Po przeczytaniu „Laudato si” Franciszka mam wrażenie, że takie odwiedziny należą do swoistej ekologii człowieka. Dotknąć korzeni! Pielgrzymować! A przede wszystkim poznać, by pokochać.
Podczas wizyty w Turynie papież Franciszek powiedział, że jest „wnukiem tej ziemi”. Jego dziadkowie pochodzą z tych okolic. O tym mogliśmy usłyszeć w wielu przekazach. Natomiast jeżeli poszukało się głębiej we włoskich mediach, można było odkryć, że papież nie tylko wspominał o swoich korzeniach, nie tylko dziękował salezjanom za to, że jego rodziców w Argentynie związał węzłem małżeńskim salezjański misjonarz w Patagonii pochodzący z Lodi (niedaleko Turynu), nie tylko dziękował za wychowanie wg duchowości salezjańskiej, za wszystko, co salezjanie zrobili dla jego rodziny, i za to, jaki wpływ mieli na jego powołanie, ale też odwiedził w Turynie kościół pw. św. Teresy (łamiąc protokół), gdzie został ochrzczony jego ojciec.
Właśnie. Papież odwiedza. Nie tylko o czymś mówi, ale także chce dotknąć, chce słuchać ludzi. W poniedziałek odwiedził w Turynie kościół waldensów (obecnie związanych z baptystami). Przyjmują go, bo – jak mówią – jest bardzo bezpośredni i umie słuchać oraz bo był w okolicy. Papież będąc „w okolicy”, wykorzystuje okazje, by odwiedzić, by zobaczyć, by się spotkać.
Kiedyś rozmawiałem z moim współbratem zakonnym, który piastował ważne urzędy i z tego powodu wiele podróżował po świecie. Chwalił mi się, że co prawda przeloty sporo kosztowały, ale on chodził tylko na konferencje i posiedzenia, natomiast nigdy nie zwiedzał zabytków ani cudów natury, z których słynęły te miejscowości. Myślę, że miał to być wyraz ubóstwa zakonnego. Słuchając go, myślałem sobie, że ja bym jednak robił inaczej. Skoro się już tam znalazłem, to szkoda by mi było nie wykorzystać okazji i nie zobaczyć, nie doświadczyć tych szczególnych miejsc, nie porozmawiać ze zwykłymi ludźmi tworzącymi owe kultury, specyficzne środowiska.
Po przeczytaniu „Laudato si” Franciszka mam wrażenie, że takie odwiedziny należą do swoistej ekologii człowieka. Dotknąć korzeni! Pielgrzymować! A przede wszystkim poznać, by pokochać. Jak można kochać bez poznania? Jeżeli chcesz kochać konkretnych ludzi, konkretne miejsca na ziemi, wspólnoty, Kościoły, środowiska, to powinieneś je poznać, zobaczyć, posłuchać…
Tego uczy duchowość jezuicka: najpierw poznać, żeby potem pokochać, a wtedy dopiero możesz się zaangażować, konkretnie służyć.
W tym kontekście bolą opowiadania naszych rodaków, którzy coraz częściej jeżdżą na wakacje do dalekich krajów, ale widzą je tylko poprzez pryzmat „zabarykadowanych” hoteli, plaż, basenów i „sterylnych” barmanów. Tracą okazję na miłość?
o. Jacek Siepsiak SJ