Muhraka to wzgórze położone na wysokości 474 metrów n.p.m. na południowo-wschodnim krańcu Karmelu (nadmorskie pasmo górskie rozciągające się nad Morzem Śródziemnym w północnej części Izraela). Muhraka w języku arabskim znaczy „ogień” bądź „ofiara” i odwołuje się do ognia, który strawił ofiarę Eliasza, udowadniając, że Jahwe jest prawdziwym i jedynym Bogiem.
Do Muhraka dojeżdżam drogą wijącą się stromo pośród lasów i wiosek druzyjskich. Jest dzień świąteczny – szabat. Po drodze mijam biwakujących Druzów. Oferują oni swoje wyroby rękodzielnicze i kuszą kawą po turecku. Sam szczyt Muhraka stanowi rodzaj platformy, na której do dziś widoczne są ślady starożytnych murów, wzniesionych w celu jej podtrzymania.
W centrum platformy wznosi się kościół karmelitański. Zbudowany został wraz z przylegającym doń klasztorem w 1883 roku nad wcześniejszym kościołem bizantyjskim. Niewielka świątynia przyciąga prostotą, czystością i ciszą. W jej centrum znajduje się kamienny ołtarz. W jego podstawie umieszczono dwanaście lokalnych kamieni, nawiązujących do ołtarza Eliasza. Białe ściany świątyni ozdabiają freski z życia Eliasza i wersety biblijne opisujące walkę Eliasza z prorokami Baala. Tabernakulum wykonane zostało w formie posągu ilustrującego proroka na pustyni, po ucieczce od królowej Izebel (por. 1 Krl 19, 1nn). Anioł delikatnie dotyka Eliasza, wysyłając go na czterdziestodniową wędrówkę do góry Horeb.
W ciszy panującej w zacisznym kościółku przypominam sobie wydarzenia, które miały tu miejsce (por. 1 Krl 18, 20-40). Eliasz był prorokiem wielkiego ducha i żarliwości. Walczył o czystość religijną w narodzie izraelskim. Jego przeciwnikiem była żona króla Achaba, księżniczka Tyru, Izebel. Miała ona ambicję uczynić narodowym bóstwem Izraela Baala, boga burzy i deszczu, odpowiadającego za urodzajność ziemi i płodność zwierząt. Sprzeciwiali się temu prorocy Jahwe i dlatego zostali stopniowo eksterminowani. Eliasz jako jedyny miał odwagę sprzeciwiać się publicznie królowej i jej bóstwom. Rzucił wyzwanie czterystu pięćdziesięciu prorokom Baala i czterystu prorokom Aszery (żona Baala): „niech nam dadzą dwa młode cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają! Ja zaś oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga, a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest [naprawdę] Bogiem” (1 Krl 18, 23-24). Ogień był znakiem obecności bóstwa i towarzyszył wielkim teofaniom (objawieniom Boga). Nawiązywał też do wyobrażeń Baala. Był on zwykle przedstawiany z pękiem błyskawic w dłoni. Sądzono bowiem, że ciska błyskawice i ogień, których jest panem. Ogień był również wyrazem przyjęcia ofiary i potwierdzeniem właściwego kultu. Współzawodnictwo rozpoczęli prorocy Baala. Przez pół dnia bezskutecznie wzywali swego boga. Kaleczyli się przy tym i odprawiali rytualne tańce, prowadzące do duchowego transu i egzaltacji ekstatycznych. Nie osiągnęli jednak zamierzonego celu. Baal milczał. Wówczas Eliasz zaczął szydzić, naśmiewać się z niego: „Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!’ (1 Krl 18, 27). Chociaż w ustach Eliasza słowa te brzmiały szyderczo, odpowiadały jednak wierzeniom pogańskim. Bogowie kananejscy (podobnie jak i greccy) angażowali się bowiem w różne czynności, podobnie jak ludzie. Mimo intensyfikacji wysiłków proroków, Bóg ognia nie odpowiedział: „Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali aż do czasu składania ofiary z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi” (1 Krl 18, 29). Po tych bezskutecznych zabiegach wkroczył na scenę Eliasz. W porze składania ofiary popołudniowej przygotował ołtarz z dwunastu kamieni i ofiarę. Następnie wzniósł do Boga modlitwę: „O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce” (1 Krl 18, 36-37). Eliasz złożył Bogu ofiarę w wielkim zaufaniu, pokoju wewnętrznym i pokorze. Był pewny wygranej. I miał rację. Ogień Boga żywego strawił jego ofiarę. Był to znak dla ludu, który „to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!” (1 Krl 18, 39).
Eliasz mocny Duchem Pana wygrał współzawodnictwo. Jego ceną był powrót Izraela do prawdziwej wiary (monoteizm) jak również życie proroka. Po wygranej lud nie był już niezdecydowany, chwiejny. Na rozkaz Eliasza wymordował wszystkich pogańskich proroków. Postąpił zgodnie z ówczesnym prawem. Potok Kiszon, który płynie u stóp góry Muhraka poprzez dolinę Jezreel był świadkiem tych wydarzeń. Do niego spłynęła krew fałszywych proroków.
Po tej trochę tragicznej refleksji wychodzę do parku okalającego klasztor. Dominuje w nim ogromny współczesny pomnik Eliasza zabijającego proroków Baala. Słowa wygrawerowane na kamiennej podstawie ze wszystkich czterech stron są tekstami biblijnymi opisującymi tę historię. Niewielki park pełen orientalnych roślin i drzew przyciąga turystów. Nic więc dziwnego, że biegają i bawią się w nim liczne dzieci w towarzystwie dorosłych.
Po pamiątkowych zdjęciach udaję się jeszcze na klasztorny taras. Rozciąga się stąd spektakularny widok na dolinę Jezreel, błękit Morza Śródziemnego, przedmieścia Nazaretu, i góry: Tabor, Hamoreh i Gilboa, a w pogodny dzień również Hermon. Krajobraz jest naprawdę niesamowity i godny obejrzenia.
Więcej w książce: Ogród Boga. Stąpając po Ziemi Świętej, WAM