Nierzadko odnosimy wrażenie, że w modlitwie przeszkadzają nam nasze zmysły. Idziemy na modlitwę ze szczerym pragnieniem skupienia, chcemy wejść w nasze wnętrze, i zauważamy, że rozprasza nas nasze ciało, wyobraźnia, szmery, rozmowy innych czy zapachy. I zaczynamy nieświadomie traktować zmysły jako wroga naszej modlitwy. Tak, jakby nadawały się do kontaktu z codziennym światem, a przeszkadzały w kontakcie z Bogiem. I próbujemy nieraz wyłączać zmysły, uwalniać się od nich, walczyć z nimi. Efekt jest oczywiście taki, że koncentrujemy coraz bardziej uwagę na nich samych.
Musimy sobie jeszcze raz jasno powiedzieć, że modlitwa to spotkanie całego człowieka z Bogiem. Wszystko, co jest wartością naszej ludzkiej natury jest bardzo ważne i wartościowe na modlitwie. Sfera zmysłowa w całości należy do naszej natury, a nasza natura jest drogą i miejscem spotkania z Bogiem. Dla Boga ważny jest cały człowiek. Ważne jest dla Niego to, co w danej chwili czujemy, czego pragniemy, co nas boli, rozprasza, co rozbudza naszą wyobraźnię. Bóg przecież nie stworzył nas aniołami, ale istotami ludzkimi, a więc i zmysłowymi. Jesteśmy jednocześnie cieleśni i duchowi. Duch Święty pragnie modlić się w nas, w naszych pragnieniach, uczuciach, myślach, w naszym sercu, woli i w naszych zmysłach. A więc na modlitwie nie powinniśmy oddalać się od naszych zmysłów, ale pozwalać Duchowi Świętemu, by je przemieniał i oczyszczał.
Słowo Boże będzie przemieniało nasze zmysły. Nasz wzrok będzie zdolny oglądać to, co przekracza cielesność, a więc rzeczywistość duchową. Jak mówi Hiob: Dotąd znałem Cię ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem (Hi 42,5). Słuch będzie wychwytywał najgłębsze dźwięki i odczucia, nieuchwytne dla ciała. Węchem poczujemy zapach woni Chrystusa, i jak Jan dotkniemy Słowa Życia: [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami (1J 1, 1-3).
Po tych ogólnych uwagach przejdźmy do metody. Kontemplacja z zastosowaniem zmysłów pokrywa się częściowo z kontemplacją ewangeliczną, dlatego zwrócę szczególnie uwagę na różnice.
Kontemplację rozpoczynamy trzema wprowadzeniami, znanymi nam już z kontemplacji ewangelicznej. Również dwa pierwsze punkty będą podobne.
1. Wzrokiem wyobraźni widzieć osoby, rozmyślać o nich i kontemplować po kolei, w jakich znajdują się warunkach, i starać się z tego widzenia osiągnąć jakąś korzyść (ĆD 122). W tym punkcie przyglądamy się osobom, które uczestniczą w danej scenie ewangelicznej. Zaczynamy od obrazu ogólnego, a potem powoli konkretyzujemy te wydarzenia, miejsca, osoby. Tworzymy w wyobraźni szczegóły, a następnie poprzez nie wchodzimy w wewnętrzne poznanie Jezusa, Marii, Józefa lub innych osób ewangelicznych.
2. Słuchem wyobraźni słuchać, co te osoby mówią lub mogły mówić i podczas refleksji podobnie zadbać o jakiś pożytek (ĆD 123). W tym punkcie jesteśmy zaproszeni do wsłuchiwania się. Wsłuchiwanie wymaga o wiele więcej uwagi niż słyszenie. W tym punkcie wsłuchujemy się nie tylko w słowa, jakie słyszymy w Ewangelii, ale pozwalamy również działać naszej wyobraźni. Wsłuchujemy się w słowa, które mogły mówić kontemplowane przeze mnie osoby, a więc w słowa, które my sami wkładamy w ich usta. W ten sposób Ewangelia wraz z obecnymi tam osobami staję się naszym odbiciem. Dystans, który oddziela nas od tych osób znacznie się zmniejsza. Naśladujemy te osoby, mówimy podobnie, jak one, wczuwamy się w nich i w to, co chcą nam powiedzieć. Również dzięki wpatrywaniu się i wsłuchiwaniu w te osoby, dokonuje się zmiana obrazu, jaki mamy, patrząc na siebie.
