Słowa są znakami, które po części wyrażają, a po części zakrywają nasze wnętrze. Słowami jedynie sygnalizujemy to, co w nas jest. Nieraz też fałszujemy. Niekiedy mogą znaczyć coś określonego, ale wyrażać całkiem coś innego. To samo słowo, np. Jezus, oznacza konkretną Osobę, ale można wyrazić w nim miłość albo drwinę, wymówić ze czcią albo jako jedno z przekleństw.
Ojciec wypowiada jedno Słowo
Jezus Chrystus jest odwiecznym i jedynym Słowem Ojca. Mistrz Eckhart w Kazaniu 19 pisze: Ojciec niebieski wypowiada jedno Słowo, a czyni to od wieków. Spala przy tym całą swoją moc, wypowiada w Nim całą Bożą naturę i wszystkie stworzenia. Słowo to spoczywa ukryte w duszy, nieznane i niesłyszane, dopóki nie zostanie Mu dany posłuch w głębi; przedtem nie jest słyszane. Trzeba wyciszyć wszystkie głosy i wołania, zapanować musi zupełna cisza, całkowite milczenie. Bóg nie mnoży słów, nie zagaduje nas.
Wypowiedział jedno Słowo. Odwiecznie to jedno Słowo wypowiada. Wystarczy, by ono jedno dotarło do człowieka.
Wypowiadać jedno słowo… To może być także wzór dla naszej komunikacji z Bogiem, czyli modlitwy. Chcemy do Niego dużo mówić, bo tyle spraw. A wystarczy tylko jedno słowo. Co więcej, słowo, które wiedzie do milczącej, ale bardzo intensywnej obecności: w ciszy i spoczynku
Bóg mówi w duszy i cały się w niej wypowiada. Tam Ojciec rodzi Syna i tak wielką rozkosz znajduje w swym Słowie, taką ku Niemu żywi miłość, że przez cały czas – to znaczy poza czasem – ani na
chwilę nie przestaje Go wypowiadać (Kazanie 19). Jeżeli Ojciec czyni to w sobie, to także my, Jego dzieci, winniśmy naśladować naszego Ojca: w ciszy wypowiadać w sobie jedno słowo: Jezus. To modlitwa, która jednoczy z Ojcem. A tekst chrześcijański z I lub II wieku, tzw. Pasterz Hermasa, mówi: Imię Syna Bożego wielkie jest, niezmierzone i cały świat dźwiga. W ten sposób modlitwę pojmuje starożytna praktyka modlitwy serca.
Ignacjański rachunek ze słów
Dobrą praktyką na Wielki Post może stać się ignacjański rachunek z używanych słów. Stań więc najpierw w postawie słuchania. Słuchaj Izraelu – brzmi we wstępie do najważniejszego przykazania, przykazania miłości. Słuchaj Bożego Słowa. Ono jest wypowiadane w ciszy, a więc nie jest agresywne, niszczycielskie, narzucające się, gwałcące. Wsłuchaj się w swoje serce. Zacznij od dziękczynienia. Podziękuj za słowa dobre, te, które budziły i umacniały nadzieję i miłość. Czy takie dzisiaj wypowiedziałeś? Czy takie dzisiaj usłyszałeś? Warto odczuwać i smakować te dobre słowa, być wdzięcznym. Następnie popatrz na wszystkie słowa, jakie dzisiaj padły z twoich ust i te, które słyszałeś wokół siebie. W jakim kierunku prowadziły twoje rozmowy? Czy słyszane słowa prowadziły cię w kierunku radości czy smutku, zapału czy zniechęcenia, inspirowały do dobra czy do zła, złośliwości, drwiny? Rozeznawaj. Potem przeproś za słowa złe, bolesne, raniące, niszczące, ironiczne. Każdego dnia zdarza nam się wypowiedzieć ich kilka. Warto też przeprosić, jeśli używanie słów sprawiło, że stawały się puste i bezsensowne. W końcu spróbuj zapytać Boga o słowa na jutro. Jakie słowa jutro powinieneś wypowiedzieć? Jak je masz wypowiedzieć? Jakie słowo Jezusa podjąć jutrzejszego dnia? Ponieważ chrześcijaństwo jest religią Słowa Przedwiecznego, winniśmy dbać o słowa doczesne. Być może i z ich używania będziemy sądzeni. W końcu możliwość używania słów jest bardzo cennym darem Boga.