NIEUDANA PRÓBA ZAŁOŻENIA ŻEŃSKIEJ GAŁĘZI TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO (1545—1546)

Myśl o założeniu żeńskiej gałęzi Towarzystwa Jezusowego nie wyszła od św. Ignacego. Zrodzona w głowie kobiety i poparta autorytetem papieskim została mu po prostu narzucona. Główną osobą tego dramatu była pani Izabela Roser.

Wywodziła się z Ferrerów, zacnej szlachty katalońskiej. Nie znamy daty jej urodzenia, nie wiemy też, kiedy poślubiła w Barcelonie bogatego Juana Rosera. Małżeństwo to pozostało bezdzietne; mąż Izabeli na kilka lat przed śmiercią utracił wzrok.

Jak doszło do spotkania Ignacego z Roserami?

Po opuszczeniu Manresy przebywał Ignacy od 17 lutego do połowy marca 1523 roku w Barcelonie, czekając na okazję podróży morzem najpierw do Włoch, a potem do upragnionej Ziemi Świętej. Gdy pewnego dnia Izabela wraz z mężem słuchała kazania w kościele św. Yusta i Pastora, ujrzała siedzącego na stopniach ołtarza nieznanego jej dotąd żebraka. Po 20 latach opowiadała w Rzymie o. Ribadeneirze o tym spotkaniu i o wrażeniu, jakie wywarła na niej skupiona i uduchowiona twarz Ignacego. Po nabożeństwie zaprosiła go do swego domu, gdzie w zamian za gościnę otrzymała naukę duchowną.

Spotkanie to było dla Ignacego i dla Towarzystwa opatrznościowe. Gdyby nie Izabela, Ignacy już w roku 1523 byłby się rozstał z tym światem. Miał on bowiem początkowo zamiar uzyskać miejsce na małej brygantynie; pani Roser poradziła mu życzliwie przenieść się na większy statek odpływający w tym samym czasie do Włoch. Ignacy dał się przekonać i to ocaliło mu życie, bo brygantyna zaraz po wypłynięciu z portu zatonęła z całą załogą. Po powrocie z Ziemi Świętej Ignacy znalazł się znów w Barcelonie. I tym razem zajęła się nim Izabela, umożliwiając mu naukę łaciny. Okres ten jeszcze bardziej pogłębił wzajemną przyjaźń Ignacego i jego dobrodziejki.

Izabela wysyłała do swego podopiecznego także i listy. Skarżyła się w nich na różne kłopoty, choroby, długi a nawet i na plotki rozpuszczane po mieście na jej temat. Jej listy pisane do Ignacego w tym okresie nie dochowały się, ale łatwo domyślamy się ich treści z odpowiedzi Ignacego. Jego list do Izabeli z dnia 10.11.1532 r. jest bardzo znamienny. Wyraża on w nim swoją wdzięczność i stara się ją podnieść na duchu. Pociechą dla udręczonej mają być prawdy i zasady zawarte w Ćwiczeniach Duchownych. W radach Ignacego odnajdujemy treść Fundamentu, głównie zasadę obojętności, przewodnie myśli kontemplacji o Królestwie Chrystusowym, o Dwóch sztandarach i o trzecim stopniu pokory. Do pogodnego znoszenia krzywdzących plotek ma jej pomóc opowiedziany w liście przykład św. Maryny, dziewicy, która w męskim przebraniu wstąpiła do klasztoru Franciszkanów i została tam niesłusznie posądzona o ciężkie wykroczenia przeciw czystości. Posądzenie i karę publiczną znosiła pokornie, a kiedy po jej śmierci przekonano się, że domniemany braciszek był kobietą, otoczoną ją czcią i podziwem dla jej wielkiej pokory.

