Uczta u Szymona Trędowatego
Jezus zmierzał z Jerycha do Jerozolimy. W ten sposób wystawiał się na niebezpieczną sytuację. Jego wrogowie wydali bowiem na Niego wyrok śmierci. Jednak pojawiły się racje usprawiedliwiające ten krok. „Po pierwsze, Jezus znikł, pierwsze wzburzenie minęło, mogło co prawda znowu rozgorzeć, gdyby się pokazał. Poza tym był to czas ożywionych przygotowań paschalnych. Do Jerozolimy przybywały co dzień tłumy pielgrzymów ze wszystkich stron, wśród nich także wielu ziomków i wielbicieli Jezusa. Nie było więc wskazane wywoływać rozruchy, aresztując Go w tak przepełnionej ludźmi stolicy” (G. Ricciotti).
Po długim dniu marszu z Jerycha, Jezus przybył do Betanii, gdzie „został prawdopodobnie przyjęty triumfalnie ze względu na niedawny cud wskrzeszenia Łazarza” (G. Ricciotti). W następnym dniu przypadał szabat i został zaproszony na ucztę przez Szymona Trędowatego. Jego przydomek wskazuje, że został uleczony przez Jezusa z trądu. Był on jednym z zamożniejszych mieszkańców Betanii i znany z imienia w starożytnym Kościele. Ucztę u Szymona opisują zarówno synoptycy jak i święty Jan, chociaż lokalizują ją w różnym czasie, kontekście i miejscu (Mt 26,6-13; Mk 14,3-9, J 12,1-11).
Na ucztę została zaproszona trójka rodzeństwa, przyjaciół Jezusa. Marta pełniła funkcję gospodyni. Maria, zapewne mniej doświadczona w sprawach kulinarnych, postanowiła inaczej uczcić Jezusa. „Wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła” (J 12,3). „Flakonik z perfumami (olejkiem z nardu, korzenia sprowadzanego przypuszczalnie z Indii lub Południowej Arabii) miał wartość równą rocznemu wynagrodzeniu przeciętnego robotnika. Mógł być przechowywany w jej rodzinie jako symbol pozycji społecznej. W celu zabezpieczenia jego zapachu był on zapieczętowany w alabastrowym flakoniku (naczyniu, w którym najchętniej przechowywano perfumy). Gdy pieczęć została zerwana, zawartość flakonu musiała zostać od razu zużyta” (C. Keener).
Gest Marii był z wielu powodów „szalony” i „nierozsądny”. Skropienie wonnymi olejkami głowy i brody gościa było na Wschodzie w powszechnym zwyczaju. Wyrażało radość i życzliwość. Maria w głębokiej pokorze namaściła tylko stopy Jezusa. Następnie otarła je swoimi włosami. „Umycie stóp mogło być wyrazem gościnności, a spełniały go głównie niewolnice. Gdy uczeń mył nogi mistrza, uchodziło to za znak uznania i czci. Gdy jednak kobieta umywała nogi mężczyźnie, traktowano to jako intymny znak miłości, zastrzeżony jedynie dla żony i córki. W geście Marii pobrzmiewać mogą wszystkie te wymiary – ona służy, jest uczennicą Jezusa, miłuje Go” (E. Adamiak).
Maria dokonała czynu miłości. Stłukła cienką szyjkę flakonika, przez którą olejek może wypływać tylko kroplami, gdyż chciała jego cenną zawartość zużyć całkowicie i od razu, tak, by nikt nie mógł już jej użyć. Jest to wyraz czci dla wybitnej osobistości (por. Ps 23,5; Ps 133,2; Koh 9,8). „Jest to nade wszystko gest przesadny, przez samą obfitość namaszczenia. Ponadto ten gest przywiązania i miłości aż do końca przypomina między wierszami śmierć Jezusa, który nas ukochał, aż po krzyż; stłuczenie alabastrowego flakonika przywołuje «pęknięcie» życia samego Jezusa, którego śmierć jest bardzo bliska (P. Mourlon Beernaert).
Olejek był szlachetny, najczystszy. Symbolizuje miłość pozbawioną wszelkiej nieczystości. Miłość Marii jest tak czysta i całkowita, że nie może się opanować, powstrzymać, dopóki cała nie „wyleje się” na Jezusa. W ten sposób wiąże się z Nim całkowicie, jak oblubienica z oblubieńcem w Pieśni nad Pieśniami. Rozrzutność Marii jest właściwa osobie zakochanej.
