z egoizmu. Chce, by zauważali potrzeby innych, by wyzwolili w sobie iskrę dobra i miłosierdzia. W ten sposób pragnie rozbić ich ludzką, egoistyczną mentalność i wychować do innego sposobu myślenia. Czasem wystarczy naprawdę niewiele, by czynić dobro. Wystarczy otworzyć serce. „Kiedy mamy niewiele, skłonni jesteśmy pod tym pretekstem zachowywać to dla siebie, skoro nie wystarczy, by wybawić innych z kłopotu. Jezus natomiast nie pozwala nam rozumować w ten sposób. Wyrywa nas z naszego egoizmu, domagając się, abyśmy oddali do Jego dyspozycji nasze środki. Mógłby się bez nich obejść, jednakże w tym przypadku nie bylibyśmy włączeni w Jego dzieło miłosierdzia. Przez swą dobroć dla nas domaga się, abyśmy ofiarowali Mu to, co mamy. Nie pogardza naszymi skromnymi możliwościami, chce się nimi posłużyć dla swego Boskiego dzieła” (A. Vanhoye). „Mimo niedostatecznych środków mamy próbować zaspokajać ludzkie potrzeby, choćby ich skala nieskończenie przerastała nasze, ludzkie siły. (…) Jeżeli naprawdę wierzymy, że Jezus jest chlebem życia, każdy z nas musi zadać sobie pytanie, co może zrobić, aby zaradzić potrzebom głodującym na całym świecie. Podobnie jak Eucharystia podtrzymuje nasze życie duchowe, tak też nasz wkład – nawet skromny – może zachować innych przy życiu” (R. Ascough).
Istnieje też druga strona medalu. Jest nią subtelna pokusa nadmiernego aktywizmu i sprowadzenia horyzontu człowieka do zaspokojenia jego potrzeb materialnych i dobrobytu. Pokusa taka zagraża również wspólnotom kościelnym, które angażują się nadmiernie w problemy socjalne, a zapominają o swojej pierwszej misji – zbawieniu człowieka. Niemiecki jezuita Alfred Delp, który zginął w obozie nazistowskim, twierdził, że „chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja”. Papież Benedykt XVI tak komentuje te słowa: „Gdzie nie przestrzega się tej hierarchii, lecz odwraca ją, tam znika sprawiedliwość i troska o cierpiącego człowieka, co więcej, nawet obszar dóbr materialnych ulega zakłóceniom i jest niszczony. Gdzie Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na inne ważniejsze rzeczy, ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze, rzeczy. (…) Jeśli serce człowieka nie jest dobre, wtedy nic innego nie może się stać dobrem. A dobroć serca w ostatecznym rozrachunku może pochodzić tylko od Tego, który jest Dobrocią – samym Dobrem”.
Pytania do refleksji:
- Czy jesteś realistą czy raczej marzycielem, romantykiem?
- Które słowa Jezusa wydają ci się utopijne, nierealne?
- Jakim uczniem Jezusa jesteś? Do jakich ludzi jesteś posłany?
- Czy troszczysz się o „całego” człowieka?
- Dlaczego jesteś dobry (wykonujesz dobre uczynki, darzysz innych dobrym słowem, poświęcasz im czas, środki materialne…)?
- Jakie są dziś najgłębsze głody ludzkości? W jaki sposób możesz przyczynić się do ich zaspokojenia?
- Co jest twoim największym głodem?
- Czy pozwalasz Jezusowi, aby karmił ciebie i dopiero potem karmisz innych?
- Czy nie angażujesz się nadmiernie w problemy socjalne, zapominając o duchu?