Kiedy w roku 1535 Ignacy po krótkim pobycie w rodzinnych stronach udawał się znów z Walencji do Włoch, Izabela nie poskąpiła mu swej pomocy. Wiemy też, że posyłała mu do Bolonii pieniądze i książki. Zajęty najpierw studiami teologicznymi w Wenecji, a potem pracą apostolską i rodzącym się powoli planem założenia Towarzystwa Ignacy nie znajdował czasu na korespondencję. Izabela była zaniepokojona jego milczeniem, ale na szczęście dnia 19.12.1538 r. wysłał do niej list z Rzymu. Donosił jej o prześladowaniach, jakie spotkały jego i towarzyszy ze strony augustianina Augustyna Mainardi i ze strony jego możnych wielbicieli. Dalej opowiedział jej o pracach apostolskich swych przyjaciół, o wykładach Favra i Layneza w rzymskim uniwersytecie Sapientia, wreszcie o szczęśliwym zakończeniu prześladowania i procesu, jaki wytoczył swym oszczercom.

Juan Roser zmarł 8. 11. 1541 r. Izabela była teraz wolna, mogła sama decydować o swym losie. Najpierw zamierzała wstąpić do panien benedyktynek w klasztorze św. Klary, gdzie przebywała siostra Teresa Rejadell, córka duchowna Ignacego i przyjaciółka Izabeli. Niski poziom życia zakonnego w tym klasztorze zraził panią Roser, która w tym czasie razem z archidiakonem Jakubem Cazadorem, późniejszym biskupem Barcelony, przyjacielem Ignacego, oraz z panią Izabelą de Josa zajęła się sprawą reformy klasztorów żeńskich w Barcelonie i w całej Katalonii. O planach tych powiadomiono i Ignacego.

Entuzjastyczne opowiadania Araoza o powstaniu i pracach Towarzystwa Jezusowego i o wyborze Ignacego na pierwszego generała zakonu miały ten nieoczekiwany skutek, że Izabela postanowiła udać się do Rzymu, by oddać się całkowicie pod kierownictwo Ignacego i współpracować z nim dla większej chwały Bożej. On też rozmawiał z Izabelą i poznał jej plany. W liście do Ignacego z dnia 22 marca donosił, że Izabela zbiera pieniądze na przebudowę kościoła Matki Boskiej della Strada i że wraz z wdową Izabelą de Josa noszą się z zamiarem udania się do Rzymu. „Ale nie wiem, dodaje od siebie roztropny Piotr Favre, co z tego wyniknie…”. Było to stanowisko bardziej umiarkowane niż Araoza, któremu imponował podziw, jakim go otaczały damy barcelońskie.

Sytuacja Ignacego była bardzo trudna. Wobec Izabeli czuł się związany wielkim długiem wdzięczności; teraz zaś, kiedy ona okazała się bez mała matką dla Araoza i dla bratanka Ignacego, Millana de Loyola (przed rokiem gościła go u siebie), nie mógł jej odpowiedzieć bezwzględnym: Nie! Izabela zaś, szczerze życzliwa Ignacemu i jezuitom, robiła jednak to, na co sama miała ochotę.

Pierwszy jej wyskok, który musiał napełnić Ignacego niepokojem, nie kazał na siebie długo czekać. Ignacy odwołał w tym czasie Araoza do Rzymu, pozbawiając damy barcelońskie jego błyskotliwej wymowy. Co gorsza, polecił mu, by podróż odbywał wraz z o. Jakubem de Eguia, a żadną miarą w towarzystwie pani Roser, gdyby w tym samym czasie chciała jechać. Ta decyzja Ignacego bardzo nie przypadła do smaku Izabeli. Uważała, że odwołując Araoza wyrządza wielką szkodę duchowną Barcelonie, że umniejsza chwałę Bożą. Dlatego za wszelką cenę chciała udaremnić wykonanie tego rozkazu. Słała listy do Ignacego, groziła interwencją wpływowych osób u samego papieża w celu zatrzymania Araoza w Barcelonie; nadto szukała poparcia u wicekrólowej Katalonii, żony św. Franciszka Borgiasza, u księżnej de Cardona, a nawet u samego cesarza Karola V. W liście do Ignacego użyła nawet tak mocnych słów: Oby Ci Bóg przebaczył, Ojcze, to, co czynisz!

