Na kuli ziemskiej są nas miliardy. Żyjąc w takiej „masie”, mamy poczucie zarówno mocnego zakorzenienia w istnieniu, jak i kruchości życia. Z jednej strony śmierć wydaje się czymś bardzo odległym i (jakby, tak naprawdę) nie dla nas, a z drugiej strony jesteśmy świadomi tego, że każdego dnia może nam zagrozić choroba, poważny wypadek czy śmierć. Ludzie bardziej już doświadczeni cierpieniem i bardziej refleksyjni – doświadczają niepokoju i lęku. Przytłacza ich smutek, gdy jaśniej niż inni widzą, że tak naprawdę bytują „ku śmierci”.

Dziś, w święto św. Jana, Apostoła i Ewangelisty, Kościół zaczerpnął oba czytania z Pism Janowych (1 J 1, 1-4 i J 20,2-8). Łączy je jeden wspólny temat: życie i radość. Nawet bieg do pustego grobu Pana Jezusa okazuje się być biegiem właśnie po Życie i Radość. Oba te dobra Jezus wielokrotnie zapowiadał jako pewne i bezcenne. Swoim uczniom obiecywał zarówno „życie w obfitości”(J 10,10), jak i radość pełną (por. J 15,11).

To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna (1 J 1,1-4).

Życie i radość – najcenniejsze dobra

W swoich listach św. Jan obwieszcza dobrą nowinę, że „życie objawiło się”(1 J 1,2), a pełna radość jest na wyciągnięcie ręki; wystarczy wejść w łączność z tymi, którzy słuchali „Słowa życia”, patrzyli na Nie i dotykali Go swoimi rękami.

  • Czy zgodzimy się, że te dwa dobra: życie i radość – są obiektywnie najważniejsze i na żadne inne dobra nie można ich zamienić?
  • Czy nie jest tak, że tych dóbr pragną wszyscy ludzie? Że pragną ich najbardziej?
  • A jeśli ich nie znajdują, to szukają namiastek i „podróbek”.

Na kuli ziemskiej są nas miliardy. Żyjąc w takiej „masie”, mamy poczucie zarówno mocnego zakorzenienia w istnieniu, jak i kruchości istnienia. Z jednej strony śmierć wydaje się czymś bardzo odległym i (tak naprawdę) nie dla nas, a z drugiej strony jesteśmy jednak świadomi tego, że każdego dnia może nam zagrozić choroba, poważny wypadek czy śmierć. Ludzie bardziej już doświadczeni cierpieniem i bardziej refleksyjni – doświadczają niepokoju i lęku. Przytłacza ich smutek, gdy jaśniej niż inni widzą, że tak naprawdę bytują „ku śmierci”.

  • Jest bardzo ważne, kto i z jaką ofertą przyjdzie zarówno do tych, którzy czują się bardzo pewni siebie i w istnieniu zakorzenieni, jak i do tych, którzy żywo odczuwają, że tylko cieniutka warstwa lodu odgradza ich od „wód śmierci”.
  • – Tak, kto i z czym do nas przyjdzie!

Duch świata

Duch przemijającej doczesności i demon (nas nienawidzący) podsuwają nam zgodnie to, co słusznie nazwane zostało „kulturą śmierci”. W tej kulturze nie ma miejsca na trwałe, wieczne życie i na wzniosłą radość; jest natomiast dużo miejsca na marne (bo ulotne i destrukcyjne) uciechy. Niestety, ta kultura śmierci szerzy się coraz bardziej.

  • Dionizyjskie uciechy są coraz bardziej wyszukane i coraz nachalniej zachwalane i podsuwane.
  • Ale też coraz bardziej uderzają w dobro wielu osób.
  • Im mniej jest w społeczeństwach nadziei na wieczne życie i na wieczną radość, tym więcej jest w nich determinacji, by lekceważyć i pogardzać moralnym imperatywem czynienia dobra i unikania zła.

