W Łodzi zakończyło się XII Forum Charyzmatyczne, w którym wzięło udział blisko 2500 osób z całej Polski.
Niektórzy uważają, że największym kłamstwem, które „sprzedaje” nam zły duch jest to, że on nie istnieje – wtedy skupiamy się na tym, by udowodnić, że jest inaczej. Jednak tym, w co jest nam uwierzyć najłatwiej, a działa na nasze życie najbardziej destrukcyjnie, jest kłamstwo, że Bóg nie jest dobrym Ojcem.
Wtedy zamiast kontemplować Boga – karmimy się złem. I nawet my, ludzie wierzący, mamy problem by zaufać Bogu do końca, by pragnąć pełnić Jego wolę w każdej sferze życia – usłyszeliśmy w konferencji o. Remigiusza Recława SJ podczas XII Forum Charyzmatycznego, które odbyło się w Łodzi w dniach 4-6 października br. pod hasłem „Ojciec”.
Z tym tematem zmierzyli się także inni mówcy, nie tylko ukazując oblicze miłosiernego Boga, który przytula i bierze na kolana, który daje poczucie bezpieczeństwa, a nie grozi palcem, ale także wskazując, jakie cechy powinni mieć ojcowie ziemscy, by odzwierciedlać Ojca Niebieskiego. A często jest tak, że nawet chrześcijanie przedstawiają Jego wypaczony obraz.
Najbardziej poruszającym doświadczeniem tego czasu było to, że u boku Boga każdy ma swoje miejsce, a On wszystkich traktuje jednakowo – tak samo kocha, tak samo przebacza, tak samo podnosi z upadków. Nikt nie jest bardziej uprzywilejowany niż pozostali.
Szczególnie widoczne było to w homilii o. Tomasza Kota SJ, opartej na przypowieści o synu marnotrawnym – Bóg przyjmuje swojego młodszego syna, gdy ten jest jeszcze brudny i sponiewierany przez zło, karmi i przyodziewa. I podobnej postawy wobec młodszego syna ojciec oczekuje także od jego starszego brata, który jednak woli kierować się swoją logiką i sprawiedliwością – pozbawioną miłosierdzia. Jak podkreślił o. Kot, miernikiem naszej relacji z Bogiem są właśnie osoby, które są dla nas trudne – to właśnie w odniesieniu do nich najbardziej widać, na ile jesteśmy zjednoczeni z Bogiem. Straszy syn był poprawny i wypełniał polecenia ojca, ale nie potrafił kochać brata, a nie ma mowy o miłości Boga w oderwaniu od ludzi.
Podobny wątek poruszyła w swojej konferencji Inga Pozorska, gdy opowiadała o swoim tacie. Gdy jako dziecko pokłóciła się z bratem, ich tato siadał na kanapie, jedno dziecko sadzał po jednej stronie obok siebie, drugie po drugiej i ich przytulał. Siedzieli tak długo, aż sami dochodzili do wniosku, że ich spór jest bez sensu. Ich tato był swego rodzaju pomostem pojednania między nimi. Tacy i my powinniśmy być w naszych wspólnotach – jednoczyć a nie dzielić.
Jednak nawet kiedy zbłądzimy, kiedy okazuje się, że nasza wiara w dobrego Boga i postawa wobec innych pozostawia wiele do życzenia – to o niczym nie przesądza. Zawsze możemy zacząć od nowa.
Także w tej intencji prowadzona była modlitwa, by Boże miłosierdzie wypełniło nasze rany, braki i szarości życia. By Bóg wyprowadzał nas z zawiłości naszego postępowania i myślenia, i wprowadzał na prostą drogę (sami z siebie nie mamy mocy, by to zrobić). A że ta droga może być prosta – najbardziej doświadczyliśmy podczas koncertu, gdy wystąpiły małe dzieci członków zespołu Mocni w Duchu, przekonane, że jest w niebie Ktoś, kto bardzo je kocha, o czym śpiewały bez żadnego skrępowania. Paradoksalnie tę najprostszą prawdę na świecie dorosłym jest zrozumieć najtrudniej.
Miejmy nadzieję, że największym owocem XII Forum będzie, że jego uczestnicy zaczną żyć nią na co dzień i dzielić się nią z innymi.
o. Remi Recław SJ/ RED.