Pismo Święte jest wielką księgą o cierpieniu (Jan Paweł II). W Starym Testamencie mamy wiele prób zrozumienia sensu cierpienia. Najbardziej wnikliwą jest Księga Hioba.
Księga Hioba jest poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia niezawinionego. Rozpoczyna się od swoistego „zakładu” między Bogiem a szatanem. Szatan kwestionuje czystość intencji człowieka, podważa jego bezinteresowność, zwłaszcza w obliczu cierpienia: szatan odpowiedział Panu: Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego kości i ciała. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył (Hi 2, 4n). Bóg natomiast wierzy w człowieka; ufa mu i „podejmuje wyzwanie szatana”. Jedyną granicą, jaką kreśli jest jego życie: I rzekł Pan do szatana: Oto jest w twej mocy. Życie mu tylko zachowaj! (Hi 2, 6).
Jeśli Bóg godzi się doświadczyć Hioba cierpieniem, to – aby wykazać jego sprawiedliwość. Cierpienie ma charakter próby (Jan Paweł II). Próba, jakiej poddaje Bóg Hioba, ma charakter wieloaspektowego cierpienia. Hiob doświadcza najpierw całkowitego ogołocenia. W jednej chwili traci wszystkie dobra materialne, a także najbliższych – dzieci i ich rodziny. Doświadcza również cierpienia związanego z chorobą. Zostaje obsypany trądem złośliwym, od palca stopy, aż do wierzchu głowy (Hi 2, 7). Hiob cierpi z powodu niezrozumienia ze strony bliskich. Traci jakiekolwiek wsparcie moralne. Samotny w swoim cierpieniu, wyrzucony przez żonę z domu, zostaje kuszony do odejścia od Boga: Jeszcze trwasz mocno w swej słabości? Złorzecz Bogu i umieraj! (Hi 2, 9). Żona prowokuje Hioba do buntu. Sama nie rozumie i nie zdaje egzaminu cierpienia. Nie potrafi współczuć mężowi ani towarzyszyć mu w jego bólu. Św. Augustyn nazwał ją „pomocnicą diabła”.
Próby Hioba nie rozumieją również jego przyjaciele. Na wieść o cierpieniu Hioba przybywają z różnych miejsc, uważanych w Izraelu za „ojczyznę mądrości”. Swoją postawą i wywodami w formie traktatów teologicznych reprezentują uniwersalną mądrość, którą Hiob będzie stanowczo kontestował (T. Römer). W pierwszym etapie stają na wysokości zadania; milczą, wykazują autentyczną empatię i szacunek wobec cierpiącego. Jednak po siedmiu dniach przyjmują postawę mędrców, którzy zrozumieli sens życia i cierpienia. Hiob musi całymi dniami słuchać potoku słów, które są bolesnym, raniącym i niesprawiedliwym oskarżeniem. Przyjaciele Hioba kwestionują jego czystość, sprawiedliwość, wierność Bogu. Chcą, aby uznał przyczynę cierpienia, własne grzechy. Posługują się teologią kary i nagrody, prezentują (upraszczając) jednostronnie obraz „Boga Sędziego, który za dobro wynagradza, a za złe każe”. Starzy przyjaciele Hioba chcą nie tylko jego przekonać o moralnej słuszności zła, ale usiłują niejako sami wobec siebie obronić moralny sens cierpienia. Cierpienie w ich oczach może mieć sens wyłącznie jako kara za grzech, wyłącznie więc na gruncie sprawiedliwości Boga (G. Cappelletto).
Hiob doświadcza cierpienia fizycznego, psychicznego i duchowego. Jego życie zostaje w jednej chwili zrujnowane, zdruzgotane, traci wszystko. Doświadcza tragedii, beznadziei i niewyobrażalnego bólu, wobec którego nie pozostaje nic innego, jak tylko płacz i rozpacz.