Gest Marii wyprzedza czyn Jezusa. Również On pochylił się w pokornej postawie przed uczniami, aby obmywać im nogi (por. J 13,1nn). Czyn zarówno Marii jak i Jezusa wykraczał poza ówczesne obyczaje i normy i mógł rodzić zgorszenie. „Tego wieczoru Maria z Betanii i Jezus «zrozumieli się» na bardzo głębokim poziomie, co ukazuje także, na zasadzie przeciwieństw, niezrozumienie tego przez współbiesiadników tej wieczerzy poprzedzającej Ostatnią Wieczerzę” (P. Mourlon Beernaert).
Pytania do refleksji:
- Jaką ucztę najmilej wspominasz?
- Które pożegnanie było dla ciebie szczególnie trudne? Dlaczego?
- Co jest nardowym olejkiem, który ofiarujesz Jezusowi?
- Na jakie „szaleństwo” dla Jezusa możesz się zdobyć?
- Czy jesteś rozrzutny? Z jakich motywacji?
- Czy jesteś konformistą? Czy stać cię (chociaż czasami) na „bycie sobą”?
Chciwość Judasza
Według synoptyków zachowania Marii nie zrozumieli niektórzy goście i uczniowie, a według Jana – Judasz. Maria i Judasz to kontrastowe postacie. W najbliższym kręgu Jezusa są więc ci, którzy kochają i ci, którzy Go później zdradzą.
Judasz nie wyczuł atmosfery przyjacielskiego spotkania w Betanii. Nie rozumiał też miłości. Dlatego spytał: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” (J 12,5). Niewątpliwie trzysta denarów można by spożytkować inaczej, wspomagając wielu potrzebujących. Jednak pytanie Judasza wyraża chciwość i zakłamanie, które maskuje pozorami ofiarności i szlachetnego altruizmu. „Wyznawca Mamony przywdział szatę wyznawcy Boga” (G. Ricciotti). Jego „miłość” była zimna, wyrachowana, oparta na ludzkich kalkulacjach, pozbawiona żaru i bezinteresowności Marii.
Święty Jan, uczeń o przejrzystym sercu pisze wprost: „Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co składano” (J 12,6). Proceder ten umknął świadomości apostołów, którzy byli zajęci pracą misyjną, ale zapewne został zauważony przez pobożne kobiety towarzyszące Jezusowi i Jego grupie. Mimo to pełnił nadal funkcje skarbnika, „spodziewano się bowiem, ze nienapiętnowany publicznie poprawi się” (G. Ricciotti).
Judasz nie urodził się złodziejem ani zdrajcą. Jezus nie powierzyłby mu troski o pieniądze, gdyby nie wykazywał zdolności w tym kierunku. Jednak ta naturalna zdolność stała się powodem pokusy, grzechu, a później zdrady. Pokusa przychodzi zazwyczaj przez naturalne uzdolnienia. Człowiek podlega jej stopniowo i powoli, poprzez małe kompromisy z własnym sumieniem. Problem pojawia się, gdy uważa, że ma prawo do grzechu. Takie prawo i życie z nieczystym sumieniem, nawet w małych sprawach, prowadzi stopniowo do coraz większych kompromisów i demoralizacji: „Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej wierny będzie, a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16,10).
Wewnętrzne zakłamanie sprawia, że Jezus jest coraz mniej obecny w życiu i stopniowo budzi niechęć i opór. Innocenzo Gargano proponuje odnaleźć w Judaszu siebie: „Judasz kradł. Jego egoizm doprowadzi go wręcz do zdrady, aby dokonać afirmacji siebie samego. Należałoby znaleźć się w środku doświadczenia Judasza, aby móc zrozumieć, do jak tragicznych gestów jesteśmy zdolni, byle tylko dokonać afirmacji siebie. Jak poważne oskarżenia o zbytnią rozrzutność jesteśmy w stanie podnieść, byle tylko zagłuszyć w nas głos Ducha Świętego, który jest głosem miłości bez miary. Szastamy postulatami równych proporcji, dyskrecji, właściwej miary! (…) Judaszem jesteśmy my wszyscy. Chcielibyśmy być Marią, lecz właśnie ta równoczesna obecność Judasza w nas nie pozwala rozlać się rzece miłości, jak to się dokonało przez Marię”.
Odpowiadając Judaszowi, Jezus bronił Marii i siebie: „Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie” (J 12,7-8). Jezus znał bezinteresowność, szlachetność, wierność, oddanie i miłość Marii. Znał również dobrze Judasza: jego małostkowość, zakłamanie i chciwość. Stąd Jego ocena. Jednak Judasz nie wyciągnął wniosków. „Judasza zraniły słowa Nauczyciela oraz pochwała, którą wygłosił dla Marii. Obudziły w nim wszystkie urazy i żale. Jeszcze tej samej nocy postanowił udać się do arcykapłanów i wydać im Jezusa” (F. Fernández-Carvajal).
Pytania do refleksji:
- Czy jest w tobie więcej „Judasza” czy „Marii”?