3. Węchem i smakiem wyobraźni czuć i smakować niewysłowioną słodycz i czułość bóstwa, duszy i jej cnót (ĆD 124). Ten punkt jest nowy i może nastręczać najwięcej trudności. Wykorzystanie węchu i smaku w kontemplacji Osoby Jezusa może wydawać nam się dziwne. Zauważmy jednak, że zmysły te nie wykorzystywane w innych dziedzinach sprawiają, że nasz odbiór rzeczywistości jest o wiele uboższy. Odbiór Bożych darów staje się bardziej intensywny, pełny, gdy możemy odczuć również ich smak. Choć jest to w pewnym sensie metafora, możemy powiedzieć, że Stwórca zawarł różne smaki w poszczególnych przedmiotach. Jest czymś bezdyskusyjnym, że np. chleb, woda, owoce, jarzyny posiadają swój smak. Ale swój smak posiada również dobro, miłość, cnoty i wady.
Ignacy chce, byśmy odkrywali również smak nieskończonej słodyczy i czułości bóstwa, duszy i jej cnót (CD 124). Odkrywanie smaku słodyczy, łagodności itd. ma nas prowadzić do odkrycia dobroci, miłości Jezusa, Boga i Człowieka. Być może będziemy potrzebowali cierpliwości i czasu, by wejść w smakowanie Jezusa i Jego cnót, ale warto się na nią zdobyć, gdyż w ten sposób odczujemy radość i miłość, której nie doświadczymy w takim stopniu bez pomocy tych zmysłów.
4. Dotykiem wyobraźni dotykać, np. obejmować i całować miejsca, po których te osoby chodzą i gdzie siadają (ĆD 125). W tym punkcie Ignacy zaprasza nas najpierw do zaangażowania, które uzewnętrznia naszą wiarę. Obejmować lub całować ziemię, którą mamy przed sobą, w miejscu, gdzie kontemplujemy, sprawia, że znika dystans historyczny, który dzieli nas od wydarzeń ewangelicznych. Wielcy mistycy (np. św. Jan od Krzyża) mówią o dotknięciach duchowych Boga, które prowadzą do duchowej miłości i rozkoszy.
Całą kontemplację kończymy, podobnie, jak wszystkie pozostałe ćwiczenia, kolokwium. W tego rodzaju kontemplacji chodzi o spotkanie integralne z rzeczywistością, która promieniuje z Jezusa, Boga i Człowieka. Bóg chce zintensyfikować, pogłębić nasz kontakt z całą rzeczywistością, także duchową, chce, byśmy nią się cieszyli, odkrywali jej smak, radość.
Dzięki takiej kontemplacji uczymy się nowego sposobu uczestnictwa w Bogu i Jego darach. Ten sposób modlitwy nie ogranicza się jedynie do konfrontacji naszego życia ze słowem Bożym, ale pozwala nam niejako brać w siebie Jezusa, przyswajać Go sobie, smakować. To z kolei prowadzi do przemiany naszego wnętrza, nasyca nas Bogiem, daje głęboką mistyczną radość, pokój i wynosi na wyższy poziom miłości.
Św. Jan od Krzyża tak pisze o kontemplacji w odniesieniu do medytacji: Różnica jest taka, jaka zachodzi między pracą nad jakimś dziełem a radowaniem się ukończonym dziełem,
bądź między przyjęciem, a korzystaniem z tego, co się otrzymało, lub też między trudzeniem się przebywaną drogą, a odpoczywaniem na końcu tej drogi, lub, jeśli ktoś zechce, między przygotowywaniem potrawy, a jedzeniem i kosztowaniem tejże po jej przygotowaniu (Droga na górę Karmel).
Kontemplację z zastosowaniem zmysłów proponuje św. Ignacy na zakończenie dnia, kiedy umysł jest już zmęczony całodziennym rozważaniem. Zastosowanie zmysłów oznacza uproszczenie naszej modlitwy, zstąpienie jej do serca.
Ponieważ jest to nowy sposób modlitwy, może nam się wydawać początkowo trochę dziwny, ale wraz z praktyką zobaczymy, że jest on o wiele bogatszy niż medytacja czy kontemplacja.

fot. Pixabay