Już od pierwszych chwil mojego pobytu w Chile (październik 2009 roku) spotkałem się z różnorodnością i wielobarwnością, objawiającą się zarówno na poziomie kulturowym, jak i w latynoamerykańskiej mentalności. Pierwszą przeszkodą, jaką należało pokonać stała się oczywiście, bariera językowa. Krótki kurs hiszpańskiego przed wyjazdem nie był w stanie zapewnić odpowiednich umiejętności lingwistycznych, jednak duża dawka dystansu do swej własnej nieporadności komunikacyjnej i obowiązkowe w takich sytuacjach poczucie humoru, zdołało wypełnić braki, i umożliwiło pierwsze kontakty z chilijską wspólnotą jezuitów.
Oprócz początkowych trudów, były też i początkowe, nie ukrywam że bardzo miłe, niespodzianki. Chilijczycy są bardzo otwarci i sympatyczni, a przejawia się to już od pierwszych chwil spotkania. Opuszczając krakowskie klasztorne mury nigdy nie przypuszczałem, że trafię wprost w ramiona pięknych latynoamerykańskich kobiet. Dla wyjaśnienia… kobiety witają się tu z mężczyznami poprzez pocałunek, wprawdzie w policzek, ale też przyjemnie. Niestety, dopiero po jakimś czasie jeden z tutejszych jezuitów uświadomił mnie, że powód wszechobecnego obcałowywania mnie przez płeć piękną, niekoniecznie związany jest z moim wyglądem.
Kolejną kulturową różnicą, tym razem mniej przyjemną, jest podział klasowy wyraźnie widoczny w niemal wszystkich miastach Chile. Można wyróżnić tam sektory zarówno bogatych, jak i biednych, a różnice między poziomem życia jednych i drugich są kolosalne. Dobrze sytuowani mieszkańcy posiadają rezydencje i wille, a najubożsi zmuszeni są często do życia w drewnianych chatkach z jednym pokojem o wymiarach 3x4m, który pomieścić musi 4 – 6 a czasem nawet i więcej osób. Te różnice dostrzegalne są również w praktycznie każdym sektorze społecznym. Brak funduszy skutkuje m.in. daleką od ideału opieką medyczną oraz mizerną jakością pozostałych usług.
Chilijski system edukacyjny zmuszony jest poniekąd odzwierciedlać taki podział społeczeństwa. Prywatne szkoły (z wysokim czesnym) zapewniają dobre i solidne wykształcenie, jednak dostępne są jedynie dla niewielkiej grupy społecznej. W przeliczeniu na nasze warunki, miesięczny koszt nauki w jednej z takich szkół to ok. 1 200 – 1 600 zł za jedno dziecko. Biedota skazana jest na szkoły państwowe, których poziom pozostawia wiele do życzenia. Alternatywą stają się szkoły prywatne posiadające dotację państwową, których warunki edukacyjne są już nieco lepsze, a czesne o wiele niższe niż w pierwszym przypadku.
Ciekawa jest również struktura samego systemu edukacyjnego. Szkoły starają się zapewnić kompleksowe wychowanie, między 4 a mniej więcej 18 rokiem życia. Cały ten proces odbywa się w jednej placówce. Owocuje to bardzo dużym przywiązaniem uczniów do szkoły, do kadry nauczycielskiej, personelu administracyjnego i pozostałych pracowników, którzy niejednokrotnie pamiętają późniejszych absolwentów jako niesfornych i psotliwych przedszkolaków. Wszystko to składa się na specyficzny, bardzo rodzinny i ciepły klimat tych szkół.