- Czy nie okradasz bliźnich? Z czego?
- Jaki jest twój stosunek do grzechu? Czy go nie usprawiedliwiasz, nie racjonalizujesz?
- Czy ze swych słabości, nawet najmniejszych, nie tworzysz sobie własnego prawa?
- Czy Jezus nie budzi w tobie oporu i niechęci? Dlaczego?
Namaszczenie na pogrzeb
Maria namaściła Jezusa na dzień pogrzebu. Jałmużnę można złożyć bez osobistego zaangażowania i bez miłości. Wystarczy dać pieniądze. Czyn Marii przerasta wszelkie jałmużny. „Jezus zdaje się przywołać tutaj tradycyjną doktrynę żydowską, która zwłaszcza w późniejszym judaizmie stawiała dobre uczynki ponad samą jałmużną i miała w poważaniu pogrzeb zmarłych (Tb 1,17-18)” (P. Mourlon Beernaert). Wyraża bezinteresowną miłość, która przetrwa śmierć: „Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, uderzenie boskiego gromu. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby ktoś oddał za miłość całe bogactwo swego domu, z pewnością nim pogardzą” (Pnp 8,6-8).
Włoski kameduła tłumaczy słowa Jezusa w taki sposób: „Pozwól jej to uczynić, abym mógł zachować tę woń na chwilę mego osamotnienia w grobie” (I. Gargano). Jezus jakby chciał zabrać wspomnienie miłości Marii na czas cierpienia i śmierci. Niewątpliwie ogromną siłę w cierpieniu i samotności daje świadomość miłości drogiej osoby. Wielka samotność polega na braku miłości. Broniąc Marii, Jezus wskazuje na swoje bliskie odejście, mękę i śmierć. Ubogich nigdy nie zabraknie. Natomiast Jezus niedługo odejdzie. Nadeszła taka chwila, która się nigdy więcej nie powtórzy. Maria potrafiła przeczuć i właściwie wykorzystać tę chwilę. Są rzeczy, na które zawsze jest czas. Są jednak i sprawy szczególne, które nie odczytane w odpowiednim czasie, miną bezpowrotnie. Obecność Jezusa jest wielkim darem dla nas. Ale możemy tej łaski nie dostrzec lub ją zlekceważyć – jak Judasz.
Maria nie tylko obdarzyła miłością, ale również jej doświadczyła. Ojcowie Kościoła podkreślają, że wycierając włosami stopy Jezusa, przejęła Jego woń (miłość). Orygenes pisze: „Olejek nardowy, jakim został namaszczony Oblubieniec, nabrał Jego woni i za pośrednictwem włosów ten zapach przekazał oblubienicy. W ten sposób za pośrednictwem włosów odzyskuje ona i przyjmuje w siebie woń, która przepoiła się przymiotami i cnotami ciała Jezusa”. Miłość Jezusa jest dostępna dla tych, którzy potrafią kochać prawdziwie – jak Maria. Pozostaje natomiast niedostępna dla trzeźwych racjonalistów, takich jak Judasz.
Czyn Marii jest jednym z ostatnich świateł w ciemnościach, które zaczynają gęstnieć wokół Jezusa i doprowadzą do Jego śmierci. „Maria jest jedyną osobą czwartej Ewangelii, która przeczuwa tajemnicę Godziny Jezusa. W swej miłości do Niego jest jedyną, mającą intuicyjną łączność z Jego Paschą: stanie się w ten sposób tą, która domyśla się drugiej strony paradoksu: jeśli Jezus mógł przywrócić życie jej bratu Łazarzowi, to dlatego, że On sam odda swoje życie i wzniesie się aż do szczytu miłości” (P. Mourlon Beernaert).
Czyn Marii miał jeszcze jeden wymiar. W czasach biblijnych namaszczano olejem głowy podczas koronacji królów i wyświęcania kapłanów. „Poprzez swój gest kobieta ta symbolicznie uznaje Jezusa za Króla-Mesjasza i arcykapłana! Choć może mgliście zdawała sobie ona sprawę ze znaczenia swego czynu, Jezus je dostrzegł i potwierdził Jego trafność” (M. Healy).
Pytania do refleksji:
- Czy praktykujesz jałmużnę? W jaki sposób?
- Jak przeżywasz samotność?
- Czy potrafisz wykorzystywać dar czasu?
- Jak określiłbyś dziś swoją miłość do Jezusa?
- Jaką woń wydaje twoje życie?
- Czy Jezus jest dla ciebie Panem i Królem?
- Co teraz możesz powiedzieć o Jezusie? Czy poznałeś Go bliżej? Kim jest dla ciebie?
Więcej w książce: „Bóg pełen miłości”, WAM