31 lipca to dla nas, jezuitów, doroczna uroczystość św. Ignacego Loyoli – założyciela zakonu, twórcy duchowości i charyzmatu. W naszych świątyniach jest to dzień odpustu, w niektórych naszych placówkach dzieją się rzeczy szczególne, tj. ogłaszanie nowych funkcji, zmiany przełożonych, dawniej był to dzień święceń kapłańskich… W wielu naszych domach zakonnych jest to okazja, by spędzić czas razem.
Zgodnie z liturgią eucharystyczną prosimy Boga, aby „umacniał Towarzystwo Jezusowe, aby zjednoczone z Nim w prawości i miłości mogło poznać i wiernie wypełnić to co się Jemu podoba”; modlimy się o to, „abyśmy mocniej przylgnęli do Jego Majestatu i coraz bardziej doświadczali Bożej hojności”; prosimy wreszcie, aby Pan posłał nas „między wierzących i niewierzących, abyśmy głosili Dobrą Nowinę o bogactwie Bożej Miłości” (Msze święte o świętych i błogosławionych Towarzystwa Jezusowego).
Te wezwania rezonują w nas na różne sposoby i każdy z nas każdego dnia odpowiada sobie na pytanie: Co to znaczy być jezuitą dzisiaj? Co to znaczy być duchowym synem świętego Ignacego Loyoli?
Św. Ignacy założył zakon jezuitów dla obrony i szerzenia wiary, dla postępu dusz w życiu i nauce chrześcijańskiej, dla większej chwały Bożej – ad majorem Dei gloriam (ten zwrot jest użyty ponad 100 razy w Konstytucjach). Dla pierwszych jezuitów pomaganie duszom oznaczało zarówno dostarczanie pożywienia dla ciała jak i nauki dla ducha – lista zaangażowań była długa, ale chodziło o pomoc człowiekowi w pogłębieniu jego relacji z Bogiem. Od początku specyfiką jezuicką była posługa pocieszenia. John O’Malley w książce „Pierwsi jezuici” pisze iż „znakiem, że ktoś żył w postawie otwarcia na Boże działanie, było «pocieszenie» – słowo, które pojawia się w formie wyraźnie podkreślonej w części Formuły Instytutu, gdzie wylicza się posługi Towarzystwa, a potem uporczywie powraca w innych jezuickich dokumentach. Jezuici w znacznym stopniu widzieli się jako zaangażowanych w posługę pocieszenia”. (Definicja pocieszenia, patrz: Ćwiczenia Duchowne, nr 316). Mówiąc o pocieszeniach, św. Ignacy miał na myśli poruszenia serca, które pochodziły od Boga i prowadziły bardziej ku Niemu. Sakrament pokuty był kamieniem węgielnym posługi pocieszenia jezuitów.