Niestety, linia „rozwojowa” właściwa ludziom zamkniętym w kręgu „kultury śmierci” napędzana jest namiętną żądzą, by mieć jak najwięcej, zwiększać komfort, oszczędzać siebie maksymalnie, przeżyć maksimum przyjemności. Jeśli u kresu drogi jest nie Życie, ale Śmierć, to lepiej jest stłumić imperatyw moralny i żyć w oszołomieniu, a nie trzeźwo i na jawie.

Duch Chrystusa

Jesteśmy jako chrześcijanie w szczęśliwej sytuacji. Jest nam zaofiarowany (dość łatwy) kontakt z Dawcą Życia i Radości; z Tym, który dobrze nas zna i wie, jak łatwo (my również) poddajemy się swoistej „wierze” w śmierć. On wie, że czasem łatwo dajemy się porwać pewnym elementom napierającej „kultury śmierci”.

  • To dobrze, że w okresach świątecznych Bóg Ojciec daje nam z nową wyrazistością swego Syna Jezusa Chrystusa, a wraz z Nim wiarę w możliwość życia w obfitości i życia w pełnej radości.

Św. Jan Ewangelista jest wspaniałym świadkiem Jezusa Chrystusa, który w centrum swojej Ewangelii stawia właśnie życie w obfitości i tę radość, jaką cieszy się On, Bóg-Człowiek. W Ewangelii według św. Jana często spotykamy Jezusa, któremu leży na sercu to, byśmy życie mieli i byśmy czuli się wyzwoleni z lęku przed śmiercią. On, Dobry Pasterz, zapewnia:

Ja daję moim owcom życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki (J 10,28).

Jezus znający pragnienia ludzkich serc woła donośnym głosem:

Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza (J 7,37 n).

Dar radości

Radość to drugi wielki dar Jezusa dla Jego uczniów. Janowa Ewangelia i inne jego Pisma mówią o tym darze niejeden raz. Najbardziej wymowne i zapadające w pamięć jest to, co Jezus mówił w Wieczerniku. W tej szczególnej Godzinie tak niejako podsumował sens swojej działalności:

To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15,11).

Janowy obraz Jezusa jest bardzo bogaty i „barwny”; jest On Chlebem Życia, Dobrym Pasterzem, jest także Światłością świata i Prawdą, która wyzwala. Swoim uczniom przedstawia się także jako serdeczny Przyjaciel. Każde z tych imion utrafia w większe ludzkie pragnienia i potrzeby. Jednak najbardziej porusza nas i wzrusza to, że Jezusowi tak bardzo zależy, by człowiek miał życie w obfitości i pełną radość.

Św. Jan daje świadectwo o takim Jezusie na podstawie swojego doświadczenia. Wszystkie jego zmysły i cała osoba bierze udział w tym doświadczeniu:

Umiłowani: to wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się.

Następne zdanie w nieco zmienionej postaci uwydatnia ugruntowanie składanego świadectwa:

Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione; oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli łączność z nami. A mieć z nami łączność znaczy: mieć ją z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna (1 J 1,1-4).

  • Jan miał niezwykłe szczęście, będąc powołanym do szczególnie bliskiej więzi z Jezusem. To prawda!
  • – Ale i my jesteśmy wezwani do zażyłej więzi z Panem jako wszczepieni w Niego, jako Jego latorośle czy członki Jego Ciała.

Wezwani do zażyłości

Zażyła przyjaźń z Jezusem jest źródłem naszego obfitego życia, coraz pełniejszej radości. Z niej wypływa miłość bliźniego, nasza ofiarna służba i wszelkie formy ewangelizacji.

  • Nie zniechęcajmy się tym, że dość ubogo przedstawia się ta nasza przyjaźń z Panem.
  • Potrzebne jest nam ciągłe nawracanie się i coraz żarliwsze powroty do Jezusa.
  • W Kościele, dzięki Sakramentom świętym i regularnej modlitwie, zawsze możemy Go widzieć, dotykać; więcej jeszcze: możemy się z Nim jednoczyć w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.