Nieoceniony wkład w chilijską edukację wnosi także Towarzystwo Jezusowe. Absolwenci szkół prowadzonych przez jezuitów często zajmują ważne stanowiska społeczne i pełnią odpowiedzialne funkcje, co przyczynia się do korzystnej i budującej opinii na temat proponowanej przez jezuitów formacji. W Chile można wyróżnić dwa typy szkół związanych z Towarzystwem: jezuickie oraz ignacjańskie. Szkoły jezuickie są własnością zakonu i zarządzają nimi jezuici. Szkoły ignacjańskie są natomiast placówkami niezależnymi, które pragną jednak korzystać z bogatego doświadczenia jezuitów oraz wychowywać i kształcić młodzież zgodnie z ignacjańskim modelem pedagogicznym, który oparty jest w głównej mierze o duchowość św. Ignacego z Loyoli. Ponadto istnieje sieć szkół nazwanych Fe y alegría (wiara i radość), które usytuowane są w najbiedniejszych regionach miast. Również i one proponują swoim uczniom formację ignacjańską. Wszystkie te placówki tworzą razem sieć 24 szkół, które w ostatnich latach wprowadzają bardzo intensywny program pedagogiczny, którego kluczem jest formacja integralna.
W przypadku wychowania młodzieży na pierwszy plan wychodzi potrzeba połączenia i zjednoczenia wszystkich sfer życia zarówno emocjonalnych, jak i tych związanych ściśle z procesem edukacyjnym. Dla przykładu, możemy mieć ucznia, który osiąga bardzo dobre wyniki w naukach ścisłych, jak i humanistycznych. Poziom jego inteligencji znacznie wybija się ponad przeciętną. Nie zna on jednak swoich mocnych i słabych stron. Jego zachowanie wskazuje na egoistyczną postawę. Nie przejawia zainteresowania innymi oraz nie jest gotowy, by im pomagać. Marginalizuje życie duchowe, też jest wysoce krytyczny wobec wszystkiego. Jego zachowanie wyraźnie wskazuje na niedojrzałość emocjonalną. Taki uczeń jest najlepszym przykładem wychowania zdezintegrowanego, w którym nacisk kładzie się wyłącznie na wyniki w nauce, pomijając zupełnie rozwój osobisty.
Przykładem osoby zintegrowanej, która jest dojrzała w sferze afektywno-społecznej, intelektualnej i duchowej jest uczeń, który nie tylko osiąga dobre wyniki w nauce, ale zna też dobrze siebie, swoje wady i zalety, słabe i mocne strony, potrafi zidentyfikować i nazwać to, co się w nim dzieje, oraz wskazać na przyczyny rodzących się w nim emocji i uczuć. Interesuje się tym, co dzieje się wokół niego, nie obce są mu problemy społeczeństwa, przejawia także inicjatywę do niesienia pomocy potrzebującym. Jest wrażliwy religijnie, potrafi odkryć obecność Boga w swoim życiu, pogłębia swoją relację z nim i chce odnaleźć swoje powołanie. Są to trzy linie rozwoju, według których Towarzystwo Jezusowe pragnie formować młodych, dojrzałych i odpowiedzialnych ludzi.
Plan formacji, który proponują nasze szkoły, wygląda naprawdę imponująco. Każdy wychowawca zobowiązany jest towarzyszyć indywidualnie każdemu uczniowi i w ciągu semestru musi przeprowadzić przynajmniej jedną rozmowę z każdym dzieckiem, a następnie z jego rodzicami. Oczywiście czasem potrzeba dużo więcej niż tylko jednej rozmowy na semestr. W ciągu roku uczniowie mają cykle zajęć z psychologami i kapelanami. Poruszane są na nich zagadnienia z zakresu psychologii, jak i tematy społeczne i duchowe. Od przedszkola aż do ostatniej klasy szkoły średniej przeznaczony jest jeden dzień na tzw. Spotkanie z Chrystusem, które formuje uczniów emocjonalnie i duchowo, a treści dostosowane są adekwatnie do wieku uczniów. W każdej szkole istnieje możliwość uczestnictwa w drużynie harcerskiej (tam gdzie ja pracuję grupa liczy około 150 skautów), w Ruchu Eucharystycznym czy we Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego w szkole średniej. Każdy semestr nauki związany jest również z podjęciem tzw. misji społecznej, kiedy to każda klasa szuka jakiejś placówki w biednym sektorze miasta oferując tam swoją pomoc (przykładowo mogą być to zabawy dla dzieci z przedszkoli, odwiedziny w domach starców czy nawet pomoc w pracach remontowych).
