Słowo „pycha” („superbia” w języku łacińskim) kryje w sobie pozytywny rdzeń. Pochodzi stąd, że ktoś dąży do spraw sięgających „sopra” – „ponad”, „wyżej” niż to, kim jest (św. Tomasz z Akwinu). Dążenie ponad, wyżej samo w sobie jest pozytywne. Św. Ignacy z Loyoli podobne słowo „magis” („więcej”) uczynił jednym z filarów swojej duchowości. Całe życie duchowe jest zmierzaniem ponad, wyżej, jest przekraczaniem ograniczeń, barier i przeciętności. Bez przekraczania siebie i zewnętrznych granic nie byłoby wzrostu, lecz stagnacja i regres.
Zdążanie wyżej (zwłaszcza, gdy nie szanuje godności i praw innych) może przybierać grzeszne, a czasami wręcz patologiczne formy. Pojawia się pycha. Nie bez powodu Kościół umieścił ją na pierwszym miejscu wśród grzechów głównych. Jest ona bowiem źródłem wszystkich pozostałych grzechów. Ewagriusz z Pontu opisuje ją w metaforyczny sposób: Pycha jest obrzękiem duszy wypełnionej ropą, jeśli dojrzeje, pęknie i sprawi wielki odór. Ojcowie Kościoła podkreślają, że każdy grzech kryje w sobie pierwiastek pychy. Pisze św. Augustyn: Staraj się dociec, na czym polega każdy grzech, i zobaczysz, czy potrafisz znaleźć jakiś, który nie mógłby być określony jako pycha. Rozumowanie jest tu takie: każdy grzech, jeśli się nie mylę, jest wyrazem pogardy wobec Boga, a wszelką postacią pogardy wobec Boga jest pycha. Cóż bowiem jest większym wyrazem pychy, niż pogarda Boga? Każdy zatem grzech jest pychą.
Św. Ignacy z Loyoli opisuje działanie szatana jako „zarzucanie łańcuchów, sieci” (Ćwiczenia duchowne, 142). Jest to działanie stopniowe, które systematycznie usidla człowieka, koncentrując na sobie i prowadząc do pychy. Etapami pośrednimi jest pragnienie bogactw, posiadania oraz prestiż, zaszczyty, pozycja społeczna, ludzka chwała. Pycha jest „ostatnią siecią” szatana. Gdy podprowadzi do niej człowieka, jego „misja” w zasadzie jest zakończona. Może spokojnie zająć się innymi. Panuje dziś powszechne przekonanie, że sukcesem szatana jest przekonanie ludzi, że jest on iluzją, wymysłem albo niegroźnym straszakiem. Sądzę, że groźniejsze jest utwierdzenie człowieka w jego perfekcji, superdoskonałości, całkowitej niezależności, czyli w pysze. Linia dzieląca doskonałość od pychy jest bardzo cienka.
Wśród najbardziej znanych rodzajów pychy wyróżniają się postawy i zachowania, które dotyczą relacji z innymi oraz mają źródło w wyidealizowanym „ja”. Należą do nich: narcyzm, czyli postawa, w której osoba jest w głębi duszy zakochana w sobie i poszukuje wszędzie zwierciadła, w którym może zachwycać się sobą i zalecać się do własnego odbicia (G. Zilboorg); mania wielkości wyrażająca się w przekonaniu o własnej niezwykłości, wielkości, potędze; perfekcjonizm, który jest kształtowaniem całej osobowości według idealnego modelu (K. Horney); pogoń za sukcesem i sławą, która nie liczy się z nikim i niczym, pogarda wobec innych połączona z mściwością; fałszywa pokora, która jest deprecjacją siebie, zaniżaniem własnej wartości, poniżaniem swojej godności i brakiem akceptacji siebie.
Współczesny człowiek zagubił „hierarchię grzechów”. Zwykle za najcięższe uważamy grzechy związane ze sferą seksualną. Zapominamy, że pierwsze przykazanie dotyczy miłości Boga, bliźniego i siebie (por. Mt 22, 34-40), a pycha jest jego zaprzeczeniem. Stąd pychę może pokonać tylko miłość. Miłość i pycha są sobie przeciwne: jeśliby człowiek pyszny kochał, straciłby swoją pychę, ponieważ miłość domaga się wyjścia z siebie i stwierdzenia, że sami sobie nie wystarczamy, a przede wszystkim, że inny interesuje nas bardziej, niż my sami. Wtedy znajdujemy się rzeczywiście na antypodach pychy (G. Cucci).
fot. Pixabay