Tak, słyszałem oszczerstwo wielu: Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego! Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim! Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na nerki i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi. Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę. Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców.
(Jr 20,10-13)
Modlimy się do Boga w chwilach niebezpieczeństwa. Prosimy o ratunek. Czasami przychodzi cudowne ocalenie. A czasem nie…
To rodzi wątpliwości. Bóg mnie nie wysłuchał? Bóg nie mógł mi pomóc? Bóg mnie w ogóle nie usłyszał? Bóg się mną nie interesuje? Boga nie ma…?
Wtedy staram się patrzeć na odrzuconych proroków, na niezrozumianych świętych i męczenników. Ostatecznie na Tego, który „z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości”. I próbuję odkrywać, że ŻYCIE, które oferuje Jezus nie polega na uniknięciu cierpienia. Raczej na przeżywaniu wszystkiego co przynosi życie w przekonaniu, że tym, co naprawdę syci, jest bycie z Bogiem. Ani wygoda z jednej, ani różne sytuacje ekstremalne z drugiej strony, same z siebie nie są w stanie ani mnie do tego doprowadzić, ani mnie od tego doświadczenia odłączyć.