Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. Łk 7, 31-35
Jezus zaprosił mnie dzisiaj do odkrycia w sobie, zdemaskowania takiego wewnętrznego malkontenta, któremu nic nie pasuje. Jego ulubione powiedzenia to: nie da się, nie opłaca się, nie warto, za trudne, szkoda czasu… Zawsze coś. Zawsze coś nie pasuje, zawsze źle. Świeci słońce – źle, bo razi i za gorąco, pada deszcz – źle, bo zimno i mokro. Wszystko jest nie tak, nie na teraz, i nawet bez sensu.
Tacy byli współcześni Jezusowi, szczególnie elity: faryzeusze, uczeni w Prawie, starszyzna. Obserwowali z daleka Jana Chrzciciela, ale nie dali się ochrzcić, nie przyjęli nawrócenia. Obserwowali Jezusa (a czasem nawet chodzili za Nim i śledzili Go) i choć widzieli znaki i cuda, słyszeli słowa pełne mocy – zostali na swojej pozycji, mocno obronnej, mocno okopanej, mocno zamkniętej i „nieprzemakalnej”.
To samo grozi każdemu. Mi szczególnie. Poczułem się dziś zaproszony do demaskowania w moim sercu tego, co nie pozwala mi jeść i pić, a więc smakować życie. Zdemaskować to, co blokuje we mnie przepływ życia, wrażliwości, czucia. Jezus jest nazwany żarłokiem i pijakiem, to znaczy że tak bardzo smakuje życie, że aż Mu po brodzie cieknie. To Człowiek, który przeżywa życie całym sobą i o jego pięknie, o Bożym zamyśle wobec życia opowiada pełną piersią. Tak bardzo smakuje życie, tak bardzo się w nim zanurza, że mniemają, iż jest przyjacielem grzeszników i celników. Rzeczywiście staje się przyjacielem celników i grzeszników, jednak nie przez obżarstwo i pijaństwo, lecz przez pełnię życia, które objawia się w Miłosierdziu.
Wstań z kanapy. Nie dystansuj się od siebie i ludzi. Ani od Boga, którego możesz znaleźć we wszystkich rzeczach i osobach. Smakuj życie tak bardzo, żeby Ci ciekło po brodzie. Zaangażuj się, ile tylko zdołasz. Bo to byłby niebywały komplement zostać nazwany żarłokiem i pijakiem – jak Jezus.