Kiedy w czasie rekolekcji kontemplowałem drogę krzyżową, uświadomiłem sobie dodatkowy ból, jaki sprawił Panu Jezusowi fakt, że gdy nie mógł już sam nieść krzyża, nie pomógł Mu żaden z Jego przyjaciół. Być może minimum ulgi w cierpieniu (przynajmniej tym psychiczno-duchowym), przyniosłoby Mu, gdyby na miejsce Szymona z Cyreny, zgłosił się ktoś z Jego bliskich. Pomyślałem wtedy, że codziennie mam sporo okazji, do podjęcia decyzji: wymigam się, czy odważnie wezmę krzyż i pójdę za Jezusem? Będę się bez sensu szwędał po domu, czy posprzątam pokój? Będę czytał jakieś śmieci w internecie, czy pomodlę się? Będę siedział na fejsbuku, czy usiądę do napisania pracy na studiach? Etc., etc.
*
Drugi ważny obraz z pasji to Jezus wiszący na krzyżu. Wokół widzi tylko tłum szyderców, który nic nie rozumie, który w ogóle nie skorzystał z Jego misji. Przyjaciele i uczniowie uciekli. Totalny bezsens. Przegrana. Ale pośród tej totalnej pustyni, jest źródełko – czysta wiara, że choć nic na to nie wskazuje, Jego misja miała sens. I wokół tego źródełka, pojawiają się już pierwsze roślinki, które zaczną wkrótce owocować: nawraca się łotr. Okazuje się, że pod krzyżem jest kilka bliskich osób. Opamiętuje się setnik. To jedna z najcenniejszych lekcji, jakie dał Jezus…
***