W kwietniu 1543 r. pożeglowała pani Roser w towarzystwie Izabeli de Josa i swej pokojówki, poczciwej Franciszki Cruillas, do Włoch. Kiedy wszystkie trzy zjawiły się w domu Towarzystwa przy kościele Matki Boskiej della Strada, Ignacy osłupiał. Oto sama Izabela opowiadała po latach w klasztorze franciszkanek w Barcelonie wrażenie, jakie jej przyjazd wywarł na Ignacym. Gdy ją ujrzał, był w najwyższym stopniu zaskoczony. Chwycił się za głowę i zawołał: Niech mię Bóg ma w swojej opiece! Pani Roser, to pani tutaj! Kto panią tu sprowadził? A ona mu odpowiedziała: Bóg i ty, ojcze…. .

Ignacy ulokował te trzy kobiety w wynajętym prywatnym domu i dał im do posługi brata Stefana de Eguia, rodzonego brata o. Jakuba de Eguia. Ten szlachetnie urodzony starzec musiał troszczyć się o panią Roser bez przerwy; w tej służbie wytrwał on dwa lata, obsługując ją, towarzysząc jej do kościoła, zamiatając jej mieszkanie, trzymając jej strzemię, gdy chciała wyjechać konno….

Ignacy martwił się pobytem pani Roser w Rzymie, nie wiedząc co z nią i z jej towarzyszkami począć; Araoz zaś, powróciwszy do Barcelony, był zachwycony obrotem sprawy i donosił Izabeli, że panie tamtejsze, a głównie zakonnice w klasztorze św. Klary, zazdroszczą jej niezmiernie.. .

Ignacy tymczasem szukał gorączkowo jakiegoś pożytecznego zajęcia dla tych trzech kobiet. Dnia 16. 2.1543 r. Paweł III zatwierdził założoną przez Ignacego Compagnia della Grazia mającą się opiekować Domem św. Marty dla upadłych kobiet. W styczniu następnego roku zakład ten uruchomiono a kierownictwo powierzył Ignacy Izabeli Roser. Opiekunkami zakładu były takie damy jak Małgorzata Austriacka, naturalna córka Karola V, i Vittoria Colonna, obie córki duchowne Ignacego. Izabela, przyzwyczajona w Barcelonie do obcowania z wybitnymi osobistościami, nie czuła się skrępowana wobec wielkich dam w Rzymie. Obowiązki swe spełniała gorliwie. Gdy w 1545 r. Maciej de San Cassiano, zarządca poczty papieskiej, utracił konkubinę, która schroniła się u św. Marty, i z tego powodu zapłonął nienawiścią do Ignacego, grożąc zburzeniem zakładu, Izabela zwróciła się o pomoc do Małgorzaty Austriackiej, ówczesnej księżnej Camerino. W liście z dnia 27. 3. 1545 opisała skandaliczne wybryki Macieja i jego zuchwałe pogróżki; prosiła Małgorzatę, by wstawiła się, u papieża i wyjednała interwencję policji dla ochrony domu św. Marty przed atakami furiata. Ignacy wytoczył proces Maciejowi i wygrał go, a gdy poczmistrz przyszedł do upamiętania, zwłaszcza po narodzinach pierwszego syna z prawowitej małżonki, doszło do zgody, a nawet do przyjaźni.