Co było więc kluczem posługi pocieszenia? W rekolekcjach Ignacjańskich, jezuici uczą odkrywać Bożą obecność w życiu rekolektanta, uczą rozeznawania duchów: Dający rekolekcje powinien „dozwolić, by Stwórca bezpośrednio działał ze swoim stworzeniem, a stworzenie ze swoim Stwórcą i Panem” (ĆD, 15). Do tej tradycji nawiązał Papież Franciszek w swoim przemówieniu do 36. Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego w dniu 24 października 2016r. – „W Ćwiczeniach Ignacy zaprasza nas, swoich przyjaciół, do kontemplowania «zadania pocieszania» jako właściwego dla zmartwychwstałego Chrystusa (ĆD, 224). Właściwym zadaniem Towarzystwa jest pocieszać wierny lud i pomagać przez rozeznanie, aby nieprzyjaciel natury ludzkiej nie pozbawił nas radości: radości ewangelizowania, radości rodziny, radości Kościoła, radości stworzenia…”
Jak głosić posługę pocieszenia dziś? Wszak żyjemy w czasach kumulacji wielu lęków i kryzysów, w czasie wojen plemiennych i polaryzacji opinii publicznej (zarówno w społeczeństwie obywatelskim jak i w Kościele). Nasza tradycja przychodzi nam tu z pewną pomocą. Pierwsi jezuici wcale nie działali w czasach bardziej stabilnych czy sielankowych. Wręcz przeciwnie, to był czas wojen religijnych, czas okrutny i pełen demoralizacji. Zarówno protestanci jak i katolicy cieszyli się z bratobójczych walk w obozie przeciwnika, wiwatowali i rechotali, gdy przeciwnik cierpiał. Co robili w tym czasie jezuici? Czy dolewali oliwy do ognia…? Czy chcieli zniszczyć przeciwnika siłą? Nie, ich energia szła w coś zgoła innego – pielgrzymowali pieszo po całej Europie (bo tak ich nauczył św, Ignacy), wyjeżdżali na misje zamorskie, uczyli katechizmu na skwerach i placach, dawali rekolekcje i pomagali zwykłym ludziom zacząć się modlić i rozumieć przesłanie Ewangelii. Nawet, jeżeli angażowali się w polemiki i dysputy, to jednak „przesłanką większą” była posługa pocieszenia. Dzielili się własnym doświadczeniem Boga i pomagali innym odkryć obecność Boga w ich życiu. Wnosili nową jakość do otaczającego ich świata:
„Jezuici często budzili religijny entuzjazm, wśród tych, pomiędzy którymi żyli, z dala od wielkich batalii toczących się wokół nich. Kiedy jezuici pracowali z bractwami, kiedy nauczali dzieci, kiedy szukali dobroczyńców dla swych szkół i innych dzieł wydobywali z religijności współczesnych im ludzi to co najlepsze, nie to co było wynikiem strachu, nienawiści czy rywalizacji między elitami.” (O’Malley, 45-46).
Posługa pocieszenia kształtowała też samych jezuitów. Pierwsi towarzysze św. Ignacego wspominali, co ich przyciągało do Towarzystwa bardziej niż do innych zakonów; były to następujące kwestie: „jezuicka pogoda ducha, kultura osobista i uprzejmość (hilaritas, elegantia morum, suavitas). Czasami wspominali także, że zrobiło na nich wrażenie dążenie do wytkniętego celu we wspólnotach jezuickich oraz wzajemna życzliwość, jaką jezuici się obdarzają.” (O’Malley, 91).
Dziś, jako jezuici XXI wieku, odczytujemy nasz charyzmat w nowym kontekście. Bardzo często jesteśmy wciągani w ideologiczne wojenki, medialne emocje udzielają się nam na różne sposoby. I w zasadzie możemy wybierać – albo będziemy dolewać oliwy do ognia – identyfikować się z wybraną grupą społeczną – ulubioną partią polityczną, ulubioną ideologią, ulubioną gazetą (i tutaj otrzymamy szybką gratyfikację, szybko poklepią nas po ramieniu, szybko powiedzą komplement), albo poświęcimy się autentycznej posłudze pocieszenia, starając się ze wszystkich ludzi w naszym otoczeniu wydobyć to co najlepszego w sensie duchowym – tj. pragnienie wolności, prawdy i podmiotowości, szukanie miłości w ich życiu, głód relacji, głód autentyczności, walka z wykluczeniem, ignorancją, brakiem zrozumienia, walka o ludzką godność, a przede wszystkim głód modlitwy. Mamy bardzo dobre narzędzia – mamy naszą duchowość, zakonny charyzmat i mamy przesłanie katolickiej nauki społecznej. Warto o tym pamiętać, gdy dziś modlimy się o to, by „poznać i wiernie wypełnić to co się Jemu podoba”. Każdy z nas każdego dnia odpowiada sobie na pytanie przed Bogiem – co to znaczy być jezuitą
Dariusz Dańkowski SJ