Dlaczego Piotr powiedział, że nie zna Jezusa? Bo – paradoksalnie – był szczery. Rzeczywiście nie znał Jezusa słabego, dającego się osądzić w karykaturalnym procesie, pozwalającego się poniewierać. Dlaczego nie znał? Bo widocznie czas, w którym mógł Go naprawdę poznać, przeznaczał na pielęgnowanie w swojej głowie wymyślonego Jezusa-bohatera, który z tym prawdziwym niewiele miał wspólnego. Dlaczego więc zapłakał, kiedy tuż po zaparciu się Mistrza, zobaczył Jego wzrok? Być może w spojrzeniu Pana zauważył tę samą miłość, którą widział we wszystkich wcześniejszych momentach. I zrozumiał, że miłość Jezusa nie polega na wzajemnym imponowaniu sobie. Ta miłość jest na innym poziomie; nie jest w stanie naruszyć jej ani słabość, ani nawet niewierność i upadek.
Jednak po zmartwychwstaniu, Jezus nie spieszył się, żeby Piotr mógł się jakoś wytłumaczyć. Spotkali się kilka razy, ale dopiero po śniadaniu nad jeziorem (zob. J 21,15-23) Jezus zabrał Piotra na spacer, gdzie porozmawiali… o miłości. Żadnych pytań, czy coś zrozumiał, czy się poprawi etc. Tylko pytanie o miłość i potwierdzenie powołania na Pasterza. Normalna rozmowa. Jakby zwyczajnością tych okoliczności, Pan chciał powiedzieć: nie trzeba wielkich deklaracji, w zwyczajności życia nie zabraknie ci okazji, żeby potwierdzić swoją miłość.
***