W tym czasie, kiedy Izabela Roser była przełożoną zakładu św. Marty, przyłączyła się do niej pewna dama rzymska, Lukrecja de Bradine. Natomiast pani Izabela de Jose wycofała się taktownie z tej przygody, zdając sobie zapewne sprawę, jak bardzo jest ona nie na rękę Ignacemu. Izabela de Jose była bogatą damą barcelońską, jedną z dobrodziejek Ignacego podczas jego studiów. Syn jej był ożeniony z córką biskupa Barcelony, don Juana de Cardona, a przez niego Izabela była w kontakcie z najwybitniejszymi rodzinami miasta. W 1539 r. zostawszy wdową oddawała się dewocji jako przełożona Bractwa Krwi Przenajświętszej, które w jej domu odbywało swe zebrania. W tymże roku poznał ją Araoz i z zachwytem wyrażał się o niej w liście do Ignacego. Była to osoba naprawdę wybitna. Znała doskonale łacinę i była biegła w filozofii scholastycznej; miała nawet w Rzymie publicznie wygłosić odczyt czy prelekcję o filozofii Duns Scota w obecności kardynałów. Po wycofaniu się z planów pani Roser pozostała w Rzymie do roku 1545, potem powróciła prawdopodobnie do Hiszpanii; zmarła w 1570 r. Dodajmy, że jej list łaciński do Ignacego z Barcelony (6.11.1542) o zamiarze podróży do Rzymu razem z panią Roser był pewnego rodzaju sensacją dla jezuitów i wzmianka o nim znalazła się w liście do całego Towarzystwa.

Izabela Roser i jej towarzyszki od samego przyjazdu do Rzymu miały niezłomny zamiar wstąpić do Towarzystwa Jezusowego i żyć pod jego posłuszeństwem jako żeńska gałąź Jezuitów. Zamiar ten budził poważne zastrzeżenia u Ignacego. Zwlekał on z decyzją przez dwa lata, a znów ta zwłoka nie podobała się ruchliwej i energicznej pani Roser. Nie mogąc doczekać się upragnionej chwili złożenia na ręce Ignacego ślubów zakonnych, zabrała się sama do dzieła. Zwróciła się bezpośrednio do Pawła III z prośbą, aby nakazał Ignacemu przyjąć ją i jej towarzyszki do zakonu Towarzystwa. Było to krótko przed Bożym Narodzeniem 1545 r. Papież przychylił się życzliwie do tej prośby i skierował do Ignacego odpowiednie pismo. Związany autorytetem papieża musiał Ignacy spełnić życzenie Izabeli. Był jednak z tego bardzo niezadowolony, czemu dał wyraz w liście do Szymona Rodrigueza w dniu 21 grudnia tegoż roku. A Izabela, mając za sobą powagę Ojca Świętego, szybkimi krokami zmierzała do celu. W wigilię Bożego Narodzenia zapisała resztę swego mienia Towarzystwu na ręce o. Michała Torresa. Jednakże już następnego dnia Ignacy zrezygnował urzędowo z tego zapisu i zwrócił mienie Izabeli do jej własnej dyspozycji. Nie było to niezgodne z jej ślubem ubóstwa, bo jak świadczy sama formuła ślubów i wyraźne orzeczenie Ignacego, ślub ten był złożony warunkowo według formuły ułożonej roztropnie przez samego Ignacego.

W Boże Narodzenie 1545 r. Izabela Roser, Lukrecja Bradine i Franciszka Cruillas uklękły przed Ignacym w kościele Matki Boskiej della Strada i złożyły na jego ręce profesję zakonną. Tekst ślubów był następujący: Ja, niżej podpisana Ysabel Roser wdowa, przyrzekam i składam uroczyste śluby Bogu wszechmogącemu, Panu naszemu, w obecności Najświętszej Dziewicy Maryi, mojej Pani, chwalebnego św. Hieronima i całego dworu niebieskiego, tudzież wszystkich, którzy tu są obecni, i tobie, Wielebny Ojcze Magistrze Ignacy, generałowi Towarzystwa Jezusa Pana naszego, jako zastępcy Boga wieczyste ubóstwo według tych określeń, które mi Wasza Wielebność poleci, czystość i posłuszeństwo stosownie do tej formy życia, którą mi Wasza Wielebność nakaże. — Dokonało się to w Rzymie w kościele Najświętszej Maryi della Strada, w dniu Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa 1545 roku. Ja Ysabel Roser wdowa.

