Z okazji Wielkiego Postu wielu katolików robi postanowienia. Jedni rezygnują z jedzenia słodyczy, inni rzucają palenie lub postanawiają nie oglądać telewizji. Niektóre z tych postanowień padają już na drugi dzień, inne mają szansę przetrwać do Wigilii Paschalnej, a nawet dłużej.
Jeśli nie udało się komuś pozostać wiernym zaplanowanym wyrzeczeniom, to też ma z tego duchową korzyść. Nauczył się czegoś o pokorze. Ale skoro dalej trwa w swojej decyzji, to jeśli nie popadnie w pychę, wyjdzie to mu na dobre, umocni wolę i będzie o sobie myślał trochę lepiej niż myślał przed podjęciem wyzwania. Dałem radę! A jednak można! Niech będzie Bóg błogosławiony!
Wielki Post jest nie tylko okazją do pracy nad sobą, ale także czasem na nadrobienie zaległości względem drugiego człowieka. Może ktoś czeka od dawna na moją pomocną dłoń, na życzliwe słowo? Wszak to czego nie uczyniłem bliźniemu, nie uczyniłem samemu Jezusowi Chrystusowi. Czego więc nie uczyniłem w ostatnich miesiącach, a uczynić mogłem? Wobec ilu osób powinienem nadrobić zaległości? Komu nie podziękowałem, kogo nie przeprosiłem, dla kogo nie znalazłem czasu?
„Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” – mówi Jezus (Mt 25,45). Kto zatem jest tym najmniejszym? Głodni, nadzy, chorzy i przebywający w więzieniu – czytamy w Ewangelii. A moi najbliżsi, czy nie byli kiedyś głodni mojej uwagi i troski, mojej bliskości i życzliwości? Czy nie czuli się obnażeni, gdy im wypominałem ich wredne zachowanie? Czy nie chorowali na skutek mojej obojętności?
Wielki Post jest dla mnie okazją, bym zwrócił wielu osobom to, co jestem im dłużny, to co umknęło mi przez zabieganie i egocentryzm. Czy stać mnie będzie, by odłożyć wiele codziennych zajęć i znaleźć czas na wielkopostne porachunki? Może to mój ostatni czas przygotowań na zmartwychwstanie i ostatnia szansa, bym zobaczył rozpromienione oblicze Chrystusa w osobie, której od lat nie zauważam?
Wojciech Żmudziński SJ / DEON.pl