Po okresie kiczowatego przedstawiania źle rozumianego wynagradzania oraz teologii postulującej polityczne panowanie Chrystusa pojawia się obecnie nowe podejście do symbolu Serca Jezusowego. Nawiązuje się w nim do losu tak wielu ludzi żyjących dziś i w przeszłości, którzy cierpiąc wygnanie, prześladowanie, a nawet śmierć, w nowym świetle ukazują rzeczywiste Serce, Serce Jezusa przebite i zranione dawniej i dzisiaj. Symbol ten rodzi pytanie: Co znaczy dla mnie fakt, że ostatnim przesłaniem, jakie nam pozostawił po śmierci Jezus z Nazaretu, jest przebite włócznią Serce? Co dostrzegam, wpatrując się w Serce, w którym streszcza się cała historia ludzkości i skupia się obecność Boga? Czego mnie uczy ta kontemplacja?
Zaproszenie do wymiany serc Spostrzegam, jak wielu ludzi doświadcza goryczy cierpienia. W człowieku splatają się z sobą wprost tragicznie bliskość i podatność na zranienia. Im bardziej się zbliżamy wzajemnie do siebie, tym bardziej jesteśmy narażeni na zranienia i skaleczenia. Kpiny stają się ostrzejsze, pogarda przykrzejsza, oskarżenia bardziej zabójcze. Czy wobec tego nie powinniśmy opancerzyć się i unikać kontaktów? Ciągnąc dalej ten tok myślenia, doszlibyśmy może do takich wniosków, że człowiek w skrajnych przypadkach jest zdolny nawet do zabijania i mordowania. Zaczyna się od „niewinnych” zachowań, jak: wyśmiewanie, spychanie na margines, społeczne wykluczenie, traktowanie jak wroga, a nawet jak największe zagrożenie dla pokojowego współistnienia. Jednak spojrzenie na Serce Jezusa otwiera nam oczy. Dostrzegam obok siebie zranienia u wielu osób. Zdaję sobie sprawę, że jest w tym i moja wina, gdy przechodzę obojętnie obok zła lub gdy brak mi odwagi, by przerwać zaklęty krąg wzajemnej obcości. W ranach tego Serca rozpoznaję działanie księcia tego świata, który odnosi pozorne zwycięstwo, a swoją potęgę zbudował na śmierci i zniewoleniu. Kontemplując obraz Serca Jezusa (np. Batoniego), zadaję Mu pytanie: Dlaczego dajesz mi Serce, dlaczego zachęcasz mnie do wymiany serc i nie ukrywasz się za pancerną szybą niedosiężnego majestatu? Dlaczego nie cofasz się i nie przybierasz właściwej nam postawy najeżania się?
Czyżbyś chciał, by znów Cię wyszydzano, bito i poniewierano? Jaka siła popycha Cię do tego, byś na naszą przemoc odpowiadał zupełnie inaczej niż my – niezwykłym oddaniem się, szerokim otwarciem się i przebaczeniem?
Serce budzące nadzieję Wizerunek Serca Jezusowego wyraźnie odcina się na obrazie od ciemnego tła, które symbolizuje nasze zamykanie się na Boga. Bóg nie ukrywa się tak po prostu. Słowo jest bezbronne i narażone na zranienie, jak to wyraził Martin Buber, krwawiące lub – jak to określił Karl Rahner – z zakrytą twarzą. A jednak z tego cierniami zranionego Serca bije subtelny blask, owa lampa, która potrafi rozświetlić nowe niebo i nową ziemię i dokonać przemiany. Serce Jezusa jest dla mnie symbolicznym miejscem schronienia i wytchnienia, dzięki któremu nie tracę nadziei na to, że historia ludzkości potoczy się innym torem, wbrew moim samozrozumiałym nastawieniom. Wydawałoby się, że taki symbol nie przystaje do naszej obecnej historii. A tymczasem właśnie dlatego, że od niej odstaje i do niej nie pasuje, przemawia do mnie dobitnie.
Znaki, po których rozpoznajemy Boga To Serce bijące coraz słabiej w piersi konającego Pana, podejmujące ostatnie wysiłki, a wreszcie przebite stanowi dla mnie ostateczny znak rozpoznawczy Boga obecnego w historii, do którego Jezus zwracał się jako do swojego Ojca. Ten Bóg, który streścił się w Jezusie i posunął się aż do wylania krwi serdecznej, nie jest Bogiem wyniosłej wszechmocy ani Bogiem zwalającej z nóg świętości. On ujawnia swą wolność w dawaniu siebie i potęgę miłości ciągle na nowo przebaczającej nawet zabójcom. To Bóg szalony, przekraczający nasze ludzkie pojęcia i schematy, absolutnie nieprzystający do naszych wyobrażeń, a zarazem wzbudzający tęsknotę za sobą na każdej płaszczyźnie naszego życia. W tym właśnie wyraża się najlepiej znaczenie Jego imienia: Emmanuel – Bóg z nami. To Serce zwraca się do mnie osobiście z ewangelicznym wezwaniem: Metanoeite! – nawróćcie się! W duchu pobożności średniowiecznych mistyczek zaprasza mnie do zjednoczenia mojego serca z Jego Sercem, a nawet do wymiany serc. Słyszę wewnętrzny głos: „Nie odwracaj wzroku od tak wielu zranionych dzisiaj serc! Staraj się naśladować w swoim życiu moje oddanie się tobie!”. Kto wpatruje się uważnie w ten obraz, zaangażuje się z pewnością na rzecz tych, w których Pan Jezus doznaje dzisiaj wyszydzenia, wzgardy, prześladowania, a nawet jest zabijany. W nich uobecnia się Bóg, Chrystus naprawdę istnieje przez nich wśród nas. Ilekroć bowiem zwraca się ku mnie z miłością, tylekroć pragnie, bym i ja tak się zwracał ku moim braciom i siostrom. Jego Serce daje mi nadzieję, że nasze dzieje nie ograniczą się do zadawania ran i śmierci, ale że już w nich jest czynna potęga udzielającej się miłości. Wprawdzie jeszcze panuje noc, ale wystarczy, że choć jedno światełko wielkanocne zapłonie, a już jej przewaga zostaje przełamana. Dobry Jezu, przyjdź!
Z niemieckiego przełożył ks. Stanisław Ziemiański SJ „Jesuiten. Mitteilungen der Österreichischen Jesuiten“, nr 4, grudzień 2014, s. 8-10