Ambitny plan Izabeli Roser doczekał się realizacji! Formalnie i urzędowo zaistniała żeńska gałąź Towarzystwa Jezusowego. Zdawać się mogło, że powróciły czasy św. Hieronima i jego córek duchownych. Wiadomość o tym, co się stało w Rzymie, wywołała w Barcelonie żywe poruszenie świętej zazdrości wśród tamtejszych matron i zakonnic. Niestety! Gałąź żeńska — ten podarek złożony Ignacemu na gwiazdkę – wnet zaczął wydawać cierpkie owoce. Rychło też Ignacy zapragnął się go pozbyć.

Już z początkiem 1546 r. zaczęły się spełniać obawy Ignacego. Trzy nowe siostry Towarzystwa Jezusowego stawały się coraz trudniejsze do zniesienia. Hieronim Nadal, który jesienią 1545 r. wstąpił do Towarzystwa, gorszył się natręctwem Izabeli Roser. Po latach napisał w Scholiach do Konstytucji następującą uwagę: Gdy Ignacy na rozkaz Pawła III przyjął pod swoje posłuszeństwo trzy niewiasty, trzymały one nas wszystkich, którzy byliśmy wtedy w Rzymie, w ciągłym napięciu…. Inny świadek naoczny, Benedykt Palmio, opowiada w swej autobiografii, jak Izabela narzucała się Ignacemu jako pielęgniarka w jego chorobach, jak biegała doń ze swymi skrupułami i niepokojami duszy.

Stała się rzecz jeszcze gorsza. Izabela sprowadziła z Barcelony do Rzymu dwóch swoich siostrzeńców, Ferrerów, i to z tą myślą, żeby jednemu z nich, Franciszkowi, wyszukać odpowiednią żonę… Oni zaś przybyli do Rzymu pełni oburzenia na jezuitów, którym ich ciotka miała zapisać ponoć cały majątek. Do zaostrzenia sytuacji przyczynił się samowolnie o. Ponce Cogordan, który podyktował młodocianemu Benedyktowi Palmio list obraźliwy do Izabeli, co wprawiło ją w szalony gniew i tylko z trudnością udało się Ignacemu jakoś ją ułagodzić. Cogordan i Palmio oberwali tegą pokutę.

Ignacy miał już tego wszystkiego powyżej uszu. Od początku prawie 1546 roku nosił się z zamiarem zlikwidowania tego „nowotworu” narzuconego mu egzaltacją kobiety. Czekał jednak do kwietnia, a kiedy sytuacja wcale się nie poprawiała, udał się osobiście do Pawła III i przedłożył mu wszystkie swe trudności i kłopoty. Papież przyznał mu rację i udzielił ustnej zgody na zwolnienie tych trzech niewiast ze ślubów. Ignacy, skrępowany względami wdzięczności wobec swej dobrodziejki, jeszcze wstrzymywał się od ostatecznej decyzji. Zdaje się, że Izabela sama czuła się trochę niepewnie w Rzymie, bo w maju pisała do biskupa Cazadora, że może wnet powróci do Barcelony, oczywista jako siostra zakonu Jezuitów.

Latem Ignacy doprowadzony do ostateczności przedłożył całą rzecz kardynałowi Ardinghelli, a ten poprosił papieża w Orvieto o zbadanie sprawy i o decydujące rozstrzygnięcie. Wtedy Paweł III zgodził się na rozwiązanie żeńskiej gałęzi Towarzystwa. Dnia 30 września Ignacy zwołał posiedzenie w domu zaprzyjaźnionej z jezuitami rzymskimi pani Eleonory de Osorio, żony posła cesarskiego Juana de Vega. Było to posiedzenie nader burzliwe. Izabela pod wpływem siostrzeńca Franciszka Ferrera zażądała od Ignacego zwrotu wszystkich sum i darów ofiarowanych przez nią jezuitom i samemu Ignacemu. Żądania swe poparła długą listą podarków z podaniem wartości każdego z nich. Defilują tam prześcieradła, sienniki, obrusy, paramenty kościelne itp. Suma totalna wynosiła 465 skudów w złocie!

