Św. Alfons Rodriguez jest patronem braci zakonnych w Towarzystwie Jezusowym. Ten, który otwierał drzwi przypomina nam, Jezuitom, że powołanie na brata zakonnego w cale nie musi być modne, ale wierne Bogu i zakonowi. W szarej i ważnej pracy, za kulisami świata, często niewidoczni, modlitwą i służbą staramy się pełnić zakonne powołanie.
Najpierw, nim został zakonnikiem – świadkiem Chrystusa, stracił wszystko, co kochał! Inaczej jeszcze mówiąc, to człowiek, który przywdział szaty pokory a jej blask zaowocował świętością.
Alfons Rodriguez urodził się w Segowii u podnóża zielonych gór Sierra Guadarrama w centralnej Hiszpanii. Był to rok 1533 a Europą targały kolejne wstrząsy różnych wydarzeń politycznych i militarnych. Z biografii Brata dowiadujemy się, że zajmował się handlem i założył rodzinę. W krótkim czasie zmarła jego żona i dzieci. Doświadczony trudnymi wydarzeniami osobistej historii nie zaniżył jakości życia i nie poddał się losowi. Mając 38 lat wstąpił do dynamicznego zakonu Jezuitów założonego zaledwie kilkanaście lat wcześniej.
Brat Alfons od momentu wstąpienia aż do śmierci w 1617 r. był portierem (furtianem) domu zakonnego na Majorce. Przez prawie 48 lat pełnił bardzo prostą funkcję i cierpliwie wysłuchiwał innych. Pobożnością do Jezusa i Jego Najświętszej Matki zjednywał ludzi a w jego dzienniczku duchowym czytamy: sam z siebie bowiem do tego stopnia niczym jestem i tak wielkie jest moje prostactwo i niewiedza, że niczego nie potrafię. Przepaść między ludźmi i Bogiem połączył łaską pokory. Zakonna furta (portiernia) stała się szkołą dialogu i asertywności bez znanych nam obecnie fakultetów o sztuce pewności siebie lub inteligencji emocjonalnej. Prostota i mądrość ludu średniowiecza zakorzeniona w wierze i miłości do Boga powtarzała sobie niezmienną prawdę: Jeśli odbierze się człowiekowi jego pobożność, zostaje wyłącznie słaba, krucha, samolubna natura ludzka.
Bracia zakonni dziś. Niestety, ale jest nas coraz mniej. Nie posiadamy święceń kapłańskich i nie sprawujemy Sakramentów. Często jesteśmy „niewidzialni” sprawując posługi nieznane światu. Posiadamy różne dary i w zakonie realizujemy powołanie. Obszar naszych działań może być spektakularnie duży a pomimo to kryzys powołań nieodwołalnie dosięga braci. Wielu współczesnych zastanawia się, dlaczego? Spoglądając na społeczeństwo, które żyje innym „klimatem” wartości, chyba nawet dość odległym od duchowego, trudno „wymagać” drogi ubogiego Chrystusa. Dziś nie ma mody na brata zakonnego, bowiem tak jak zawsze jest moda na sukces i prestiż, a nie są to drogi kompatybilne. Brat Alfons nie poszukiwał dla siebie uznania, ale posiadał duchowe cele i odnalazł je w bardzo prostym sposobie życia. Aby tego dokonać potrzebujemy modlitwy i zmian, dlatego w zakonie pytamy samych siebie, w jaki sposób lepiej możemy służyć Bogu i ludziom znając zarazem nasze ograniczenia?
Brat Maciej Grzelak SJ