TY – nie utracić Jezusa

O. Hans Waldenfels SJ swoją książkę, zatytułowaną; „O Bogu, Jezusie Chrystusie i Kościele – dzisiaj” kończy takim pięknym i głębokim wierszem; jest on wyznaniem i przestrogą:

„Ty –
Kogoś takiego jak Ty
Długo można szukać.
Kogoś takiego jak Ty
Rychło się nie znajduje.
Kogoś takiego jak Ty
Nie wolno nigdy zgubić.
Kogoś takiego jak Ty – Panie” (Ludwik Soumagne).

Dzięki Jezusowi – my krusi w istnieniu i w najwyższym stopniu ubodzy (por. Ćd 146) – wiemy, że obfitego życia i pełnej radości nie da się wywieść ze śmierci czy nicości. I że tych dóbr nie możemy dać sobie sami; nie da ich nam ktokolwiek z ludzi. Te najcenniejsze dobra mogą nieustannie płynąć ku nam jedynie z Serca Jezusa, które jest bogate w Miłość i Miłosierdzie.

Chciejmy o tym wszystkim pamiętać.

  • Pamiętanie o tym, co Najważniejsze jest sztuką. Kiedyś była ona integralną częścią religii i wielkiej kultury. Ta sztuka była pielęgnowana, praktykowana i przekazywana pokoleniu młodych.
  • Dziś „kultura śmierci” nie ma bardzo ważnych „rzeczy” do zapamiętywania i przekazywania. To, co ona proponuje narzuca się samo. Dba o to „rynek” i „fałszywi prorocy”.
  • Dziś (coraz bardziej) dominujące nurty cywilizacji fundują amnezję jako sposób na życie. Wcale nie zachęcają do pamięci o swych „korzeniach”, ani o tym, co zostało objawione jako Najważniejsze, ani o tym, co w przyszłości okaże się Najważniejsze!

Pomódlmy się. Oprócz pielęgnowania i doskonalenia „sztuki życia z pamięcią”, możemy i powinniśmy dużo modlić się, prosić Boga, i tak otwierać serca na Jego wielkie dary: Życia w obfitości i pełnej Radości.

Pomódlmy się na koniec piękną modlitwą kardynała Danneelsa.

„Boże, Ojcze nasz, z Twojej ręki otrzymaliśmy Niebo i Ziemię, byt oraz życie.
Strzeż nas od goryczy, która nam grozi, kiedy zapominamy o Twej łasce.
O przebudź nas, znów otwórz nasze oczy,
odkryjemy wtedy wszystko, co nam dałeś aż do tego dnia.
Złóż na mych wargach słowa proroka, które Kościół nasz kładzie na wargach Maryi:
«Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim,
bo mnie przyodział w szaty zbawienia,
okrył mnie płaszczem sprawiedliwości,
jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty» (Iz 61, 10).
Boże wyrwij nas ze smutku.
Przywróć nam pamięć dzieł Twoich,
Będziemy żyć w radości podczas tych wszystkich dni naszych na wieki wieków. Amen”.

 

*************************************************************************

Rozważanie – w nieco zmienionej postaci – weszło do książki:

BÓG TAK WYSOKO CIĘ CENI 

Rozważania na niełatwe tematy. Wyd. 2009 i 2011

pomniejsz okładkę
  • „Człowieku, dlaczego sobie samemu uwłaczasz, skoro Bóg tak wysoko cię ceni. Dlaczego wywyższony przez Boga tak bardzo siebie poniżasz”.
  • Słowa świętego Piotra Chryzologa stały się dla Autora punktem wyjścia do postawienia fundamentalnych pytań o naturę Boga i tożsamość człowieka. Książka składa się z kilkudziesięciu rozważań. Autor porusza problem kondycji człowieka, jego pragnień, słabości i grzechów. Jednocześnie wskazuje dar największy, o który nie trzeba zabiegać – bezwarunkową miłość Boga. Jej odkrycie nadaje sens wszystkiemu co, nas spotyka. Bóg kocha grzesznika, a to przecież Dobra Nowina dla każdego.


Artykuł pochodzi ze strony „Krzysztof Osuch SJ – blog”