Ignacy ze swej strony wystawił też listę wydatków na utrzymanie Izabeli i jej towarzyszek i okazało się, że nie jezuici jej, ale ona jezuitom była dłużna. Posiedzenie przeciągało się w sposób uciążliwy dla wszystkich. Izabela uderzyła w płacz, ale Ignacy nie dał się zachwiać w powziętej decyzji. Wtedy pani Roser chwyciła się pobożnego przekupstwa: gotowa była ofiarować 200 skudów na dom św. Marty, byleby Ignacy pozwolił jej zostać w Towarzystwie. Ale i ten wybieg nie zdał się na nic. Następnego dnia Ignacy ułożył dokument, na mocy którego zrzekał się kierownictwa względem Izabeli i jej towarzyszek i oddawał je do dyspozycji papieża. Tegoż samego dnia o. Nadal wręczył ten dokument Izabeli. Nie obeszło się bez trudności. Musiał jej czterokrotnie uroczyście i przy świadkach odczytywać to pismo.

Izabela oburzona i rozdrażniona postanowiła dalej prowadzić wojnę z Ignacym. Opuściła dom św. Marty, zamieszkała u swego rodaka z Katalonii, niejakiego Juana Boscha. Tam przez cztery miesiące razem z Franciszkiem Ferrerem knuła nowe zakusy przeciw Ignacemu. Dnia 3.11.1546 r. Paweł III wystosował pismo do Izabeli i jej towarzyszek zamieniając ich ślub posłuszeństwa wobec Towarzystwa na ślub względem biskupa ordynariusza, z tym jednak, że wszystkie trzy do końca życia pozostają uczestniczkami łask i przywilejów Towarzystwa Jezusowego.

Lukrecja de Bradino poddała się natychmiast i wstąpiła do klasztoru w Rzymie, a potem w Neapolu. Nie było też trudności z cichą Franciszką Cruillas. Powróciła do Barcelony i pracowała tam w szpitalu św. Krzyża. Jedynie Izabela Roser nie chciała dać za wygraną. Szukała z płaczem pomocy u kardynała Carpi i u papieskiego wikariusza generalnego w Rzymie, Filipa Archinto. W mieście krążyły plotki i wielu oburzało się na Ignacego i na jezuitów. Ostatecznie Izabela i jej siostrzeńcy skierowali sprawę przed sąd duchowny. Franciszek Ferrer nie cofał się przed zuchwałymi zarzutami: Ci jezuici to źli ludzie. Ignacy chciał ukraść mojej ciotce cały majątek. To obłudnik i rabuś!… .

Ignacy, jak było do przewidzenia, wygrał ten proces. Dnia 12 lutego 1547 r. Izabela Roser podpisała następującą deklarację:

Ja Izabela Roser, wdowa z Barcelony, oświadczam, że kapłanom Towarzystwa Jezusowego w Rzymie nie darowałam żadnych pieniędzy ani żadnego innego mienia na żadne ich żądanie ani pod wpływem natarczywych próśb. Jeślim co dała, to z czystej miłości ku Bogu i dobrowolnie. Oszczerstwa zaś krążące wśród ludu, jakobym coś uczyniła lub powiedziała, co jest niezgodne z tym, com tu wyżej oświadczyła, są nieprawdziwe. Ja wdowa Roser potwierdzam to własnoręcznym podpisem.

Tak skończyła się ta smutna wojna między Ignacym a jego dobrodziejką.

Ignacy umiał być mądrym po szkodzie. W maju 1547 r. wystosował do Pawła III prośbę, aby Towarzystwo było na zawsze wolne od opieki duchownej nad kobietami żyjącymi wspólnie i chcącymi żyć pod posłuszeństwem ojców tegoż Towarzystwa. Dnia 20 maja papież przychylił się do tej prośby. Tym samym Towarzystwo Jezusowe zostało na zawsze zakonem bez siostrzanej gałęzi.