Wdzięczność czyni cuda
Wobec bezradności uczniów, Jezus zaczyna działać. Najpierw poleca rozeznać sytuację: „Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!” (Mk 6,38). Efekt okazuje się mizerny: pięć chlebów i dwie ryby. Zapewne były to chleby jęczmienne, tańsze od pszennego i suszone, posolone ryby, brane zwykle w podróż. Jezus jednak wie, co należy czynić. Każe rozlokować zebranych gromadami po sto i sto pięćdziesiąt osób na zielonej trawie. Celem tej akcji było ułatwienie rozdzielenia żywności. Jednak „niektórzy w tłumie mogli sądzić, że Jezus organizował ich w gromady w celu stworzenia mesjańskiej armii” (C. Keener). Obecność zielonej trawy wskazuje na wiosnę, w okolicach Paschy. Nawiązuje również do Psalmu 23. Jezus, Dobry Pasterz gromadzi lud na zielonych pastwiskach, zapewnia mu odpoczynek i zastawia obficie stół. Urządza na pustyni ucztę, która jest zapowiedzią uczty mesjańskiej. „Ludzie antyku spożywali posiłki na dwa różne sposoby. Zwykłe, codzienne jedzenie zjadali tak jak my – siedząc. Gdy jednak jedli posiłek świąteczny bądź też zapraszali gości na wieczorne przyjęcie, wówczas kładli się przy stołach. Leżeli wtedy na poduszkach, podpierali się lewym łokciem i jedli prawą ręką. Zatem jeśli uczniowie mają poprosić wszystkich, by ci rozłożyli się na ziemi, oznacza to, że rozpocząć się ma wieczerza, przy której nikt się nie będzie spieszył, świąteczne przyjęcie, w czasie którego każdy naje się do syta. Wprawdzie brakuje wygodnych poduszek, ale zastępuje je obfita zielona trawa, o której nieprzypadkowo mówi Marek” (G. Lohfink).
Gdy wszystko zostało przygotowane, Jezus wykonał cztery proste czynności, które zwykle należały do ojca rodziny lub mistrza wspólnoty: „wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by podawali im; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich” (Mk 5,41). Spojrzenie w niebo „było tradycyjnym gestem modlitewnym; w przypadku Jezusa wyraża ono ukierunkowanie całego jego jestestwa na Ojca” (M. Healy). Błogosławieństwo było zwyczajową formą modlitewną przed jedzeniem. Brzmiała ona w ten sposób: „Pochwalony bądź, Panie, Boże nasz, Królu świata, który chleb wyprowadzasz z ziemi”. „Żydzi mieli w zwyczaju błogosławić Boga za pokarm. Prawdopodobnie wielu z nich wypowiadało zwyczajową formułkę z roztargnieniem, w sposób mechaniczny. Postawa Jezusa, Jego «spojrzenie w niebo», wskazuje, iż w tym przypadku nie była to mechaniczna recytacja, lecz prawdziwa modlitwa Synowska, autentyczny kontakt z Bogiem” (A. Vanhoye). Jezus błogosławi Ojca. Ufa Mu bezgranicznie i wierzy, że spełni Jego prośbę. Dlatego dziękuje, zanim otrzyma. „Z dziękczynieniem spotykamy się w sytuacji obfitości, kiedy nie brak niczego, kiedy wszystko przygotowane jest do świętowania. Tu natomiast brakuje wszystkiego, a ściślej mówiąc, występuje niepokojąca dysproporcja między nielicznymi środkami, jakimi się rozporządza, a olbrzymimi potrzebami. (…) Wydaje się, że nie ma powodu do radości; jest raczej powód do narzekania, uskarżania się, zniechęcenia, a nawet buntu przeciwko Bogu. Podobna sytuacja w czasie wyjścia z Egiptu wywołała skargi, rozpacz, bunt (por. Wj 16, Lb 11). Kiedy brak nam wszystkiego, buntujemy się” (A. Vanhoye). Jezus dziękuje Ojcu za Jego hojność, w której partycypuje: „Żaden z Ewangelistów nie mówi przy tej okazji, że Jezus jadł, wszyscy natomiast mówią, że dał chleby, że je rozdzielił. Dziękuje więc Bogu nie za to, że ma co jeść, ale że ma co dać. Ojciec Niebieski jest Tym, który daje, Jezus dziękuje Mu za to, że może się włączyć w ten poryw, w Ojcowską hojność” (A. Vanhoye).
