Podczas gdy w Polsce wszyscy narzekali na ogromne upały, my w Santiago de Chile mieliśmy zimę. W tradycji chilijskiej mówi się, że lipiec i sierpień to najtrudniejsze miesiące, szczególnie dla osób w podeszłym wieku. Ta chilijska zima nie jest w cale taka straszna, jaką ją malują. Śnieg tylko w górach, a deszczu też nie za dużo.
Ostatni okres dla Krzysztofa Jelenia SJ i dla mnie (dla Wojtka Bojanowskiego SJ) był czasem całkiem intensywnej pracy. Jesteśmy tu już całe dwa lata (od 11 sierpnia 2011 r.) Z językiem sobie radzimy, więc co ułatwia pełne zaangażowanie się w nasze apostolaty. Ja od początku roku w szkole mam nowe zadanie – wychowawstwo drugiej klasy liceum (15 i 16 lat), co obecnie jest moim głównym zadaniem. Jest to nie lada wyzwanie, ponieważ chłopaki (szkoła jeszcze nie jest koedukacyjna) w tym wieku przeżywają przecież burzliwy proces dojrzewania. Razem z uczniami uczestniczyłem w kilku ciekawych wydarzeniach formacyjnych.
W czerwcu w „Pracach zimowych” pomagaliśmy imigrantom (m.in. z Peru, Boliwii, Dominikany, Haiti) mieszkającym w Chile w trudnych, ubogich warunkach. Chłopaki przygotowywali dla nich meble: szafki, regały, półki, itp. Głównym celem tego obozu było jednak zmniejszenie stereotypów i dyskryminacji wobec imigrantów z biedniejszych krajów Ameryki Łacińskiej. W czasie ferii zimowych, na początku lipca, wziąłem też udział w innym obozie – wolontariacie z młodzieżą ze Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego.
Druga połowa lipca była dla mnie czasem szczególnym, ponieważ uczestniczyłem w Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro. Wraz z dwoma innymi jezuitami zorganizowaliśmy wyjazd młodych z trzech szkół jezuickich z Chile. Razem uzbierała się grupa prawie czterdziestu osób z czwartej klasy liceum (17 i 18 lat). ŚDM bardzo mnie poruszyły. Było to doświadczenie jedności Kościoła (tak różnorodnego) i bliskości ludzi z prawie 170 krajów zjednoczonych wyznawaniem tej samej wiary. Przesłanie Papieża Franciszka, stało się inspiracją dla wielu młodych i zapadło głęboko w pamięci uczestników.
Zorganizowaliśmy wcześniejszy wyjazd do Paragwaju, gdzie zwiedziliśmy przede wszystkim redukcje. Dla mnie było to głębokie przeżycia. W końcu redukcje paragwajskie to miejsce niezwykle ważne w naszej historii. Tam do tej pory można podziwiać ducha wiary, wytrwałości, mądrości, sprawiedliwości i miłości, którego mieli nasi współbracia, poświęcając swoje życie na rzecz plemion rdzennych Ameryki Łacińskiej, przez innych traktowanych jako źródło niewolników. Będąc tam zadawałem sobie pytanie: gdzie dzisiaj znajdują się nasze współczesne „redukcje”, miejsca i dzieła, w które powinniśmy się zaangażować na rzecz wiary i sprawiedliwości.
Krzysiek Jeleń SJ dopowiada:
Ferie zimowe wraz z moją wspólnotą spędziłem w Valparaiso. Trzydniowy pobyt w tym nadmorskim mieście był dla nas czasem odpoczynku. Pogoda także dopisała. Czas zimowy w Chile to duże zaangażowanie w pomoc ludziom ze społecznego marginesu. Hogar de Cristo (Dom Chrystusa), inne fundacje oraz instytucje państwowe – te trzy jednostki wspólnymi siłami pomagają wszystkim tym, którzy chcą w czasie zimowym spędzić noc w schroniskach i noclegowniach. Dla każdego zapewniony jest ciepły posiłek, łóżko i prysznic. Dobra komunikacja wielu noclegowni pomaga zapewnić nocleg każdemu, kto tego potrzebuje. Ja również, jeśli mam czas, włączam się w pomoc jako wolontariusz.
Rola wolontariusza to przede wszystkim pomoc w jadalni, przy wydawaniu koców i przy rejestracji. Jednak przy każdej z tych czynności najważniejsza jest rozmowa z drugą osobą i chęć wysłuchania jej. Rozmowy bywają zróżnicowane – począwszy od niesmacznych żartów aż do smutnych opowieści o sytuacji rodzinnej.
Drugą połowę lipca spędziłem w na południu Chile, w miastach Talca, Curico, Temuco, Loncoche, Villarrica. Pierwszy raz miałem okazję poznać kilkanaście domów Hogar de Cristo poza obszarem Santiago. Pojechałem tam z drugą osobą, z którą na co dzień pracuję w Santiago. Spotykaliśmy się z pracownikami, wolontariuszami, szefostwem oraz osobami, dla których pracujemy. Dla mnie była to okazja poznania Hogar de Cristo na prowincji oraz przypatrzenia się temu, jak pracują inni. Był czas na podzielenie się swoimi doświadczeniami, troskami, pomysłami, radością i wsłuchanie się w swoje serce poprzez modlitwę. Czas bardzo intensywny, a dodatkowo odległości między różnymi ośrodkami spore.
Miesiąc sierpień to w Chile „miesiąc solidarności”. Patronuje jemu Alberto Hurtado, którego wspomnienie obchodzimy 18 sierpnia. Ten czas ma na celu uwrażliwianie na sytuację potrzebujących i najsłabszych. W tym roku hasłem przewodnim było: „Kiedy pomagasz drugiemu nieść jego krzyż, serce na nowo zaczyna odczuwać” (Cuando ayudas a otro con su Cruz, el corazon vuelve a sentir) oraz symbol serca i przypisana do niego choroba „acardia” (choroba serca, które nie odczuwa potrzeb drugiego człowieka i pozostawia miejsce tylko na swoje potrzeby.)
W miesiącu solidarności odbywa się wiele konferencji, spotkań, zbiórek pieniędzy. Spora część szkół, fundacji i osób prywatnych organizuje lub uczestniczy w akcjach charytatywnych. 24 sierpnia odbywa się wielki Marsz Solidarności, w którym uczestniczyła rzesza młodych jak i starszych ludzi. Piszący ten tekst również udał się na to spotkania i był pod wielkim wrażaniem organizacji i liczby uczestniczących. Zaproszenie do niesienia krzyża swojego i innych jest aktualne nie tylko w miesiącu sierpniu, ale przez cały rok. Ponieważ „Kiedy pomagasz drugiemu nieść jego krzyż, serce na nowo zaczyna odczuwać”!otypy
Wojciech Bojanowski SJ, Krzysiek Jeleń, SJ/ RED. KK