Jaki był epilog tej przykrej historii? Izabela pozostała w Rzymie jeszcze przez kilka miesięcy, co pozwoliło jej przyjść do równowagi ducha. Przycichły też i plotki w Rzymie i w Barcelonie. Czas — najlepszy lekarz… Kiedy nadeszła pora odjazdu do Hiszpanii, Izabela odbyła przed Ignacym w kościele Matki B. della Strada długą spowiedź, po czym rozstali się w zgodzie, pozostając nadal w prawdziwej przyjaźni. Ignacy w liście do Juana Boąueta, radcy królewskiego w Barcelonie, tak pisał w maju (1547) o bliskim już wyjeździe Izabeli: Pani Roser wyjedzie stąd wkrótce, a jak odjedzie, Bóg tylko wie… Chciałbym i życzyłbym sobie, żeby to było inaczej… Niestety, nieprzyjaciel naszej ludzkiej natury posiał tu swoje złośliwości i kłamstwa.

Izabela zaraz po przyjeździe do Barcelony napisała do Ignacego dnia 10 grudnia 1547 r. długi i serdeczny list, prosząc go ze skruchą o przebaczenie wszystkich przykrości, na jakie go swym postępowaniem naraziła. Przyznając się do winy i oskarżając się o brak umartwienia liczy na miłosierdzie Boże i na przebaczenie ze strony Ignacego. Donosi mu, że zamieszkała na razie w sierocińcu i że poświęca się opiece nad opuszczonymi dziećmi. Prosi pokornie o pamięć w modlitwach, pozdrawia wszystkich ojców w Rzymie i całując ręce Ignacego błaga Boga o łaskę życia i śmierci w miłości i w służbie Bożej. „Waszej Wielebności niegodna i nieużyteczna służebnica — wdowa I. Roser.”

Ignacy radził Izabeli wstąpić do klasztoru franciszkanek w Barcelonie pod wezwaniem Santa Maria de Hierusalem. Był to jeden z nielicznych klasztorów żeńskich w tym mieście, w którym kwitła reguła zakonna,. Było to w pewnej mierze zasługą i Ignacego, który w latach 1524—1526, w czasie swego pobytu w Barcelonie, wpływał dodatnio na siostry tego klasztoru. Izabela zastosowała się do rady Ignacego. W święto Trzech Króli 1550 r. otrzymała tam welon zakonny. Dnia 5 lutego tegoż roku napisała do Ignacego list, w którym doniosła mu, że jest bardzo zadowolona z życia w klasztorze; dochody swe obróciła na różne pobożne cele, nie zapomniawszy o swej dawnej pokojówce, Franciszce Cruillas. Prosiła o modlitwy i — jeśli to tylko możliwe — o list od Ignacego. Ignacy odpisał jej, ale list ten nie zachował się do naszych czasów. Ostatni list Izabeli do Ignacego jest z dnia 20. 4. 1554 r. Stara i złamana chorobą nie może już chodzić o własnych siłach do chóru na wspólne modły, lecz siostry noszą ją tam na krześle. Raduje się czytając listy nadchodzące z Indyj o pracach Towarzystwa Jezusowego wśród pogan; szerzy praktykę częstej Komunii św. i to z dobrym skutkiem, bo na 50 sióstr w klasztorze już połowa przystępuje za jej przykładem co niedziela do Stołu Pańskiego za zgodą i aprobatią przełożonej. Wiadomość ta musiała bardzo ucieszyć Ignacego.

Na końcu Izabela wyznaje, że starość i chorobę znosi cierpliwie jako pokutę za swe grzechy. Poleca się modlitwom Ignacego i ojców, a szczególnie pozdrawia ojców Layneza, Salmerona i Mionę. Izabela Roser, zaznawszy spokoju pod koniec życia, dobiła szczęśliwie do portu w grudniu tegoż roku 1554. Ignacy otrzymawszy wieść o jej pobożnej śmierci, pisał dnia 28 stycznia 1555 r. do Antoniego Araoza: Dowiedzieliśmy się o śmierci matki Roser i oddaliśmy jej naszą posługę miłości. Niech odpoczywa w pokoju!

Art. pochodzi z: Ignacy Loyola, Pisma Wybrane, Tom I, Kraków 1969, ss.467-479. Pod redakcją Mieczysława Bednarza SJ

ZOBACZ: JEZUITA W SPÓDNICY