Kolejnym punktem docelowym mojej pielgrzymki w Azji Mniejszej była Kapadocja. Ze Stambułu dotarliśmy do niej przez Ankarę. W mieście tym znajduje się mauzoleum ojca współczesnej Turcji Atatürka oraz Muzeum Cywilizacji Anatolijskich.
Będąc w Ankarze, ponadtrzymilionowej stolicy Turcji (od 1923 roku), rozbudowanej z niewielkiej miejscowości w ciągu zaledwie osiemdziesięciu lat XX wieku, przypominały mi się nasze socrealistyczne blokowiska, wieżowce w stylu lat siedemdziesiątych, brak większych atrakcji… Aż trudno sobie wyobrazić, że w IV wieku Ankara była letnią stolicą cesarzy wschodniorzymskich.
Rano przed wyjazdem, w małej kaplicy św. Teresy przy ambasadzie francuskiej, wraz z innymi jezuitami celebruję Eucharystię. Z jednej strony cieszy mnie obecność współbraci, którzy pracują w stolicy islamskiego państwa. Z drugiej, uświadamiam sobie jednak smutną rzeczywistość. W Azji Mniejszej, która była pionierem ewangelizacji, chrześcijanie stanowią dziś niespełna jeden procent ludności. W całej Turcji mieszka około pięciu tysięcy katolików, a w Ankarze jest ich wręcz garstka. To prawie nic wobec kilkudziesięciu (głównie ciemnoskórych) uczestników liturgii, z którymi zetknąłem się w centrum Stambułu. Praca kapłanów jest tu bardzo trudna; ich duszpasterskie problemy przypominają te, z którymi stykał się Apostoł Narodów. Moi współbracia są jednak optymistami. Swoją posługę traktują w sposób ewangeliczny. Nie mając dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec, z wielkim zapałem troszczą się o każdą, nie tylko zagubioną.
Gdy przyglądam się nielicznym „owcom” Kościoła ankarskiego, przychodzi mi na myśl Kościół w Polsce. Świątynie w naszym kraju są wciąż pełne, choć nieustannie spada liczba praktykujących. Cieszy jednak oddolna odnowa. Jest coraz większe zainteresowanie udziałem w rekolekcjach, ćwiczeniach duchownych, wspólnotach modlitewnych i apostolskich. To pokazuje, że Kościół „ludowy”, masowy stopniowo przeobraża się w głęboko, świadomy, autentyczny; w miejsce zewnętrznej religijności pojawia się potrzeba duchowości. Parafrazując słowa Karla Rahnera SJ, można powiedzieć, że Kościół współczesny i przyszły albo będzie mistyczny, albo wcale go nie będzie.