Jednak Hiob reaguje inaczej. Zamiast rozpaczy i buntu pojawia się zgoda, akceptacja, zawierzenie Bogu, poddanie i posłuszeństwo. Wobec niewyobrażalnej tragedii osobistej Hiob upada na ziemię i modli się. Jego serce trwa niezmiennie przy Bogu: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! (Hi 1, 20); Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy? (Hi 2, 10). Te słowa są wyrazem ogromnego zaufania w obliczu próby. Hiob nie reaguje rezygnacją, obojętnością. On wie, że w jego życiu nic nie dzieje się bez woli Boga i mimo tragicznej (po ludzku) sytuacji, nadal wychwala Boga. Posłuszeństwo Bogu w takiej chwili jest owocem długiego i zażyłego kontaktu z Bogiem osobowym (S. Terrien).
Pierwszy etap cierpienia Hioba naznaczony jest milczeniem. Przez siedem dni siedzi w popiele i milczy. Przeżywa w głębi niezrozumiały dla siebie ból. Milczą również jego przyjaciele, czekając, aż przemówi pierwszy. Siedem dni milczenia Hioba i przyjaciół odpowiada żydowskiemu okresowi żałoby. Hiob wprawdzie żyje, ale jest jakby umarły.
Zewnętrzne i (przede wszystkim) wewnętrzne milczenie pozwala przemyśleć sens cierpienia, przepracować i podjąć emocjonalną próbę akceptacji bólu. Po nim przychodzi czas na krzyk, żal i lament. Ból powinien zostać wyrażony ekspresyjnie, na zewnątrz, powinien zostać „wykrzyczany”. Tak właśnie czyni Hiob: Płacz stał mi się pożywieniem, jęki moje płyną jak woda, bo spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak to przyszło. Nie znam spokoju ni ciszy, nim spocznę, już wrzawa przychodzi (Hi 3, 24-26). Hiob wątpi w sens życia i stawia Bogu gorzkie pytanie: Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci szukają na próżno (Hi 3, 20n). Stawia pod znakiem zapytania dobroć, miłosierdzie i miłość Boga Stwórcy.
G. Cappelletto porządkuje hiobowe pytania będące protestem przeciwko Bogu w następujący sposób: Dlaczego nie przestajesz dręczyć człowieka, jakby był on Twoim nieprzyjacielem (Hi, 7, 12-15)? Kim jest człowiek, że tak się angażujesz w prześladowanie go (Hi 7, 16-19; jest to antyteza Ps 8)? A nawet jeśli człowiek jest grzesznikiem, to czy nie ma prawa do minimum miłosierdzia (Hi 7, 20n)? Życie ludzkie jest ciężkie samo w sobie; jeśli i Ty Boże, odwrócisz się od człowieka, stanie się ono czymś nieznośnym i absurdalnym (Hi 7, 1-10).
Hiob przeżywa kryzys duchowy. Brakuje mu motywacji, by dłużej żyć i walczyć. Ogarniają go wątpliwości, pokusy. Pojawiają się nieuporządkowane myśli, uczucia, lęki, żale, wspomnienia… Przypominają one „przyjaciół”, którzy chcą go odsunąć z właściwej drogi, rodzą depresję, i pragnienie śmierci.
Hiob, chociaż bardzo cierpi, nie obarcza swoimi udrękami i żalami żony, przyjaciół, struktur czy świata. Hiob idzie ze swym bólem do Boga. Przed nim wylewa żale, skarży się, lamentuje, prosi o wyjaśnienia. On wie, do kogo ma się zwrócić i przeciwko komu buntować.
Modlitwa Hioba jest modlitwą nocy ciemnej, modlitwą kryzysu, modlitwą rozdartą (G. Ravasi). Wznosi się od człowieka pełnego goryczy, buntu, niepokojów i lęków. Taka modlitwa wydaje się pozornie sprzeczna, czasami wręcz bluźniercza. Hiob zarzuca Bogu, że jest wrogiem człowieka, niezdolnym, by rządzić światem, dalekim od dobroci i świętości, akceptującym zło, niesprawiedliwym, milczącym i obojętnym… Podobną listę zarzutów wobec Boga może sformułować każdy człowiek.
