Ojciec Stanisław Majcher SJ z Domu Rekolekcyjnego na Górce w Zakopanem jest rekolekcjonistą, a od lat prowadzi także pracę duszpasterską oraz posługę kapłańską wśród więźniów. Wolontariusz Radosław Rzepecki z Gdańska zapytał Ojca o początki jego posługi oraz o to, na czym ona polega. Ojciec Stanisław wyjaśnił, że posługa niesienia Chrystusa trwa nieprzerwanie. Pomagają mu także wolontariusze z różnych miast Polski, takich jak Kraków, Bochnia, Warszawa, Łódź, Rzeszów, Lachowice czy Juszczyna.

Ojciec wspomina, że początki jego posługi wynikają z pewnych wydarzeń życiowych.

„Pan Bóg posługuje się nami. W moim przypadku wierzę, że Pan Bóg posłużył się Znajomą, którą znam od wielu lat z ruchu Światło-Życie. Wspólnie organizowaliśmy różne akcje w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Pewnego dnia zapytała mnie, czy nie pojechałbym na spotkanie więźniów w Nowym Sączu. Powtarzała to pytanie kilkakrotnie. W końcu zgodziłem się, chcąc zobaczyć, jak takie spotkanie wygląda i czy odpowiada ono moim możliwościom oraz pragnieniom.

Na spotkaniu, które odbyło się w świetlicy więziennej, było obecnych dwudziestu kilku osadzonych. Prowadził je doświadczony wolontariusz, omawiając temat dotyczący roli ojca. Zatrzymałem się nad pojęciem ‘ojciec’ – jakie ma zadania, zobowiązania, możliwości i czego powinien unikać. W pewnym momencie zauważyłem, jak jednemu z więźniów zaszkliły się oczy. To mnie poruszyło, bo uświadomiłem sobie, jak wielkie znaczenie ma słowo ‘ojciec’ dla tego człowieka, którego widziałem po raz pierwszy. Następnie starałem się utrzymywać z nim kontakt listowny oraz spotykać się na cotygodniowych spotkaniach.

Drugi ważny moment tej posługi wynika z nawiązywania głębszej relacji z więźniem. Kiedy nawiązujemy kontakt poprzez korespondencję czy rozmowy telefoniczne, z czasem zaczynamy się lepiej rozumieć i poznawać, odkrywając wzajemnie swoje osobowości.

Na jednym ze spotkań zauważyłem też więźnia, który odstawał od grupy i wyglądał na smutnego. Podszedłem do niego i zapytałem, jak ma na imię i dlaczego jest smutny. Odpowiedział: ‘Gdyby ksiądz miał 25, też byłby smutny.’ Nie wiedziałem, co to znaczy, więc w drodze powrotnej zapytałem Znajomą. Wyjaśniła mi, że ‘25’ oznacza wyrok za spowodowanie śmierci. Świadomość rozmowy z osobą skazaną za zabójstwo wywołała we mnie lęk i obawy. Ten lęk istniał, ale przy kolejnej okazji postanowiłem ponownie z nim porozmawiać. Efektem tej rozmowy był wywiad opublikowany w ‘Tygodniku Sądeckim’.

Więzień ten został później przeniesiony do zakładu karnego w Nowym Wiśniczu, gdzie starał się o założenie grupy katolickiej. Po załatwieniu formalności rozpoczęły się tam spotkania w soboty. W ten sposób, poprzez kontakt z Chrystusem, rodzi się w tych ludziach nowy świat. Ważna jest praca nad sobą i porządkowanie swojego życia. Kto tego pragnie, może nawiązać przyjacielską relację z Chrystusem.

Aby zbudować relację opartą na zrozumieniu i szacunku, trzeba się lepiej poznać. Spytałem jednego z więźniów, czy możemy się widywać na tzw. ‘widzeniach’. Odpowiedział: ‘Jak możemy się spotykać, skoro się nie znamy?’ Przyznałem mu rację – widujemy się, ale się nie znamy. Dlatego przez rok prowadziliśmy korespondencję. Po tym czasie zapytałem go, czy możemy się spotkać osobiście. Zgodził się. Spotkanie miało charakter indywidualny, była to spowiedź. Aby więc być bliżej więźnia, trzeba go najpierw poznać. Dzielę się z nim czymś konkretnym, a z biegiem czasu taki człowiek staje się mi bliższy, ponieważ coś o nim wiem. Ważne są rozmowy telefoniczne, listy oraz spotkania w grupie osadzonych.”

Ojciec Stanisław Majcher nie ustaje w swojej posłudze więźniom. Na każdym spotkaniu poruszane są różne tematy dotyczące wiary, relacji międzyludzkich oraz codziennych problemów. Ojciec pozostaje aktywny – posługuje telefonicznie, korespondencyjnie i osobiście, a także koordynuje grupę wolontariuszy, angażując ich w pomoc więźniom.