Tak mówi Pan: „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament”. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana, Boga waszego! On bowiem jest litościwy, miłosierny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę, a lituje się nad niedolą. Kto wie? Może znów się zlituje i pozostawi po sobie błogosławieństwo plonów na ofiarę pokarmową i płynną dla Pana, Boga waszego. Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie. Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców, zbierzcie dzieci i niemowlęta! Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty, a oblubienica ze swego pokoju! Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy! Niech mówią: „Zlituj się, Panie, nad ludem Twoim, nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemuż mówić mają między narodami: Gdzież jest ich Bóg?” A Pan zapłonął zazdrosną miłością ku swojej ziemi i zmiłował się nad swoim ludem.
(Jl 2, 12-18)
Są momenty, w których warto pościć. I są takie, w których warto pójść z przyjaciółmi na wielką pizzę, albo tłustego burgera.
Są okresy, w których warto podjąć abstynencję. Ale są też chwile, w których warto skoczyć na jakieś piwko. Albo coś.
Są chwile, w których warto podjąć ciężką pracę, są i takie, w których trzeba wszystko zostawić się zrelaksować.
Są dni, w których trzeba się wyciszyć, są i takie, w których fajnie obejrzeć jakiegoś Tarantino i posłuchać tłustych rapsów.
Są momenty, kiedy warto posiedzieć na fejsie, twitterze, czy instagramie, ale są chwile, które lepiej spędzić offline.
Bo to wszystko nie są cele same w sobie, a jedynie środki, które mają nam pomóc w tym, co jest naprawdę istotne: w „nawróceniu się do Boga naszego”.
Wielki Post to dobry czas, żeby popatrzeć nieco bardziej świadomie na swoje życie: co i w jakich momentach faktycznie prowadzi mnie do spotkania z Bogiem i Bliźnim, a co jest tylko pielęgnowaniem własnych pożądliwości.