Dosłownie kilka dni temu zamyśliłem się nad tym, że coś nam Państwo Islamskie zamilkło i pewnie niedługo gdzieś o sobie da znać. Rocznica zamachów w Brukseli oraz miejsce ataku: samo centrum jednej z najważniejszych europejskich stolic, parlament w Londynie – symbol europejskiej demokracji – zostały wybrane wyśmienicie.
Rocznicowa świecka msza w Belgii, jak i komentarze po zamachu w Londynie nieprawdopodobnie miałkie i płytkie. Próbuję coś sensownego wyłowić i zostaje tylko jak zwykle dialog, tolerancja i obawa przed islamofobią. Co Europa może przeciwstawić islamskiej propagandzie? Jak powiedziała kiedyś Pani Kanclerz: UE to dobrobyt i stabilność. 25 % młodzieży muzułmańskiej we Francji popiera ISIS i za 25 lat 50 % młodzieży we Francji to będą wyznawcy Mahometa. Z punktu widzenia demografii to proces właściwie już nieodwracalny. Brak jakichkolwiek wartości, które Europa mogłaby przeciwstawić islamowi to właściwie cichy akt kapitulacji. Bo przecież dobrobyt i stabilność to chyba nie są wartości, którymi można porwać do czynu młodego Europejczyka? A może zaproponować im gender, ideologiczną dominację LGBT, dogmatyczny feminizm i walkę o prawa wiewiórek? Tymczasem islam ma naprawdę wiele do zaproponowania młodemu człowiekowi i dlatego gotów on jest w imię tych ideałów ginąć. Pierwsze co islam mu proponuje to pogarda dla cywilizacji, która gardzi swoimi własnymi korzeniami i niszczy fundament na którym jest zbudowana.
Naklejanie etykietek islamofaszyzm itp. za którymi nie kryje się nic poza pustką ideową nie zapewni nam zwycięstwa w wojnie ideologicznej, a ta wojna jest najważniejsza. Tylko czy ktoś chce ją toczyć? Po pierwsze trzeba by przyznać, że ona istnieje. Czego chcą ludzie z ISIS? Otóż chcą oni, aby Europa stała się muzułmańska. Ich celem jest złamanie oporu moralnego przed wprowadzeniem islamu jako religii państwowej w Europie. Oni walczą o islam, a nie o pieniądze, luksusowe wille czy eleganckie samochody. Problem nie jest w jakiś pojedynczych ludziach, którzy ulegli zbrodniczej ideologii, lecz w religii, która jest tej ideologii podłożem. Przeciwnie niż do tego, co wielu głosi problem nie jest w tym, że ludzie manipulują religią, lecz że religia manipuluje ludźmi.
Niestety, ale ogólnikowe i wypowiedziane półgębkiem potępienia terrorystów nie wystarczą. Duchowni muzułmańscy powinni pochylić się nad Koranem, życiorysem Mahometa oraz historią islamu i jasno powiedzieć czy to są słowa Boga czy nie, czy przemoc w wykonaniu Mahometa i jego wyznawców jest usprawiedliwiona Bożym nakazem czy nie? Nie chcą tego zrobić, bo boją się, że podważą fundamenty własnej religii i będą uznani za zdrajców, więc wojna islamskich ortodoksów z Europą przy cichej zgodzie muzułmańskiej większości będzie trwać dalej.
Tymczasem nasze elity szybciej skapitulują lub nas zdradzą, niż zrezygnują choćby z jednego ze swoich ideologicznych dogmatów. Jednym z nich jest hasło, że islam jest religią pokoju, a terroryzm nie ma nic wspólnego z islamem. Poprawnościowa religia jest dzieckiem marksizmu, który twierdził, że religia to mechanizm ciemiężenia proletariatu przez kapitalistów. Religia miała więc zniknąć wraz z postępem społeczeństwa. Wszystkie religie są tak samo dobre, jak i złe. Ekspansywny islam pretendujący na realny wpływ na życie społeczne i polityczne zupełnie rozbija ten ideologiczny schemat. Islam z brutalną szczerością udowadnia, że świat duchowy rządzi światem materialnym. Nie samym chlebem, żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych (w tym wypadku są to słowa Koranu). Europa odwróciła się od religii dobra i miłości, więc ulega religii siły i przemocy. Duchowej pustki nie zastąpisz „dobrobytem i stabilnością”, więc islam wchodzi w nasz kontynent jak nóż w masło.
- Start
- Poznaj nas
- Rekolekcje
- Edukacja
- Parafie
- Media
- Więcej
- Dla jezuitów
Wybierz stronę