W rzeczywistości modlitwa Hioba jest bardzo osobista i bardzo prawdziwa. Hiob ufa Bogu do końca. Hiob nigdy nie wątpi w istnienie Boga. W odróżnieniu od współczesnego człowieka, nie podaje w wątpliwość Jego istnienia. Skarży się nie dlatego, że Bóg niczego nie czyni, ale że go prześladuje. Tym, co dręczy Hioba jest milczenie Boga. Z jednej strony Hiob ma wrażenie, że Bóg jest „murem milczenia”, z drugiej zaś – nie przestaje myśleć o Nim, jako tym, który utrzymuje go przy życiu i jest nadzieją zbawienia (A. Bonora).
Cierpienie sprawia, że Hiob przypisuje Bogu negatywne cechy i uczucia nieprzyjazne wobec człowieka; ale nawet w największej rozpaczy Bóg pozostaje dla niego „deską ratunku”. Zapewne wyczuwa, że poza milczeniem kryje się inny obraz Boga, daleki od jego wyobrażeń i od stronniczej teologii jego przyjaciół; obraz Boga, który rozumie ból człowieka i cierpi wraz z nim.
Pan Bóg oczekuje od człowieka szczerości. Nie chce, byśmy zachowywali zewnętrzne pozory i grali układne role, ale byśmy byli szczerzy i autentyczni. W sytuacjach bólu i buntu, lepiej go wykrzyczeć, a nawet „przekląć Boga”, niż tłumić i pozorować zewnętrzny spokój. Uczucia tłumione i racjonalizowane są „niebezpieczne”; wcześniej czy później „zemszczą się”.
Hiob wyraża na zewnątrz uczucia, wobec Boga i przyjaciół. Pyta, spiera się z Bogiem, walczy, oskarża Go. W końcu jednak milknie. Bóg, postawiony w stan oskarżenia, lekceważony i znieważany, milczy. Słucha zarówno oskarżeń Hioba jak i jego przyjaciół. Po wyczerpaniu ich argumentów interweniuje. Odpowiadając Hiobowi, kwestionuje jego kompetencje i stawia pytania (więcej niż Hiob). Nie udziela jednak wprost odpowiedzi na bolesne pytania. Hiob słuchając Boga godzi się, że jest ogarnięty tajemnicą, że życie człowieka jest pełne „nie wiem”. Człowiek nigdy nie zrozumie do końca tajemnicy Boga. Może jednak zrozumieć, że rzeczą rozumną jest zaufać Bogu. Wraz z zaufaniem przychodzi zrozumienie.
Pokusą Hioba i jego przyjaciół jest przypisywanie Bogu „ludzkiej twarzy”. Projekcja uczuć i zachowań na Boga sprawia, że pragnie się Go obarczyć odpowiedzialnością za cierpienie i zło. Gubi się wymiar inności, tajemnicy i wszechmocy Boga. Doświadczenie cierpienia jest w pewnym sensie poznawaniem Boga. Hiob nie otrzymuje wyjaśnienia cierpienia, lecz spotykając prawdziwego Boga, pojmuje, że Bóg nieskończony i mądry potrafi je wkomponować w swój wzniosły plan zbawienia. I wówczas Hiob zdaje się na Boską rękę (G. Ravasi). Dopiero wówczas może wykrzyknąć: To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem […] Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem (Hi 42, 3-5).
Myślenie Boga nie jest tożsame z myśleniem człowieka. Dla Hioba najważniejszym pytaniem było: „dlaczego”? Czy i dlaczego istnieje cierpienie niezawinione? Dla Boga najważniejszym pytaniem jest: „jak”? W jaki sposób można i należy przeżyć momenty cierpienia, które są próbą?
