Podczas liturgii w Kościele jestem chrześcijańskim nauczycielem i przekazuję chrześcijańską wizję świata. Natomiast, gdy praktykuję Zen, to uczę spoglądania na rzeczywistość zgodnie z buddyzmem Zen. Dla mnie Zen to Zen, a chrześcijaństwo to chrześcijaństwo. Takie stwierdzenia można przeczytać w artykule hinduskiego jezuity ojca Ama Samy, który opisuje coraz bardziej powszechną w hinduskim społeczeństwie podwójną przynależność religijną i kulturową. Zwraca uwagę na zagrożenia, które mogą wiązać się z przynależnością do różnych tradycji, a w szczególności przestrzega przed pułapką synkretyzmu. Jednocześnie przekonuje, że „podwójna przynależność” może być dla człowieka, a nawet dla całej wspólnoty, błogosławieństwem. Obie religie, czy tradycje, mogą stać się bogatsze jedna dzięki drugiej.
Ojcic Samy cytuje tytuł książki Paula Knittera „Bez Buddy nie byłbym chrześcijaninem” oraz przywołuje artykuł Rose Dew z Current Dialogue z 2011 roku, zatytułowany „Chrześcijańskie samopoznanie i kwestia podwójnej przynależności” . Czytamy w nim, że w Indiach “podwójna przynależność” religijna nie jest rzadkością. Coraz częściej słyszy się o chrześcijanach, którzy praktykują buddyjską medytację lub czytają książki popularnych buddystów takich jak Dalai Lama. Niektórzy z nich weszli tak głęboko w buddyjską myśl i praktykę, że buddyzm stał się dla nich równie ważną tradycją jak chrześcijaństwo. Czy można być jednocześnie wiernym chrześcijaninem i wiernym buddystą?
Rose Dew twierdzi, na podstawie przeprowadzonych badań, że jest to możliwe i że fenomen, jaki badała nie jest rodzajem „duchowości supermarketu” będącej powierzchowną mieszanką elementów różnych religii, lecz silną tożsamością, która jest w stanie czerpać inspirację z obu różnych tradycji mimo, że nie są one ze sobą spójne.
Pomimo, że w Polsce jesteśmy dalecy od tego typu rozważań, to jednak kurczący się świat stawia nas przed podobnymi wyzwaniami. Coraz więcej małżeństw zawieranych jest między chrześcijanami a wyznawcami innych religii. Czy ich przyszłe dzieci przyjmą tożsamość narzuconą dokumentem podpisanym przez jedną ze stron, że zgadza się na katolickie wychowanie dzieci, czy też odnajdą się równie dobrze w tradycyjnej spuściźnie zarówno ojca jak i matki? Czy „podwójna przynależność” religijna jest możliwa?
Jak widać w artykule ojca Samy, w Towarzystwie Jezusowym, w jego powszechnym wymiarze, możemy spotkać różne poglądy, nawet tak kontrowersyjne jakim wydaje mi się być koncepcja „podwójnej przynależności”. A może Jezus mówiąc: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz” (J 10,16) – odnosił się do tego typu intuicji? Może wystarczy wprowadzić Jezusa w istniejące już tradycje i religie, by zatriumfował?
Ama Samy SJ, “Two ways of relating one religion to another”, JIVAN: News and Views of Jesuits in India, April 2017, s. 15-16.
Foto: Daniel R. Blume / flickr.com