Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Mt 6, 19 – 23
Zobaczyłem ten dzisiejszy tekst jako ukazanie dwóch aspektów wolności: od czegoś i ku czemuś. A pomiędzy nimi, w centrum człowieka – Skarb.
Najpierw o gromadzeniu skarbów. To niewątpliwie wolność „od”. Jezus mówi, by nie gromadzić skarbów na ziemi, lecz w niebie. Gdzie jest mój skarb? Kto lub co nim jest? Tekst sugeruje, że będzie nim albo to, co ziemskie, albo to, co niebieskie. I że do tego właśnie będzie przywiązane moje serce. Tuż przed tymi słowami Jezus mówi o modlitwie, poście i jałmużnie oraz o nagrodzie, którą można albo samemu sobie wziąć, ale otrzymać ją od Ojca. Więc jest jakaś nagroda, jest jakiś skarb. Na innych miejscach mówi Jezus o tym, by szukać wpierw Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie dodane. O tym samym królestwie mówi w przypowieściach, porównując je choćby do skarbu czy perły. A więc to jest ten cel? Królestwo Boże, które nazywamy też niebem. Wolność od wszystkiego, absolutnie wszystkiego – by odziedziczyć niebo.
Katechizm naszego Kościoła w nr 1025 mówi, iż żyć w niebie oznacza „być z Chrystusem”, oraz że żyjąc w Nim zachowuję, a nawet odnajduję moją prawdziwą tożsamość. Mój skarb więc to Chrystus, do którego ma być przywiązane – przyklejone moje serce. I to On tak naprawdę jest gwarantem mojej wolności. Żyjąc w Nim nie tracę siebie, swojej tożsamości. Zyskuję wszystko, choć wydaje się to stratą. Ostatecznie więc może nie chodzi o gromadzenie jakiś skarbów w niebie (Jezus nie precyzuje, co miałoby to być). Bo chodzi wszak o relację z Bogiem, a nie o to, ile tu na ziemi zdołam zgromadzić na życie w niebie. Czy to gromadzenie mocno różniłoby się od gromadzenia skarbów na ziemi? Tylko przedmiotem gromadzenia. Bardziej pociąga mnie bycie z Chrystusem, w którym jest zawarte wszystko (por. Katechizm Kościoła Katolickiego nr 2666). „Mając” więc Jego, mam wszystko – niczego nie muszę dla siebie gromadzić, ani na ziemi, ani w niebie.
Jezus chce, by moje oko było proste (w tłum. zdrowe). Oko to narząd, który wychwytuje rzeczywistość, widzi ją, potem zdobyte informacje człowiek przetwarza w umyśle (sercu?) i następnie według tego może działać. Św. Ignacy mówi o tym, bym oko mojej intencji było proste, tzn. bym miał czyste intencje. Św. Jakub w swoim liście pisze, iż wysłuchane będą modlitwy osób, które nie wątpią, czyli nie mają „podwójnej twarzy” (podwójnej intencji – podejrzliwej wobec Boga, że np. daje dobro i zło, choć Bóg jest samym dobrem i nie może niczego innego dawać). Jakie jest moje oko? Bo patrzenie pożądliwe (o czym mówi Jezus przy cudzołóstwie), patrzenie potępiające czy miłosierne to nie kwestia oka, lecz serca, które w taki czy inny sposób interpretuje rzeczywistość, nakładając na nią swoje filtry. Im bardziej oko jest proste, tym więcej „widzi” światłości, czyli…. co widzi? „Ja jestem światłością świata” – mówi Jezus. Mieć proste oko oznacza żyć wolnością, czyli wybierać dobro (bez podejrzliwości, bez wątpienia). To wolność „do” – wolność, która wychodzi do drugiego myśląc, mówiąc i czyniąc dobro.
Widzę swoje zagracone serce. Przez to, co gromadzę, ale i przez brak prostoty patrzenia. Wygląda to jak pałac Atalii, pełne bałwochwalstwa, czczenia Baala, krwi na rękach (2 Krl 11, 1 – 20a). Ale w środku tego pałacu, mocno ukryty jest król, który cierpliwie czeka na możliwość ujawnienia się i przejęcia panowania. Odczułem, że w tym moim bałaganie również ukryty jest Król – Jezus, który cierpliwie czeka na możliwość przejęcia mojego serca i zapanowania w nim. I może zrobi to podobnie jak w scenie z 1 księgi Królewskiej – w ukryciu, kiedy nie wszystkiego będę świadomy, podczas kryzysu, pozornego „spokoju”, uczyni to od wewnątrz. Bo to On jest jedynym i prawowitym królem. I chodzi o to, by ostatecznie całe moje wnętrze radowało się i serce zażywało pokoju – w Nim.