Dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu… Rdz 44,18-21.23b-29.45,1-5
Józef ujawnia się braciom. Jego wrażliwość nie jest w stanie dłużej czekać. Nie mogąc opanować wzruszenia daje się poznać tym, którzy go odrzucili i sprzedali. Wrażliwość, która nie zamyka się na bliźniego. Jednak zanim do tego doszło, Józef poddał braci próbie. Wrażliwość bowiem nie jest naiwnością. Ona stawia granice właśnie dlatego, że jest wrażliwością i ma poczucie krzywdy czy jakiejkolwiek formy niedelikatności.
Wrażliwość stawia granice – Józef poddaje braci próbie w jednym celu: by wszyscy oni mogli się spotkać w prawdzie i by mogło dojść do pojednania. Bez tej próby bracia ciągle żyliby w przeświadczeniu, że w przeszłości „pozbyli się kłopotu” i jakby nic się nie stało. Józef w taki sposób prowadzi próbę, że bez poniżania ich czy krzywdzenia doprowadza do ujawnienia prawdy, do odsłonięcia się braci, do stanięcia w nagości faktów. A jednocześnie jego wrażliwość nie krzywdzi ich w tym, lecz ukazuje swoją miłość. Józef nie wykorzystuje przeciwko braciom niewygodnych dla nich faktów. Okrywa ich płaszczem miłosierdzia. Tak samo robi Bóg wobec mnie. Poddaje mnie próbie i to wielokrotnie, ale tylko w tym celu, by Jego Miłosierdzie mogło jeszcze bardziej zajaśnieć. A prób jest wiele. Każdy kryzys, każde trudności w relacjach mogą być taką próbą. Chodzi o to, by umiał głębiej na nie spojrzeć, inaczej niż tylko z pozycji bólu, który staje się wtedy dominantą i sam z siebie może mnie zatruwać, kiedy nie będzie we mnie postawy Jezusa „Nikt Mi życia nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję.”
Wrażliwość, która ocala… Apostołowie mają głosić bliskość Królestwa niebieskiego, bliskość Boga, który przychodzi (Mt 10,7-15). Ich wrażliwość ma stawiać granice chorobom, trądowi, śmierci, złu. Stawiać granice złu, przyjmując każdego człowieka.
Uczniowie mają opierać się tylko na Bogu. Ani nie na pieniądzach, koneksjach, wyposażeniu. To wszystko jest po to, by doświadczyć z całą mocą, że ocalenie, które przychodzi przez wrażliwość, przychodzi od Pana. To z Boga jest owa przeogromna moc, moc miłości. Serce wolne od trosk i od przywiązania do czegokolwiek jest zdolne w sposób bezgraniczny zaufać Bogu, stanąć przed Nim w nagości i przyjąć wszelką łaskę. W przeciwnym wypadku szuka zabezpieczenia gdzie indziej. Tu nie chodzi o to, by nie korzystać z rzeczy, lecz by mieć serce wolne i szalenie oddane Bogu. Jeśli całą moją egzystencję i moje działanie zawieszę na Miłosierdziu, kiedy postawię tylko na tę jedną kartę w życiu – na Jego łaskę, wtedy wygrywam wszystko, wtedy Miłosierdzie zaczyna powoli lecz nieustępliwie zastępować wszelką zatwardziałość we mnie. Wtedy moje serce staje się tak wrażliwe, jak Jego serce. Tak kochające, tak pojemne na łaskę. I to jest mój wybór, nie tylko że „okoliczności tak się złożą”. Mam wybrać po ludzku nic, by od Boga dostać wszystko.
Wrażliwość również czyni gesty – znaki, które także są stawianiem granicy. Strząśnięcie pyłu z nóg nie jest pogardą. To pokazanie, że chodzi o coś najważniejszego w życiu – o ŻYCIE. I że ponieważ Bóg czyni wszystko dla naszego ocalenia, to na wszelkie sposoby pragnie postawić granice złu. Pragnie zatrzymać – ile tylko zdoła – wszelki wybór nie-Życia z mojej strony. Także przez gesty, słowa – przez znaki, które mają mnie zatrzymać w szaleństwie nieprzyjmowania Słowa, które jest ŻYCIEM.
/foto: Katarzyna Kamińska/