Jezus wyjaśnia etyczne, a nie sakramentalne, znaczenie gestu: „również wy powinniście umywać sobie nawzajem stopy” (13,14), „jesteście błogosławieni, jeśli to czynicie” (13,17), „po tym poznają wszyscy, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (13,35). To nie jest nauka skierowana tylko do dwunastu apostołów ale do wszystkich, którzy uwierzą, do mężczyzn i do kobiet.
Bardziej ryzykuje ten, kto ośmiesza wielowiekową tradycję niż ten, kto się śmieje z nowości. Dlaczego? Wielu nazwie pierwszego zdrajcą, drugiego zaś obrońcą zwyczajów, do jakich od wieków przywykliśmy w naszych rodzinach i w naszym kraju. Nie będę się śmiał ani z jednego, ani z drugiego. Tym razem!
Usprawiedliwiając najnowsze zmiany w Kościele spotykam się z nieufnością ze strony wiernych, którzy dopiero pracują nad zrozumieniem zwyczajów wprowadzonych w ostatnich stuleciach. A tu znowu jakieś zmiany! Ta powolność ma uzasadnienie w ludzkiej naturze, która tęskni za tym, co stabilne, niezmienne, jedyne prawdziwe. Prawdą natomiast jest to, że Kościół jest cały czas w drodze, nie zatrzymuje się na gestach i słowach, nie przyzwyczaja się zbytnio do tego co było, nie wpada w rutynę.
Zarówno bezkrytyczne przyjmowanie każdej nowości jak i odrzucanie czegoś tylko dlatego, że jest nowe i zmienia dotychczasowe zwyczaje, nie wydaje się być przejawem mądrości. Wprowadzane w Kościele zmiany zawsze biorą pod uwagę kontekst kulturowy. Od konkretnego czasu i miejsca zależy, czy te zmiany warto wprowadzić, czy posłużą owocniejszemu przeżywaniu wiary, czy też nie.
Kościół jest tworem lokalnym i Stolica Apostolska nie narzuca jednolitych form wszystkim wiernym. Od kontekstu kulturowego zależy, kiedy i czy w ogóle wierni klękają, jak przyjmują komunię (do ust czy na rękę), czy wśród ministrantów są dziewczęta, jakie praktyki są powszechne, a jakie niechętnie akceptowane.
Na stronie liturgia.pl ojciec Tomasz Grabowski OP, w artykule „Dlaczego jestem przeciwny obmywaniu stóp kobietom”, wyraża swoje głębokie niezrozumienie wprowadzonej zmiany do symbolicznego gestu umycia stóp podczas liturgii Wielkiego Czwartku. Włączenie różnych przedstawicieli ludu Bożego do obrzędu umycia stóp, w tym kobiet, uważa za zmianę znaczenia 13. rozdziału Ewangelii według świętego Jana.
Co prawda przyznaje, że „poprzez ten symboliczny gest Zbawiciel tłumaczy, na czym polega wielkość uniżenia Syna Bożego” i że każdy chrześcijanin powinien naśladować uniżenie Jezusa, ale ściśle powiązuje znaczenie tego gestu z wybraniem mężczyzn do posługi „starszych” (prezbiterów). Ma wiele zastrzeżeń natury liturgicznej i nie tylko. Twierdzi między innymi, że do „całowania obnażonej stopy kobiety ma prawo wyłącznie jej mąż”.
I tu możemy być pewni, że Kościół stwarzając możliwość włączenia kobiet do grona osób, którym przewodniczący liturgii umywa stopy, nie sugeruje, by czyniono to w krajach, gdzie kobietom nie wypada obnażać publicznie stóp, a tym bardziej dać się w nie całować, lub gdzie gest obmywania kobiecie stóp ma konotacje negatywne, jak w niektórych krajach Afryki.
Nie będę odnosił się do liturgicznych wątpliwości ojca Grabowskiego, bo lepiej zrobiłby to z pewnością specjalista od liturgii. Nie będę też rozwijał tematu bogactwa kulturowego w Kościele katolickim. Skupię się jedynie na interpretacji biblijnej fragmentu Ewangelii relacjonującego umycie przez Jezusa stóp apostołom.
Wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom stopy (nie „nogi” jak chce tłumacz Biblii Tysiąclecia) i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany (J 13,3-5).
W kolejnych wersetach Jezus wyjaśnia etyczne, a nie sakramentalne, znaczenie gestu: „również wy powinniście umywać sobie nawzajem stopy” (13,14), „jesteście błogosławieni, jeśli to czynicie” (13,17), „po tym poznają wszyscy, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (13,35). To nie jest nauka skierowana tylko do dwunastu apostołów ale do wszystkich, którzy uwierzą, do mężczyzn i do kobiet.
Kilka rozdziałów dalej czytamy słowa modlitwy Jezusa, z której kobiety nie są wykluczone: Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno […] Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś (J 17,20.23a).
Jeśli mężczyzna chce pokazać swoją wyższość nad kobietą, niech zacznie od „umywania jej stóp” – niech wyręczy ją w jej codziennym trudzie. Czy ten gest, który miał konkretne znaczenie w Starożytnym Izraelu, gdzie chodzono boso lub w sandałach, nie powinien wyglądać inaczej w kulturze, w której powszechne jest noszenie obuwia?
W Europie mogłoby się lepiej przyjąć czyszczenie butów niż mycie stóp. Nie zapominajmy, że cały czas mamy do czynienia jedynie z symbolem troski o drugiego, słabszego od nas człowieka. Chodzi o przypomnienie misji ucznia Jezusa, a nie o pusty gest!
Gdyby tak przełożeni czyścili buty podwładnym, generałowie szeregowcom, pracodawcy pracownikom, rządzący swoim urzędnikom, a urzędnicy petentom… Rozmarzyłem się. Ale czy nie o to chodzi? Dobry wstęp do tego, byśmy wszyscy stanowili jedno.
Jestem pewien, że Jezusowi chodziło o gest pouczający uczniów etycznie. Nie musi on wyglądać tak samo we wszystkich kulturach. Jego znaczenie jest oczywiście kluczowe dla posługi biskupa i jego prezbiterów, ale nie mniej ważne dla każdego mężczyzny i każdej kobiety. Nie wiem, czy twój proboszcz obmyje i ucałuje stopę kobiecie w Wielki Czwartek. Nie to jest ważne.
O wiele ważniejsze jest to, by przy okazji dyskutowanych zmian poświęcić czas na lepsze zrozumienie Jezusowych gestów pokory i troski. Przetłumaczmy je na nasz kontekst i wypełnijmy treścią. Ja bardzo chętnie w Wielki Czwartek wypastuję buty moim współpracowniczkom i zachęcam wszystkich pracodawców do tego samego. Potem już będzie z górki, każdego dnia, trochę więcej pokory.