…Aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Łk 16, 19-31
Najpierw o zaufaniu. Całe Słowo, jakie Pan dzisiaj do nas kieruje (Jr 17, 5-10; Ps 1) mówi o zaufaniu. I to jest główny nurt tego dnia. Zaufać nie swojej sile, swojemu człowieczeństwu, rozumowi, swoim talentom, przemyślności… ale również nie ufać swoim lękom, smutkom, gniewom… To trudne, dobrze o tym wiem. Możemy i mamy je przeżywać, ale im nie ufać. Nie na nich budować swojego życia i poczucia „bezpieczeństwa”.
Wszystkie trzy czytania mówią o zaufaniu NIEWIDZIALNEMU. Łatwiej jest ufać temu, co widzę, czego mogę dotknąć, posmakować, powąchać. Trzeba korzystać w 100% ze zmysłów, za pomocą których chwytam rzeczywistość. Ale one nie są Bogiem. To, co na poziomie widzialnym wydaje się takie ładne (odwieczny problem w Biblii i też dzisiaj: dlaczego ludziom „złym” się powodzi, mają bogactwo, pomyślność, mają wszystko, etc.?). Lecz dla Jeremiasza i Psalmu 1-go, oni są jak wyschłe krzaki na stepie, wybierają miejsce spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną (jak opis pierwotnego chaosu). Zaufanie Panu jest niewidzialne, a na zewnątrz może wyglądać jak klęska, porażka, cierpienie, śmierć… bo jest śmiercią. Bo tylko „tracąc” życie (biologiczne i psychiczne), można zyskać Życie (ZOE, życie Boże). To, co niewidzialne w człowieku (duch) spotyka się i spotka w niebie z NIEWIDZIALNYM. Reszta nie przekroczy furtki śmierci…
I jeszcze coś…. mowa dzisiaj o otchłani i łonie Abrahama. Pewnie po naszemu byśmy to nazwali piekłem i niebem. Terminologia nie jest tu najważniejsza. Tylko co rozumiem pod pojęciem nieba, do którego przecież chciałbym „zostać wpuszczonym”? Sielankowe obrazki trzeba włożyć między książki z bajkami.
Kiedy Jezus mówi przypowieści o królestwie, to jakie by one nie były, mają przynajmniej jedną część wspólną: mówią o RELACJI. Istotą bycia w niebie nie jest miejsce czy czas, bo po tamtej stronie śmierci nie ma czegoś takiego jak „miejsce” czy „czas”. Istnieje tylko RELACJA. Bóg jest Relacją i można powiedzieć, że w tej opowiastce o bogaczu (bezimiennym – miejsce na moje imię) i Łazarzu chodzi właśnie o to – o relację, o więzi. One są niebem, one są „zbawieniem”. A pierwszą relacją jest z NIEWIDZIALNYM, który jest Stwórcą i Panem.
Uprzywilejowanym zmysłem dla mnie jest słuch, bo wiara rodzi się ze słuchania (a nie z tego, że zmarli przychodzą i przekonują nas o piekle – jak chciał bogacz), a tym, co się słyszy jest SŁOWO BOGA („Jego słuchajcie” – padło w niedzielnej ewangelii). SŁOWO jest NIEWIDZIALNE, ale jest słyszalne. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (u-słyszeli)…
/foto: Jolanta Żero-Grochowska/