I każdy, kto dla mego imienia, opuści… Mt 19, 27 – 29
Najpierw usłyszałem dziś o tym, czego mam szukać, do czego nachylać ucha, co mam wzywać, czego pożądać. Czasowniki, które wyrażają postawę zaangażowania, ruchu, wysiłku (Prz 2, 1 – 9). Ten wysiłek zostanie nagrodzony zrozumieniem bojaźni Pańskiej. A ta zaś, jak mówi Psalm 111, jest początkiem mądrości.
Ewangelia, jakby w przeciwieństwie do owego szukania, wzywania i pożądania mówi o opuszczeniu. I to wszystkiego. Z jednej strony mam czegoś usilnie szukać, z drugiej opuścić wszystko. Czy naprawdę chodzi o opuszczenie wszystkiego w sposób dosłowny? Któż mógłby to zrealizować? A przecież słowo jest dla wszystkich. Więc na pewno chodzi nie tyle o opuszczenie, lecz o puszczenie wszystkiego, kurczowe trzymanie się i domu, i ojca, i matki, i pola, i dzieci. Puszczenie wszystkiego, więc swojej opinii o nich oraz ich opinii o mnie. Puszczenie tego, co nie prowadzi mnie do rozwoju, w czym nie miłości.
Chodzi o wolności i im ona będzie radykalniejsza, tym lepsza. Wolność serca nieprzywiązanego. To stary temat. Ewangelia dziś odsłania kolejny aspekt tej wolności – ona jest czym, co daje. Jest więc podobna do miłości, jest tak samo radykalna jak miłość. Bo kto naprawdę o-puści wszystko, ten stokroć tyle otrzyma. Wolność niczego nie zabiera, wręcz przeciwnie – ona daje stokroć tyle. Choć we mnie wciąż lęk, że zabiorą, że zabraknie, że trzeba się zabezpieczyć, że…
Chodzi o taką wolność, że szukam mądrości Pańskiej, tzn. tylko Boga i nikogo więcej. Ani ojca, ani matki, ani… Bóg nie ma być na pierwszym miejscu w moim życiu, pierwszy w szeregu innych osób czy nawet rzeczy. On ma mieć jedyne i wyjątkowe miejsce, najważniejsze. On jest JEDEN. Całą resztę mogę sobie ustawiać według kolejności, ale Bogu nie mam przypisywać żadnego numeru, nawet pierwszego. Bo On jest JEDEN, poza wszelką konkurencją, reszta jest pod Nim.
Kiedy będę pożądał tylko JEDNEGO, reszta będzie mi dodana i to stokroć tyle…