Wdzięczność czyni cuda. Wdzięczność Jezusa otwiera serce Boga. Jezus dociera do źródła dobroci: „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł” (Jk 1,17). „Promieniuje od Niego majestat, zdecydowanie i pewność, kiedy zleca uczniom rozdzielanie chleba i ryb. I staje się cud! Głodni zostają nasyceni w niespotykany, cudowny sposób. Nie może być inaczej – tutaj musiał zadziałać Bóg. Jezus ukazuje się ludziom w pełni jako Boży posłaniec” (S. Kiechle). Z drugiej jednak strony ten spektakularny cud dokonuje się „w cichy, nierzucający się w oczy sposób, tak jakby nadzwyczajny wzrost ilości chleba i ryb umknął uwadze części ludzi. Inaczej niż w wypadku większości Jezusowych cudów, temu nie towarzyszą okrzyki pełne zachwytu i zdumienia. Najważniejsze jest to, że jedli wszyscy do syta” (M. Healy).
Ewangelista podkreśla obfitość daru. Ilość chleba i ryb była tak wielka, że zebrano jeszcze dwanaście koszy ułomków. W starożytności szanowano żywność i nigdy nie wyrzucano resztek (z wyjątkiem bogaczy). „Po daniu głównym «sprzątano» pomieszczenie, zbierając wszystkie leżące na ziemi okruchy chleba, które były większe od oliwki” (G. Lohfink). Dwanaście koszów okruchów chleba, które zebrali uczniowie, symbolizuje dwanaście pokoleń Izraela.
Opis rozmnożenia chleba pojawia się na kartach Ewangelii aż sześciokrotnie. Zawiera odniesienia starotestamentalne. Przypomina o ludzie izraelskim karmionym manną na pustyni przez Boga (Wj 16), o Eliaszu, który cudownie rozmnożył odrobinę mąki i oliwy, dostarczając pokarmu ubogiej wdowie i jej synowi na okres przedłużającego się głodu (1 Krl 17,8-16), jak również cud nakarmienia stu ludzi dwudziestoma chlebami jęczmiennymi przez proroka Elizeusza (2 Krl 4,42-44). Cud Jezusa był bardziej spektakularny. Po uwzględnieniu kobiet i dzieci nakarmiony tłum mógł liczyć około dwudziestu tysięcy.
Cud rozmnożenia chleba i nakarmienia tłumu jest zapowiedzią Eucharystii. Wskazują na to wszystkie gesty Jezusa, które powtórzy w czasie Ostatniej Wieczerzy (Łk 22,19) i w Emaus (Łk 24,30). Jezus troszczy się o byt cielesny i duchowy człowieka. Jest nie tylko nauczycielem i pasterzem, ale również prawdziwym pokarmem. Zaświadczy o tym niedługo w synagodze w Kafarnaum w czasie dyskusji z Żydami: „Ja jest chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie” (J 6,35).
Rozmnożenie chleba jest też obrazem uczty mesjańskiej w czasach ostatecznych. Opisuje ją Izajasz: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, zdejmie hańbę ze swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł” (Iz 25,6-8). To, co Izajasz odnosi do czasów ostatecznych Jezus już urzeczywistnia. Głosi, że „przyszłość jest już teraz, że stała się ona teraźniejszością. Radość czasów ostatecznych już się rozpoczęła. Świąteczna uczta Boga z Jego ludem Izraelem, która ma objąć także wszystkie inne narody, już trwa” (G. Lohfink).
Pytania do refleksji:
- Jakie miejsce w twoim życiu zajmuje wdzięczność i modlitwa dziękczynienia?
- Czy dziękujesz za trudne dary? Czy doświadczasz, że postawa wdzięczności może czynić cuda?
- Czy jesteś hojny? Czy dzielisz się z głodnymi, potrzebującymi?
- Czy nie marnujesz żywności?
- Jak często karmisz się chlebem życia?