Krzyk, ból, cierpienie Hioba kończy się pocieszeniem i potwierdzeniem Jego sprawiedliwości przez Boga. Po burzy i skarceniu przez Boga, Hiob ponownie odzyskuje pokój serca i pociechę. Cieszy się Bożym błogosławieństwem; ma znów siedmiu synów, trzy córki, cieszy się bogactwem, bliskością przyjaciół i umiera w wieku stu czterdziestu lat, a więc jak patriarchowie (Hi 41, 10-17). Szatan przegrywa „zakład z Bogiem”. Zwycięża wierność, szlachetność i dobroć Hioba.
Księga Hioba jest wielkim zaproszeniem do cierpliwości w obliczu cierpienia. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że cierpieniu towarzyszy milczenie Boga. Jest to najczęstszy zarzut stawiany Bogu. Pan Bóg ma jednak swój plan i swój czas. Jeżeli „dopuszcza cierpienie”, to równocześnie daje łaskę, by je podjąć, przeżyć i wyciągnąć z niego wnioski. On zainterweniuje zawsze we właściwym momencie.
Gdy św. Paweł prosił o uwolnienie od cierpienia, otrzymał zapewnienie o łasce, która pozwoli mu go podjąć, zmierzyć się z nim: Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz /Pan/ mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12, 7-10).
Cierpienie uczy pokory. Poprzez nie Bóg chce przypomnieć, że wszystko jest Jego absolutnym darem i łaską. Naszemu życiu towarzyszy czasami postawa pretensjonalności; uważamy, że „wszystko się należy”. Autonomia albo pycha nie pozwalają prosić. Tymczasem chwile cierpienia powalają na kolana nawet najbardziej twardych, niezależnych i pysznych.
Inni zwracają się do Boga dopiero wtedy, gdy dotyka ich cierpienie. Według starego porzekadła: „Gdy trwoga, to do Boga”. Zwykle patrzymy na nich z politowaniem. Tymczasem Hiob pokazuje, że Bóg czeka, byśmy w chwili nieszczęścia zwracali się do Niego; byśmy prosili, wołali, a nawet walczyli z Nim; byśmy w pokorze uznali, że nie jesteśmy samowystarczalni. Cierpienie czyni pokornym i uświadamia wieloraką zależność od Boga. Pogłębia pewność, że Bóg nigdy nie przestaje kochać.
Bardzo przejmujące świadectwo, które jest wyrazem modlitwy współczesnego Hioba w obliczu śmierci, zawiera list jednego z „mieszkańców” warszawskiego getta: Widząc tę całą rzeczywistość, nie czekam na żaden cud i nie proszę mojego Boga o zlitowanie. On mnie traktuje tak samo obojętnie, jak traktował miliony innych członków mojego narodu. Ja nie jestem żadnym wyjątkiem w regule, i nie oczekuję, aby On poświęcił mi więcej uwagi. Nie staram się ani o ocalenie ani o ucieczkę stąd. Przygotuję się, nasączając ubrania benzyną. Butelki benzyny są dla mnie tak cenne jak butelki wina dla pijaka. Gdy tylko wyleję na siebie ostatnią, włożę ten list do pustej i wyleję ją na siebie ostatnią, włożę ten list do pustej i ukryję ją między kamieniami. Jeśli ktokolwiek kiedyś odnajdzie ten list, może pojmie, co czuł pewien żyd, jeden z milionów zamordowanych – Żyd opuszczony przez Boga, w którego tak mocno wierzył […]. Umieram spokojny, ale nie usatysfakcjonowany; umieram przegrany, ale nie zdesperowany; umieram wierzący, ale nie proszący; umieram, kochając Boga, który mnie odrzucił od siebie. Wypełniałem Jego polecenia nawet wtedy, gdy wiedziałem, że jedyną moją nagrodą będzie kara. Ukochałem Go, kochałem Go i Go kocham, choć przygniótł mnie do ziemi, choć znęcał się nade mną, choć upokorzył mnie aż do granic wstydu, choć uczynił ze mnie przedmiot drwin. Będę Cię kochał zawsze, nawet gdy nie będziesz tego chciał. I to są ostanie moje słowa gniewu, mój Boże. […] Umieram tak, jak żyłem, umieram w wierze niewzruszonej.
fot. Pixabay