Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. (Iz 50,4-6)
Wtedy jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. (…) Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu <uczniami>. A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi». Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?» On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził». Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty». (Mt 14-16.20-25)
Izajasz mówi nam o języku, który pomaga strudzonemu, krzepi i wzbudza zaufanie. Mówi także o uchu, które słucha i jest wrażliwe na ludzką biedę. Ukazuje nam twarz, której nie trzeba się wstydzić, która promieniuje miłością.
Przeciwieństwo takiego języka, takiego ucha i takiej twarzy, widzimy w postaci Judasza.
Jego język przyczynia się do śmierci Jezusa. Wielki Post to dobry czas, by zadać sobie pytanie, czy nasz język wspiera, podnosi na duchu, umacnia, czy też zdradza, poniża, rani, zwiastuje śmierć. Językiem bowiem możemy budować relacje i możemy je niszczyć. Język o jakim pisze Izajasz nie użala się, lecz dziękuje, nie mnoży pretensji, lecz motywuje.
Gdy ucho nasze nie słucha, to niczego nie pojmujemy. Judasz nie słucha Jezusa. Nie wie przez to kim sam jest i nie widzi nic złego w tym co zamierza zrobić. Czyż ja Panie? – pyta zdziwiony nic nie rozumiejąc. Jeśli nie ma się wyczulonego ucha i nie słyszy się, co inna osoba ma do powiedzenia, gdy słyszy się tylko swoje własne poglądy, własne potrzeby, własne trudności, własne troski – nie rozumie się drugiego człowieka. Osoba głucha na głos innych, nie interesuje się ich troskami, nie słyszy mówiącego przez nich Jezusa. Myśli tylko o sobie.
Sugestywna relacja ewangelistów pokazuje nam twarz Judasza okrytą wstydem, przeoraną hańbą. Jak twarz Adama, którą skrywa się przed Bogiem w poczuciu winy. Natomiast ludzie czyniący dobro idą przez świat z odsłoniętą twarzą i nie ukrywają jej nawet przed zniewagami i opluciem. Ludzie hojni i miłosierni nie potrzebują paska na oczach, jakim media zakrywają tożsamość przestępców, nie uciekają wzrokiem, gdy ktoś na nich patrzy, nawet gdy patrząc niesprawiedliwie ich osądza. Prośmy Boga, by uświęcił nasz język, aby otworzył nasze ucho na potrzeby innych, aby dodał blasku naszej twarzy. Daj nam Boże język, który tworzy relacje, a nie rujnuje. Daj nam uszy wrażliwe na głos ludzi strapionych i twarz, która mówi szczerością oczu i promieniuje miłością.
Mam jednak przeczucie, że jedyną twarzą, której nigdy nie będę musiał się wstydzić jest twarz Chrystusa.
_______________________
Foto: franana33/flickr.com