Starsi uczniowie mają możliwość uczestniczenia w ruchu Techo para Chile (Dach dla Chile) w ramach którego konstruują drewniane domy dla ubogich. Każdego lata organizuje się różnego typu obozy, na przykład „obóz pracy”, (podczas którego starsi uczniowie jadą na dwa tygodnie do jakiegoś biednego sektora miasta), czy do ubogiej wsi, aby pomagać miejscowej ludności (pracują wraz z nimi, a dzięki temu poznają rzeczywistość życia na skraju nędzy, która nierzadko jest im obca). Uczniowie mają możliwość uczestniczenia w rekolekcjach ignacjańskich, które cieszą się dużą popularnością, oraz w różnych akademiach, które oferuje im szkoła: akademii piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, judo, badmintona, ping-ponga, szachowej, orkiestrowej etc. Poza tym w ciągu roku organizuje się wiele spotkań dla całej szkoły m.in. obiady dla wszystkich rodzin ze szkoły, defilady, spotkania absolwentów itp. Program na cały rok jest więc bardzo obszerny i bogaty.
Już u początków mojej pracy kapelana dla klas 5 – 8 w męskiej szkole w Antofagaście rzuciło mi się w oczy ogromne przywiązanie chłopaków do tego miejsca. To, jak ważna jest dla nich szkoła, zaobserwować mogłem już na przykładzie przedszkolaków, którzy po kilku tygodniach pobytu tutaj potrafią z dumą wyśpiewać szkolny hymn. Śpiewają go z ręka na sercu i z nie mniejszą powagą przedstawiają się jako Sanluisiano (szkoła nosi nazwę San Luis). Uczniowie często są synami, lub nawet wnukami absolwentów tej placówki edukacyjnej. Są dumni z tradycji szkoły, która ma już niemal 100 lat, jak i z tych którzy ją ukończyli, zostając potem burmistrzami, gubernatorami czy sławnymi poetami.
Głęboka tradycja, specyficzny, przemyślany model działania, wieloletnie doświadczenie w wychowywaniu oraz szeroka gama zajęć, obozów, akademii i ruchów, w których mogą uczestniczyć uczniowie – wszystko to daje ogromne możliwości pedagogiczne. Wychowywanie w harmonijnym, zgodnym z ewangelicznymi wartościami stylem, nie jest jednak łatwe w świecie, który niejednokrotnie obiera inny kierunek. Pracując tutaj, miałem okazję towarzyszyć młodym ludziom w ich osobistym rozwoju, w głębszym poznawaniu siebie i innych, w ich otwieraniu się na Boga. Muszę przyznać, że ta piękna misja to także spore wyzwanie. Młodzi ludzie zmieniają się nieustannie, tak jak zmienia się dzisiejszy świat. Bardzo cieszy i pokrzepia, gdy któryś z uczniów pokonuje swoje trudności, gdy otwiera się na świat i na innych, gdy dostrzec można jego osobisty rozwój. Smutnym jest natomiast obserwować, gdy niektórzy nie chcą skorzystać z możliwości, jakie oferuje i proponuje im szkoła.
W sektorze edukacji w Chile jezuici zrobili bardzo dużo w ciągu ostatnich 100 lat, a ich zaangażowanie na tym gruncie jest nieocenione. Mimo tak bogatego doświadczenia wychowanie nie przestaje być dużym wyzwaniem, a pytanie: Jak wychowywać młodych w duchu ewangelicznym? – ciągle pozostaje otwarte.