Eliasz, zgodnie ze wskazówkami anioła, przemieszcza się w kierunku Horeb. Etymologia tego górskiego pasma wskazuje na „kruka”, ale również na „jałowy, nagi krzew ciernisty”. Przypomina Eliasza, który jest również samotny jak dziki kruk na pustyni i wyjałowiony, pozbawiony energii życia.

Droga Eliasza wiedzie najpierw przez wzniesienia, a później przez rozpalone słońcem góry z czerwonego granitu, przypominające krajobraz księżycowy. Ten zewnętrzny krajobraz trafnie oddaje to, co dzieje się w sercu Eliasza. Jego wędrówce towarzyszy „samotność przedłużająca się w przestrzeni i w czasie, w ciele i w duszy. Porażka, która pali go od środka” (B. Secondin).

W drodze na Horeb Eliasz zatrzymuje się w pewnej grocie, aby w niej przenocować. „Chodzi nie tylko o to, aby schronić się przed zimnem, ale także, aby skulić się w sobie, niemal wejść do własnego wnętrza” (B. Secondin). Grota, która staje się schronieniem dla Eliasza, służyła wcześniej Mojżeszowi. W drodze ku ziemi obiecanej, Bóg postanowił odsłonić Mojżeszowi rąbek swojej tajemnicy. Ulokował go w jednej ze szczelin skalnych tarasowo położonego Synaju. Przypominała ona rozpadlinę w jaskini. Następnie pojawił się w pełni swojej chwały (por. Wj 33,21-23). Tą samą drogą podąża Eliasz. „Prowadzony tajemniczo przez Jahwe, prorok przemierza te same szlaki, co wielki przewodnik narodu wybranego: powraca (…) do samych początków przymierza” (C.M. Martini).

Gdy Eliasz ulokował się na nocny odpoczynek, „Pan skierował do niego słowo i przemówił” (1 Krl 19,9). Jahwe wreszcie przerwał milczenie. Wprawdzie przysłał swojego anioła, ale prorok długo nie słyszał Jego głosu. Milczał podczas jego ucieczki i depresji, którą przeżywał. „Eliasz doświadczał duchowej oschłości, typowej dla proroka, któremu nie dostaje Słowa. Psalmy wielokrotnie wyrażają ów ból: «Jeśli Ty milczysz, staję się jak ci, którzy zstępują do grobu» (Ps 28,1). Oto dramatyczny głos kogoś, kto mając jakąś misję, w pewnym jej momencie nie czuje już Bożego natchnienia, i opuszczają go siły. Zaledwie jednak Pan zaczyna znów mówić, (…) wszystko się ożywia” (C.M. Martini).

Bóg stawia Eliaszowi pytanie zmuszające do refleksji, które stanowi pewien odcień nagany: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” (1 Krl 19,9). „W ten sposób wzywa go, by zajrzał w swoje wnętrze, wsłuchał się w niepokoje, które nosi w sobie, nazwał swoje lęki i pragnienia. (…) Czego szukasz? Co ci jest? Dlaczego jesteś tutaj, a nie tam, gdzie powinieneś walczyć. Pośród ludu wszystko się wali, a ty stoisz tutaj? Co zamierzasz tu robić? Żyć w nostalgii, powrócić do przeszłości, ukryć się w historii?” (B. Secondin). Pytanie to stanowi kolejny krok Bożej pedagogii. „Dopóki prorok był słaby, wyczerpany, przybity rozczarowaniem, Jahwe go nie napominał. Teraz jednak, gdy stał się znów mocny i nie trzeba go już podnosić na duchu, ponieważ odzyskał  smak modlitwy, samotności, milczenia i obcowania ze swym Panem – Bóg chce nim wstrząsnąć” (C.M. Martini).

Odpowiedź Eliasza Bogu oddaje stan jego duszy: „Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie” (1 Krl 19,10). Prorok ocenia sytuację religijną Izraela w czarnych barwach. Prawdziwa religia i wiara w jednego Boga zamarła, zniszczone zostały miejsca kultu, a prorocy Jahwe wymordowani. Tylko on jeden pozostał wierny Bogu. „Eliasz nie opłakuje już swej osobistej porażki, gdyż zrozumiał, iż najgłębszym korzeniem jego przygnębienia jest widoczna porażka Jahwe” (C.M. Martini). Prorok „uważa się za pępek świata, (…) ma przerost ambicji, prześladuje go niepokój i nie zdaje sobie sprawy z własnej winy. Wydaje się, że Bóg go opuścił. W swoim nacechowanym egocentryzmem monologu jawi się jako zapalczywy, ale też «zazdrosny», nie ma tu miejsca na solidarność. Kocha Boga, ale nie lud Izraela. Krzyczy, ale tylko po to, żeby dodać sobie odwagi” (B. Secondin).

Eliasz użala się przed Bogiem i podkreśla swoje zasługi. Jedynie on, mimo cierpienia i udręki, pozostaje wierny Jahwe. Chociaż wszystko dookoła się wali, w nim nadal tli się płomień żarliwości o chwałę Bożą. Pomimo iż wszyscy odeszli, on pozostał wierny. Debora Sianożęcka odnosi czasy Eliasza do współczesności: „Cała ta smętna panorama spotkania Eliasza z Bogiem na Horebie przypomina nam sytuacje naszego współczesnego świata – opustoszałe kościoły, wystygła wiara, żądania zmiany treści Biblii, presja, by zmienić nauczanie Kościoła odnośnie do ważkich tematów moralnych, zalew islamu, porzucanie przez kapłanów ich powołania – wszystko to wydaje się być końcem chrześcijaństwa, ciemną nocą bezsensu. Ale właśnie na takim tle Bóg szuka nielicznych Eliaszów. I ty możesz być jednym z nich. Jeden prawdziwy Eliasz jest więcej wart w oczach Boga niż miliony wystygłych ludzkich istnień, których cała energia jest skierowana na urządzenie się w doczesności. (…) Bogu nie są potrzebni zwycięzcy, którzy kolekcjonują sukcesy, lecz ci, którzy umieją wykorzystać nawet klęskę, by zbliżyć się do Niego”.

Pytania do przemyślenia:

  • Czy czujesz się czasem „wyjałowiony”?
  • Co stanowi grotę twojego życia? Jak jest ona „umeblowana”?
  • W jaki sposób przeżywasz milczenie Boga?
  • Co jest powodem twojego lamentu, skarg, żalów?
  • Co ty tu robisz? Jaki jest sens twojego życia, trudu, zmagania, pracy i cierpienia?
  • Czy nie porównujesz się z innymi? Może sądzisz, że jesteś pępkiem świata?
  • Jakie uczucia wywołuje w tobie obraz współczesnego świata i Kościoła?
  • Czy jest w tobie żarliwość o chwałę Bożą?

 

Więcej w książce: „Płaszcz proroka. Opowieść o Bożej opiece”, WAM

fot. Pixabay