Skończył się MAGIS 2016. Zaczęły Światowe Dni Młodzieży. Sporo napięcia, sporo pracy. Ale parę prostych doświadczeń dało mi dużo smaku i radości. Na magisowym nabożeństwie na Jasnej Górze, jeszcze w trakcie liturgii Słowa, wyszedłem żeby przynieść Pana Jezusa w Hostii. Przeciągnęło się trochę – więc stałem z Nim w rękach przez jakieś dziesięć minut, zanim diakon umieścił Go w wielkiej monstrancji na ołtarzu na wałach jasnogórskich. Wyjątkowa adoracja… Trochę podobnie dziś, kiedy zabraliśmy naczynia z Ciałem Pana Jezusa i szliśmy rozdawać Go ludziom na błoniach. To dla mnie takie wyraźne,  symboliczne przypomnienie, że właśnie po to jestem zakonnikiem, po to chcę być księdzem – żeby zanosić Pana Jezusa ludziom. Do tego, wracając do czasu Magisu – długa modlitwa przed obrazem Najświętszej Panienki na Jasnej Górze, no i tego samego wieczoru spowiedź u dobrego współbrata, dokładnie taka, jakiej potrzebowałem. Takie to póki co owoce tych wydarzeń u mnie – intensywne szukanie Pana Boga, pośród zgiełku i zabiegania…

*