Po czasach biblijnych zostały nam Pisma (documentum) oraz, mówiąc z przymrużeniem oka, kupa kamieni (monumentum). Odnalezienie miejsc, w których wydarzyły się biblijne historie przez wieki rozgrzewała wiernych, później podróżników, a w końcu naukowców. I to w tym ostatnim etapie weszliśmy na grząski grunt, który zmusił nas do przemyślenia tego, gdzie leży prawda o tekstach biblijnych. Wpierw, z Biblią w jednej ręce i łopatą w drugiej, próbowano udowodnić, momentami za wszelką cenę, że wydarzenia biblijne mają pokrycie w historii. Jednak kolejne odkrycia, albo ich brak, zaczęły weryfikować tę, wydawać by się mogło, naturalną korelację między tekstami Pisma a odkryciami archeologicznymi. Niektórzy chrześcijanie zaczęli się wręcz wycofywać z popierania tych badań, bo w ich mniemaniu podważały, naszą wiarę. Pierwszym ważnym etapem była więc akceptacja wyników badań, których nie można już było zatuszować ani też zatrzymać kolejnych wykopalisk.
Sama archeologia jednak to dużo bardziej skomplikowana dziedzina niż same odkrywanie przedmiotów zasypanych przez czas. I ona może wpaść w pułapkę ideologicznych tez, jeśli zapomni o bardzo ważnym odróżnieniu odkrytych artefaktów od ich interpretacji. Bo kamienie nie mówią. I nikt już nie jest nam w stanie zaświadczyć o dokładnym kontekście ich użyteczności. Stąd często popełniany błąd pierwszych archeologów polegał na zbyt szybkim interpretowaniu odnalezionych miejsc i artefaktów poprzez nadawanie im religijnych znaczeń. Obecnie między archeologami toczy się nieustanny spór o właściwą interpretację wykopalisk. Nie bez znaczenia jest fakt tego kto zlecił wykonanie badań oraz kto za nie zapłacił. W samym Izraelu mamy kilka grup archeologów, którym przyświecają różne założenia przy poszukiwaniach. Poza archeologią biblijną jest i archeologia o charakterze politycznym, która ma udowodnić prawo Żydów do zamieszkałej ziemi. Jest i taka grupa archeologów, która zupełnie odkłada tekst Pism na bok nie interesując się ich świadectwem.
Czy w takim razie archeologia zaszkodziła naszej wierze? Różnie to bywa. Myślę, że oczyściła wiele ideologicznych wyobrażeń na temat odczytanych w Biblii historii. Pchnęła natomiast badania nad tekstami biblijnymi na poziom literacki. Stąd już nie tylko metoda historyczno-krytyczna, ale i retoryczna, narracyjna, czy pragmatyczna pozwala nam dziś odkrywać „prawdę” tekstów biblijnych. Choć i na poziomie samych tekstów można wpaść w kolejną pułapkę, dokładnie tę samą w jaką wpadli kiedyś niektórzy archeolodzy, gdy zapomnimy o oddzieleniu tego, co zostało napisane od tego, w jaki sposób zostało zinterpretowane.
Dziś taki wstępniak. W kolejnych dniach, jeśli starczy internetu, czasu i sił, zapraszam na fotorelację z Ziemi Świętej z krótkim komentarzem zainspirowanych wykładami (dzisiejszymi prelegentami byli prof. M. Fidanzio oraz prof. Eugenio Alliata OFM). Dziś pierwszy dzień, przed nami jeszcze dwadzieścia. Jutro Qumran.