Istotną pomoc w cierpieniu stanowi sakrament namaszczenia chorych. Istnieje jednak wiele nieporozumień a nawet przesądów z nim związanych. Na przykład niemal powszechne jest przekonanie, że jest on „ostatnim sakramentem”, udzielanym wyłącznie umierającym. Obecność kapłana przy człowieku chorym traktuje się jako oznakę nieuchronnej śmierci. Takie przekonanie powoduje odkładanie tego sakramentu do ostatnich minut, a nieraz prosi się kapłana dopiero po śmierci. W ten sposób sakrament chorych redukuje się do „magicznego zabezpieczenia na ostatnią godzinę”. W imię pozornego dobra człowieka chorego, by go „nie niepokoić” czy „nie straszyć księdzem”, rezygnuje się z najważniejszych pomocy duchowych.
Tymczasem sakrament chorych jest „balsamem w cierpieniu”. Wśród jego skutków Katechizm Kościoła Katolickiego na pierwszym miejscu wymienia łaskę Ducha Świętego, która daje odwagę, by przeżywać cierpienie w pokoju i z nadzieją. Ponadto „odnawia ufność i wiarę w Boga oraz umacnia przeciw pokusom złego ducha, przeciw pokusie zniechęcenia i trwogi przed śmiercią” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1520).
Sakrament chorych, prowadzi przede wszystkim do uzdrowienia duchowego, ale zdarza się również, zwłaszcza gdy przyjęty jest z głęboką wiarą i taka jest wola Boża, że pomaga w uzdrowieniu fizycznym. Człowiek stanowi jedność psychofizyczną. Łaska związana z sakramentem pozwala zintegrować całą osobowość i poddać sferę zmysłową – duchowej. Jeżeli jest ostatnim sakramentem, czyli następuje przed śmiercią, „otacza koniec naszego ziemskiego życia jakby ochroną, zabezpieczającą nas na ostatnią walkę przed wejściem do domu Ojca” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1523).
Sakrament chorych może być udzielany w rozmaitych sytuacjach związanych z cierpieniem, np. w czasie trwania ciężkiej choroby, w niebezpieczeństwie śmierci, w podeszłym wieku, w ostatnich chwilach życia, przed operacją, w wypadkach drogowych, w nagłym zgonie. Można go powtarzać.
Dla cierpiącego ważny jest wcześniejszy kontakt kapłana z człowiekiem chorym. Wyraża się on w rozmowie, atmosferze życzliwości, zaufania, w zrozumieniu powagi sytuacji i w świadectwie wiary kapłana. Taki kontakt może pomóc choremu zrozumieć sens i potrzebę sakramentu a kapłanowi pozwala rozeznać predyspozycje chorego i najbardziej trafny moment udzielenia sakramentu. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, np. ze względu na stany lękowe wywołane chorobą, zaburzenia świadomości, choroby psychiczne czy brak pełnej akceptacji sakramentu.
Problem może stanowić wątpliwość, czy chory zmarł. Dotychczasowy zwyczaj uznający dwugodzinny okres za fakt definitywnej śmierci został przedłużony. Zaprzestanie działań reanimacyjnych wiąże się nie tyle z faktem śmierci, co procesem konania. W takiej sytuacji można udzielać sakramentu warunkowo; natomiast nie należy tego czynić po definitywnym stwierdzeniu zgonu. Niemniej obecność kapłana przy człowieku zmarłym jest istotna z punktu wiary i solidarności z rodziną.
Dla cierpiących ważny jest szczególnie wspólnotowy wymiar przeżywania liturgii. Z mojej praktyki duszpasterskiej wiem, że bywa inaczej. Gdy kilkakrotnie udzielałem sakramentu chorych, rodzina pozostawiała mnie samego z chorym i z pewnym ukrywanym lękiem „usuwała się”, aby „nie przeszkadzać”. Takie zachowanie jest pewnym nieporozumieniem.
Warto więc zwrócić uwagę, by czasem zaprosić kapłana do domu chorego na Eucharystię. Ponadto dobrze jest, gdy w obrzędach Mszy świętej czy sakramentu chorych uczestniczy rodzina, bliscy, przyjaciele. Obecność innych daje człowiekowi cierpiącemu poczucie solidarności i wspólnoty z Bogiem i ludźmi wierzącymi i częściowo niweluje uczucia lęku i samotności. Wiara i miłość bliskich, którzy uczestniczą w Eucharystii duchowo umacnia człowieka cierpiącego.
fot. Pixabay