Charyzmatyczni przywódcy wspólnot kościelnych dzielą się na solistów i liderów. Z solistą nie da się współpracować. Można jedynie stworzyć zaplecze ludzi pracujących na sukces jego posługi. Ludzie znajdujący się w jego zespole nigdy nie będą czuli się autentyczną wspólnotą.
Lider natomiast jest twórcą wspólnoty złożonej z osób niezbędnych do realizacji powierzonej wspólnocie misji. W takiej wspólnocie nie ma osób niepotrzebnych, będących ciężarem, pozbawionych charyzmatów. Każdy ma w niej swoje miejsce i odejście choćby jednej osoby – odejście bez wspólnotowego błogosławieństwa – pozostawia wspólnotę okaleczoną. Głównym zadaniem lidera jest zgranie powierzonych mu ludzi, stworzenie z nich harmonijnej kompozycji poprzez ciągłe wsłuchiwanie się w wolę Bożą, wskazywanie kierunku oraz zakorzenianie wspólnych działań w Ewangelii i tradycji Kościoła.
Muzyczną metaforą wspólnoty jest symfonia. Forma muzyczna o tej nazwie to trzyczęściowy lub czteroczęściowy utwór na orkiestrę. Symfonia rozpoczyna się w tempie szybkim i potem jej melodia zwalnia. Podobnie dzieje się w każdej rozwijającej się wspólnocie. Po szybkim, spektakularnym początku przychodzi okres mozolnej pracy, niewidocznych efektów i… konfliktów. Trzecia część symfonii jest bardzo szybka, radosna, taneczna, odświętna. Niejedna wspólnota doświadcza tego okresu świętowania wspólnie przezwyciężonych trudności. Czwartej części symfonii nie charakteryzuje już tak wielki entuzjazm i taniec, ale przenika ją dojrzała radość i zdecydowanie. Lider, któremu udaje się zagrać wspólnotową symfonię do końca, jest jak dobry dyrygent w orkiestrze. Nie gra na żadnym instrumencie, nawet jeśli potrafi. Nie zajmuje miejsca posługującym członkom wspólnoty. To oni modlą się za chorych, wypędzają złe duchy i prorokują. Jego podstawowym charyzmatem jest przewodzenie, dyrygowanie, umacnianie braci i sióstr w ich posłudze. Jeśli chcemy pozostać przy metaforze symfonii, to warto zauważyć, że dyrygent stoi zawsze przodem do orkiestry a tyłem do widowni – w przeciwieństwie do solisty, którego twarz oglądają wszyscy widzowie. Czy nie taki powinien być lider wspólnoty? Nieznany na zewnątrz, całkowicie poświęcający się członkom swojej wspólnoty, rozwijający ich talenty, pomagający każdemu odkryć właściwe miejsce we wspólnocie i osobiste powołanie.
Aby Kościół „kręcił się” jak dobra, nieporysowana płyta, potrzeba mu zarówno zgranych wspólnot prowadzonych przez doświadczonych liderów jak i zaangażowanych solistów, gwiazdorów. Ale nawet najbardziej popularna gwiazda nie może żyć bez wspólnoty. Nie możesz bez niej żyć również i ty, jedynie spalając się w cieniu uwielbianego przez tłumy, utalentowanego i obdarzonego szczególnym charyzmatem wirtuoza.
Zbyt wielu dziś wirtuozów nie potrafi pełnić posługi lidera. Czasem członków wspólnoty traktują jak żywy akompaniament, chórek towarzyszący mu sympatycznym murmurando. Nie tak było we wspólnocie apostołów. Już po kilku latach każdy z nich był gotowy, by wyjść z grupy uczniów i stać się założycielami nowej wspólnot.
Foto: Sergio Alegre / flickr.com